Bezpośrednio w branży tytoniowej pracuje w Polsce ok. 50 tys. ludzi. Pośrednio korzyści z tytułu sprzedaży i dystrybucji papierosów osiąga ok. pół miliona osób. W październiku europosłowie ograniczyli restrykcje zawarte w dyrektywie tytoniowej, na czym najwięcej straciłaby polska gospodarka.
Slimy jednak pozostaną, a rezygnacja z mentoli nastąpi dopiero po 8-letnim okresie przejściowym. Ale to nie koniec walki. Unia w ramach dyrektywy planuje wprowadzenie systemu i urządzeń śledzących obrót papierosami i tytoniem. Każda paczka będzie miała identyfikatory pozwalające ustalić datę produkcji, numery zamówień, numery faktur i całą drogę produktu od producenta, przez hurtowników i innych pośredników, aż po punkt sprzedaży detalicznej.

Źródło: Thinkstock
Zdaniem Polskiego Instytutu Myśli Gospodarczej ten pomysł jest zupełnie nietrafiony. Większość nielegalnych papierosów sprzedawana jest na bazarach, gdzie nie będzie potrzeby instalowania takich urządzeń. Czyli właściciele sklepów będą zostaną zmuszeni do wydania środków na sprzęt, który do niczego się nie przyda, a będzie mógł stanowić np. dodatkowy powód do kontroli.
Polska branża tytoniowa generuje ok. 22 mld zł dochodów do budżetu państwa. Polska jest drugim największym producentem wyrobów tytoniowych w UE. W samych fabrykach tej branży pracuje ok. 6 tys. osób. Uprawą tytoniu zajmuje się 14,5 tys. gospodarstw rolnych, w których łącznie pracuje ok. 50 tys. ludzi. Papierosy sprzedawane są w 120 tys. punktach sprzedaży w całej Polsce, a dla niejednego kiosku papierosy stanowią 40% obrotów. Ocenia się, że pośrednio z branżą tytoniową związanych jest pół miliona osób.
Dyrektywa tytoniowa była jednym z najbardziej kontrowersyjnych aktów przygotowywanych w parlamencie europejskim. Starły się dwa obozy. Jeden - reprezentowany przez przeciwników palenia - opowiadał się za wprowadzeniem jak najdotkliwszych restrykcji. Szacuje się, że rocznie aż 700 tys. ludzi umiera w następstwie palenia tytoniu. Drugi obóz, reprezentowany przez branżę tytoniową, zwracał uwagę na niekorzystne aspekty prawnego ograniczenia produkcji i sprzedaży papierosów, w tym niebezpieczeństwo wzmocnienia i poszerzenia szarej strefy.
Dyrektywa w obecnym kształcie jest efektem kompromisu. Polityka UE ma dążyć do zniechęcenia obywateli do palenia papierosów, ale równocześnie należy zrobić wszystko, by ograniczyć nielegalny obrót. Trudno powiedzieć, czy taka polityka jest skuteczna. Zniechęcenie polega na podnoszeniu cen - już za trzy lata paczka papierosów ma kosztować 18 zł. Z drugiej strony wzrost cen zachęca przemytników do działania, na czym traci legalny sektor.
Nie jest łatwo znaleźć dobre wyjście
Nie da się wprowadzić prostego rozwiązania, który zadowoliłoby wszystkich. Rządy nie są do końca przekonane do ograniczeń, bo sprzedaż papierosów stanowi poważne źródło dochodów do budżetu, które łatwo policzyć. Koszty leczenia palaczy już nie są tak proste do obliczenia.

Oczywiście najlepiej by było, aby nikt nie palił. Być może jedynym rozwiązaniem jest przeczekanie tych kilkunastu lat, po których palenie przestanie być modne i problem sam się zmarginalizuje. Jedno jest pewne - wprowadzenie skanerów śledzących i rejestrujących obrót papierosami doprowadzi tylko do stworzenia nowego sektora gospodarki, który będzie tak samo żerować na palaczach, jak znienawidzona w UE branża tytoniowa.
Łukasz Piechowiak