Po kilku dniach zmasowanej wyprzedaży złotych kontraktów kurs złota wreszcie odbił się od 5-letniego dna. Pretekstu do zwyżki dostarczyły Chiny, ale na dłuższą metę dewaluacja juana może zaszkodzić notowaniom złota.


W środę o 11:20 kontraktami na złoto handlowano po kursie 1.118 USD za uncję, czyli o 0,8% wyżej niż dzień wcześniej. W ciągu pięciu ostatnich sesji notowania żółtego metalu wzrosły z 1.084 USD/oz. Strefa 1077-1085 USD/oz okazała się wsparciem, które póki co zatrzymało wyprzedaż kruszcu.
Wzrosty notowań złotych kontraktów należy traktować raczej jako techniczne odreagowanie bardzo silnych spadków z czerwca i lipca, które doprowadziły rynek do skrajnego wyprzedania. Tylko w poprzednim miesiącu kurs złota spadł o 6,6% pod koniec lipca, zaliczając najniższy poziom (1.077,10 USD/oz.) od lutego 2010 roku.
Jako przyczynę sierpniowej zwyżki notowań złota analitycy podają dewaluację juana, która uderzyła w rynki akcji i zwiększyła popyt na bezpieczne aktywa. Tyle że ta układanka ma istotne mankamenty logiczne. Chiny są największym rynkiem złota, a osłabienie juana podnosi ceny kruszcu w krajowej walucie, co może doprowadzić do spadku popytu w Państwie Środka. W tym kontekście decyzja Ludowego Banku Chin jest raczej zagrożeniem niż szansą dla notowań złota.
Z drugiej strony informacja, że już nawet Chiny przyłączają się do wojen walutowych jest dla złota pozytywna w długim terminie. Utwierdza przekonanie, że żadna fiducjarna waluta nie jest bezpieczna przed machinacjami władz. Jednak póki co rosnący w siłę dolar i fatalny sentyment do całego sektora surowcowego zniechęcają inwestorów do kupowania metali szlachetnych. Ceny złota w ujęciu dolarowym mogą wyznaczyć dołek bessy dopiero poniżej tysiąca dolarów za uncję.
Krzysztof Kolany


























































