REKLAMA

33 lata temu PRL-owskie władze wprowadziły kartki na mięso

2014-02-28 07:06
publikacja
2014-02-28 07:06

Były istotnym elementem życia codziennego w PRL-u, kiedy brakowało wszystkiego: mebli, sznurka do snopowiązałek, a nawet - papieru toaletowego. 33 lata temu PRL-owskie władze wprowadziły kartki na mięso i wędliny. Od 28 lutego 1981 roku, przez ponad osiem lat, artykuły te można było nabywać po cenach urzędowych tylko w ograniczonych ilościach. Reglamentacja towarów była wynikiem silnych niedoborów na rynku.

kartki na mięso
Kartki na mięso, foto PAP Martin Sterba

Pierwsze kartki - na cukier - wprowadził rząd Piotra Jaroszewicza, w 1976 roku. Na skutek stale narastających trudności gospodarczych, system kartkowy stopniowo rozszerzano - w lutym 1981 roku wprowadzono kartki na mięso, a 30 kwietnia tego samego roku - także na wszelkie przetwory mięsne oraz masło, mąkę, ryż i kaszę. We wrześniu, system kartkowy objął też mydło, proszek do prania i papier toaletowy. Po wprowadzeniu stanu wojennego, 13 grudnia 1981 roku, na kartki można było kupić między innymi czekoladę, alkohol, benzynę i buty.

Kartki upoważniały jedynie do zakupu towarów, za produkty tradycyjnie płaciło się pieniędzmi. Jednocześnie ze sprzedażą na kartki, funkcjonował formalnie nielegalny, ale bardzo powszechny system handlu samymi kartkami, szczególnie na benzynę, papierosy i alkohol. Ludzie wymieniali się kartkami, bądź nimi handlowali.

Firmy, które przetrwały PRL» Komuna upadła, a te firmy wciąż działają
Kartki nie gwarantowały pewności, ani sprawności zakupów. Najczęściej trzeba było stać w długich kolejkach. W związku z tym rozpowszechniła się instytucja "stacza kolejkowego", który za określone wynagrodzenie stał w kolejce i kupował towary dla innych osób. Przed sklepami często zawiązywały się komitety kolejkowe, które według społecznej listy próbowały sprawnie i sprawiedliwie zorganizować nabycie deficytowych produktów.

Reglamentowane towary można było zdobyć również w inny sposób, jednak za "większe pieniądze". Początkowo istniał nielegalny, zwany spekulanctwem, a później zalegalizowany handel towarami deficytowymi, poza systemem kartkowym. Od 1986 roku prawie wszystkie towary można było kupować w wybranych sklepach po tak zwanych "cenach umownych", które były średnio dwa-trzy razy wyższe od cen urzędowych.

Reglamentacja towarów, czyli system kontroli dystrybucji towarów w PRL, funkcjonowała do lipca 1989 roku. Została wycofana przez rząd Mieczysława Rakowskiego.

Współcześnie system kartkowy obowiązuje jeszcze na Kubie i w Korei Północnej.

Po raz pierwszy system kartkowy w PRL zastosowano w 1952 roku. Funkcjonował niecały rok - został zniesiony w styczniu 1953 roku przy jednoczesnym, drastycznym podniesieniu cen urzędowych.

W czasach PRL powstawały sklepy dla uprzywilejowanych. Mimo, że nie obowiązywały w nich kartki, nie mogli tu kupować wszyscy. Przykładem były konsumy, sklepy zakładowe, niedostępne dla osób spoza danego zakładu. Konsumy tworzyły sieć sklepów i stołówek dla pracowników MSW, MO i SB. Potocznie nazywano je "sklepami za żółtymi firankami".

Po wprowadzeniu w 1976 roku reglamentacji cukru, rozpoczęto także sprzedaż niereglamentowaną, po tak zwanych cenach komercyjnych, ponad dwukrotnie wyższych od cen urzędowych. Oprócz cukru, droższe, ale łatwiej dostępne były także wędliny, mleko i sery.

Podobny system sprzedaży dotyczył artykułów i towarów luksusowych. Największe różnice były widoczne w dystrybucji samochodów. Osoby uprzywilejowane, głównie prominentni działacze partyjni, ich rodziny czy znajomi, otrzymywali talony, na które mogli nabyć Fiata 125p lub "malucha" za cenę o połowę niższą, niż musiał zapłacić zwykły, nieustosunkowany obywatel.

W odmienny sposób była realizowana reglamentacja benzyny. Najpierw stacje benzynowe miały obowiązek podczas każdego tankowania wbijać stempel w dowodzie opłaty ubezpieczenia pojazdu, potem wydawano odpowiednie karty do stemplowania, wreszcie "standardowe" kartki z wycinanymi kuponami.

W PRL popularna była też sprzedaż wiązana. Można było kupić jeden atrakcyjny artykuł, ale pod warunkiem zakupu innego towaru, nieatrakcyjnego dla klienta - bez obniżania ceny pakietu towarów.

Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/K.Koziełł/dok.
Źródło:IAR
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (33)

dodaj komentarz
~baltazar
Ludzie to tera lubio narzekać... tutaj nie ma na nowy samochód, tutaj na ifona i plazmę.
Kiedyś, to ludziom brakowało na środki czystości, mieszkało się po 3 rodziny w małym mieszkaniu... teraz to mamy taki dobrobyt, że kartki zamieniły się w ustawy Unii Europejskiej. Dobrze, że chociaż niektóre firmy jak Henryka Kanii ode mnie
Ludzie to tera lubio narzekać... tutaj nie ma na nowy samochód, tutaj na ifona i plazmę.
Kiedyś, to ludziom brakowało na środki czystości, mieszkało się po 3 rodziny w małym mieszkaniu... teraz to mamy taki dobrobyt, że kartki zamieniły się w ustawy Unii Europejskiej. Dobrze, że chociaż niektóre firmy jak Henryka Kanii ode mnie się wybiły przez ten kolesiarski wiec.
~DanielDanielewicz
Czyli jak najlepiej uPOzorowac swoja smierc wedlug aPOlogetow obecnych czasow?. Zamknac sie z ladnymi pracownicami na miesiac w Biedronce!!!.
~lot
Mialem maly problem jak takiego 30 kg indora zabic by miesa nie zepsuc lub by mnie nie zranil, Wymyslilem swietny sposob , wiazalem idorowi sznurkiem nogi ,a on sobie spokojnie siedzial ,Nastepnie przykrywalem go kilkoma kufajkami ,a potem nakrywalem taczkami na ktore nakladalem pare pustakow betonowych ,tak ze pod taczki wystawal Mialem maly problem jak takiego 30 kg indora zabic by miesa nie zepsuc lub by mnie nie zranil, Wymyslilem swietny sposob , wiazalem idorowi sznurkiem nogi ,a on sobie spokojnie siedzial ,Nastepnie przykrywalem go kilkoma kufajkami ,a potem nakrywalem taczkami na ktore nakladalem pare pustakow betonowych ,tak ze pod taczki wystawal tylko leb indora, By tego lba nie chowal pod taczki wiazalem go sznurku i ciagnalem a pod leb podkladalem kawalek twardego drzewa by latwo bylo ten leb za jednym uderzeniem toporka odciac ,
~lot
Za komuny swiniak tuczyl sie przynajmniej 6 miesiecy , by osiagnac wage okolo 100 kg ,a dzisiaj osiaga ta wage do 2 miesiecy ,bo jest faszerowany chemia,i po uboju mieso nadal faszeruje sie konserwantami by moglo byc zdatne do spozycia do 6 miesiecy , Wspolczuje tym ekspedietkom ktore na stoiskach z miesem w tym smrodzie pracuja Za komuny swiniak tuczyl sie przynajmniej 6 miesiecy , by osiagnac wage okolo 100 kg ,a dzisiaj osiaga ta wage do 2 miesiecy ,bo jest faszerowany chemia,i po uboju mieso nadal faszeruje sie konserwantami by moglo byc zdatne do spozycia do 6 miesiecy , Wspolczuje tym ekspedietkom ktore na stoiskach z miesem w tym smrodzie pracuja i nie maja to zaliczana jako praca warunkach szkodliwych dla zdrowia,, Nie pamietam kiedy ostatnio kupowalem jakiekolwiek wedliny w sklepie bo pApieru toaletowego nie da sie jesc,
~MacGawer
A widziałeś jak się za komuny tuczyło te świniaki? POdstawa ich diety to niskobiałkowe i beztłuszczowe ziemniaki + sieczka z pokrzywy jako "dodatek bialkowy". Obecnie wpych się w nie tyle bialka i tłuszczu z soi ile PRL-owski świniak przez rok nie widział. NIe sądzę także by leki przy tuczu czy środki ochrony roslin jakie A widziałeś jak się za komuny tuczyło te świniaki? POdstawa ich diety to niskobiałkowe i beztłuszczowe ziemniaki + sieczka z pokrzywy jako "dodatek bialkowy". Obecnie wpych się w nie tyle bialka i tłuszczu z soi ile PRL-owski świniak przez rok nie widział. NIe sądzę także by leki przy tuczu czy środki ochrony roslin jakie wtedy stosowano były bezpieczniejsze, wręcz odwrotnie (DDT czyli Azotox to chyba do lat 80-tych produkowano). A co do dzieciakow, to po prostu mniej jadly słodyczy i były z tego powodu zdrowsze. Kartkowy przydział to jak pamiętam 0.4 kg cukierków na miesiąc i ani grama więcej! Jeżeli rodzice nie pili kawy lub alkoholu to mozna było je zamienić na cukierki, ale to była fatalna zamiana. Kawa była najlepszym "środkiem płatniczym" we wszelkiego rodzaju urzędach, a na "czarnym rynku" miała wyjątkowo duże przebicie. Przed kartkami wcale nie było lepiej - z kolegami czesto robilismy "zrzutę" by kupic 10 dkg landrynek czy irysów na 4-5 osób.

Po raz kolejny proponuję żyć tak jak wtedy - zero opłat za telefon który wtedy mieli nieliczni. Zero opłat za kablówkę czy satkę. Zero wydatków na komputery lub ajfony. Ubrania raz do roku, najlepiej ze szmateksu by przypomnieć ich jakość... Do ogrzania domu nie więcej niż przydzialowe 2.5 tony węgla. W blokach kryzy w grzejniki aby utrzymać ustawową temperaturę 18.5 stopnia (dla zwolenników Jaruzelskiego 17.5 bo jego zdaniem "jest zdrowsza". Gwarantuję, że nawet przy minimalnej pensji zostaną duże oszczedności. I jeszcze jedno, jak kran zacznie pzreciekać to uszczelkę kupcie po miesiącu - taka symulacja "upolowania" potrzebnego artykułu.
~lot odpowiada ~MacGawer
W latach 90 -tych ostatni raz kupilem takiego 120 kg swiniaka u gospodarza i tego juz wiecej nie zrobie , Sam zabilem rozebralem i mieso poukladalem do szaflika i po pewnym czasie z tego miesa wyplynelo wiadro wody Dorwalem tego gospodarza by zapytajac ile chowal tego wieprzka , odp, niecale dwa miesiace, jadl zarl niczym POlitycy ,
~MacGawer odpowiada ~lot
A ja dokladnie 2 tygodnie temu kupilem w pobliskim sklepie kawałek schabu z kością. Miałem dzięki temu gwarancję, że mięso nie zostało naszprycowane solanką. Tak też było, ani kropaelka wody z niego nie wyciekła. Jak ktoś chce i poszuka to może trafić na lokalny sklep z dobrym mięsem. A później można je albo uwędzić (nawet w grilu A ja dokladnie 2 tygodnie temu kupilem w pobliskim sklepie kawałek schabu z kością. Miałem dzięki temu gwarancję, że mięso nie zostało naszprycowane solanką. Tak też było, ani kropaelka wody z niego nie wyciekła. Jak ktoś chce i poszuka to może trafić na lokalny sklep z dobrym mięsem. A później można je albo uwędzić (nawet w grilu z odpowiednią funkcją), albo upiec - pyszne i zdrowe. Ale gdy ktos zaopatruje się w marketach o światowym zasięgu, to nie ma mocnych - bez chemii nie da się przewieźć żywności z kontynentu na kontynent. Tzn. da się, ale nie wszystko. I to jest podstawowy problem dzisiejszych czasow. Ludzie z pełną premedytacją kupują rózne świaństwa, a potem zdziwienie, że nie ma w sklepach normalnej żywności. A jak ma być, skoro nie ma na nią zbytu? Producenci robią to co się sprzedaje, czyli kiełbasy z soją, tzw. oranżady czyli gazowana woda + produkty petrochemiczne (sztuczne słodziki, barwniki, aromaty). Skąd zatem zdziwienie, że jest źle skoro TAK GŁOSUJĄ PORTFELAMI?
~lot odpowiada ~MacGawer
Ja na wiosne ubieglego roku kupil 20 indorow blojlerow PO 33 zet, Jeszcze do dzisiaj chowaja sie dwa bo nie mam juz miejsca w zamrazarkach, dwie dwusetki zapchane ,jedna szuflatkowa a druga skrzyniowa, Zabijalem w grudniu ,jeden indor na czysto mial 23 kg miesa wtym 8 kg schabu, Kupilem je tylko dlatego bo mialem ziemiakow Ja na wiosne ubieglego roku kupil 20 indorow blojlerow PO 33 zet, Jeszcze do dzisiaj chowaja sie dwa bo nie mam juz miejsca w zamrazarkach, dwie dwusetki zapchane ,jedna szuflatkowa a druga skrzyniowa, Zabijalem w grudniu ,jeden indor na czysto mial 23 kg miesa wtym 8 kg schabu, Kupilem je tylko dlatego bo mialem ziemiakow okolo 2 tony i zal bylo ich wyrzucac, Ale i tak musialem pare workow paszy kupic zaczym przeszly na ziemiaki i wlasna srute przenno ,jeczmienna ,z gospodarstwa ekologicznego, Zaznaczam ze jeszcze chodza dwie lodowki ,bo i mieso krolikow ,perliczek , zielony groch jasiek , jarzyny tez trzeba przechowac,
~pawelkowalczyk59 odpowiada ~MacGawer
gdzie ty w schabie masz kość
~pawelkowalczyk59 odpowiada ~pawelkowalczyk59
już pracuję kilka lat w zakładach mięsnych ale unas niema kości w schabie

Powiązane: O tym mówią ludzie

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki