Sędzia federalny w San Francisco uznał we wtorek, że wysłanie przez administrację Trumpa tysięcy żołnierzy do Los Angeles w reakcji na zamieszki było nielegalne. Decyzja nie jest jednak ostateczna, a administracja ma czas na odwołanie się, zanim wyrok wejdzie w życie.


Jak orzekł we wtorek sędzia Charles Breyer z sądu okręgowego w San Francisco, rozmieszczenie żołnierzy w Los Angeles pogwałciło ustawę Posse Comitatus, zabraniającą używania wojska do pełnienia funkcji organów ścigania za wyjątkiem powstań i rebelii. Breyer rozkazał pozostałym w metropolii żołnierzom powrót do baz lub ograniczenie ich funkcji do ochrony budynków federalnych.
Wstrzymał jednocześnie wejście w życie swojego nakazu do 12 września, dając czas administracji Trumpa na odwołanie się od wyroku. Ten sam sędzia, powołany przez Billa Clintona, już w czerwcu wydał nakaz powstrzymania rozmieszczenia wojsk w Los Angeles, lecz jego decyzja została później zmieniona przez sąd apelacyjny.
Według NBC News w mieście wciąż pozostaje około 300 żołnierzy Gwardii Narodowej. W czerwcu Trump wysłał do Los Angeles łącznie ponad 5 tys. żołnierzy, zarówno kalifornijskiej Gwardii Narodowej, jak i marines. Z zeznań i materiałów zaprezentowanych podczas procesu wynikało, że żołnierze pełnili nie tylko funkcje ochronne - jak twierdziła administracja Trumpa - lecz uczestniczyli w akcjach policyjnych, zatrzymaniach czy nalotach na farmy i zakłady pracy zatrudniające nielegalnych imigrantów.
Do ogłoszenia decyzji dochodzi po tym, jak Trump wysłał żołnierzy do Waszyngtonu w ramach walki z przestępczością i zapowiedział podobne decyzje wobec innych miast, m.in. Chicago czy Baltimore. W przypadku amerykańskiej stolicy prawo daje jednak większą swobodę rządowi federalnemu w zakresie bezpieczeństwa publicznego i egzekwowania prawa.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ mms/