Ustawienie przetargów podczas pandemii pod konkretne firmy to główny zarzut Najwyższej Izby Kontroli wobec byłego premiera Mateusza Morawieckiego oraz jego ministrów Michała Dworczyka oraz Jacka Sasina. W środę NIK złoży w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Zdaniem Izby pod szczytnymi hasłami walki z pandemią i pilnych zakupów sprzętu ochronnego dochodziło do gigantycznych przekrętów – podał Onet.pl.


Stworzenie "mechanizmu korupcjogennego" przy realizacji pandemicznych zakupów to główny zarzut Najwyższej Izby Kontroli wobec byłego premiera oraz jego ministrów. Onet dotarł do raportu, w którym kontrolerzy drobiazgowo odtwarzają kontakty i śledzą przelewy między rządem, spółkami Skarbu Państwa i kilkoma małymi prywatnymi firmami, które zarobiły na pandemii.
Jak się okazuje, prezesi KGHM-u i Lotosu dostali od byłego premiera polecenie kupowania sprzętu ochronnego, a od Jacka Sasina, ówczesnego ministra aktywów państwowych, dokładne wytyczne, w jakich firmach mają go kupić i za ile. Wszystkie te zakupy były ponadprzeciętnie drogie, a w ich wyniku do Polski trafił bezwartościowy szmelc.
Druzgocące wnioski dla rządu PiS
Według NIK rząd działał nietransparentnie, gdyż nie dokonywał zakupów z budżetu, który podlega kontroli, ale poprzez spółki Skarbu Państwa, m.in. KGHM i Lotos. Na początku pandemii nakaz dokonania zakupów wydał im osobiście Mateusz Morawiecki, który polecił spółkom "zakup środków ochrony indywidualnej oraz ich dystrybucji do podmiotów, które zostaną wskazane w odrębnym trybie przez ministra właściwego do spraw zdrowia".
Następnie prezesi KGHM-u i Lotosu dostali z Ministerstwa Aktywów Państwowych kierowanego przez Jacka Sasina dokładne wytyczne dotyczące nie tylko wykazu sprzętu, który trzeba kupić, ale przede wszystkim konkretnych firm, u których mają złożyć zamówienie. W dodatku była tam już wskazana cena zakupu.
Co dziwne, w zakupach tych nie brało udziału Ministerstwo Zdrowia, które wiedziało, czego brakuje, najlepiej znało dostawców i ceny rynkowe potrzebnych środków ochrony. Dotychczas resort Sasina nie odpowiedział NIK, dlaczego wybrał te firmy i jak ustalił ceny.
2 mln dolarów dla firmy handlującej akcesoriami do makijażu
Wśród firm, od których należało kupić sprzęt ochronny, jest m.in. spółka handlująca przedmiotami do makijażu. Powstała tuż przed pandemią jesienią 2019 r., miała dwóch udziałowców i nie zatrudniała żadnych pracowników. Z dnia na dzień trafiło do niej 2 mln dolarów. Firma dziś już nie istnieje. Kolejnym kontrahentem z rządowej listy była spółka, która zajmowała się wcześniej handlem bronią. Sam Lotos zawarł z nią kontrakt na 5,5 mln dolarów.
Środki ochrony były też kupowane na zlecenie rządu przez Lotos oraz KGHM bezpośrednio w kilku chińskich firmach. Wszystkie te zakupy były ponadprzeciętnie drogie. KGHM płacił po 8-10,6 zł za maskę, podczas gdy dokonująca równoległych zakupów rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu płaciła zaledwie 1-2,4 zł za sztukę.
W dodatku, jak napisano w raporcie NIK, „z powodu niespełniania wymogów jakościowych produktów zakupionych przez KGHM i Lotos, nie udało się zorganizować szybkiej dostawy do odbiorców w Polsce tak bardzo potrzebnych w początkowym okresie epidemii środków ochrony indywidualnej". Zatem operacja rządowa nie miała żadnego sensu.