[Aktualizacja, godz. 14:35] Szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere powiedział we wtorek telewizji ZDF, że Pakistańczyk podejrzany o dokonanie zamachu w Berlinie wyszedł na wolność z powodu braku dowodów, co oznacza, że sprawca ataku zbiegł. Zapewnił, że śledztwo i pościg są kontynuowane.
Niemiecka policja poszukuje w związku z poniedziałkowym zamachem terrorystycznym w Berlinie Tunezyjczyka Anisa A. poinformował w środę Der Spiegel w wydaniu internetowym.


Według tygodnika pod fotelem kierowcy ciężarówki użytej do zamachu znaleziono dokument tożsamości tego obywatela tunezyjskiego, najprawdopodobniej zaświadczenie o tym, że ma pobyt tolerowany (w Niemczech). Z dokumentu wynika, że Anis A. urodził się w 1992 roku w mieście Tatawin.
Anis A. kontaktował się z grupą aresztowanego niedawno Abu Walaa, ważnego przedstawiciela Państwa Islamskiego (IS) w Niemczech - podał "Sueddeutsche Zeitung".
Dziennik poinformował w środę, że podejrzany ukrywał się od grudnia 2016 roku. Według niemieckich mediów mężczyzna złożył wniosek o azyl w Niemczech i otrzymał pozwolenie na pobyt w tym kraju.
Der Spiegel pisze, że podejrzany jest też znany pod innymi nazwiskami i datami urodzenia. Wydawany w Moguncji dziennik Allgemeine Zeitung podał z kolei, że podejrzany to Ahmed A. i że jego dokument został wystawiony w Nadrenii Północnej-Westfalii. Agencja dpa informuje, powołując się na źródła w służbach bezpieczeństwa, że w tym kraju związkowym niezwłocznie podjęte zostaną "działania".
Według Sueddeutsche Zeitung i kilku innych mediów poszukiwany Tunezyjczyk został uznany za osobę stanowiącą zagrożenie; Der Spiegel wyjaśnia, że jest to stosowana przez policję kategoria osób, które są regularnie kontrolowane, ponieważ przypuszcza się, że w każdej chwili mogą próbować zamachu.
Wcześniej w środę niemieckie media informowały, że policja zatrzymała kolejnego podejrzanego w związku z poniedziałkowym zamachem w Berlinie, ale po jakimś czasie został on zwolniony. Pierwszego podejrzanego, zatrzymanego w poniedziałek pakistańskiego uchodźcę, zwolniono we wtorek z braku dowodów.
"Bild": kierowca polskiej ciężarówki miał walczyć z zamachowcem
Kierowca polskiej ciężarówki, wykorzystanej do poniedziałkowego ataku w Berlinie, żył do momentu zamachu - informuje dziennik "Bild". Z informacji gazety wynika, że Polak prawdopodobnie próbował powstrzymać zamachowca. Gazeta dotarła do raportu z sekcji zwłok, z którego ma wynikać, że Polak zginął dopiero na miejscu zamachu.
"Bild" cytuje osobę zbliżoną do śledztwa, która twierdzi, że w kabinie doszło do walki. Polski kierowca prawdopodobnie próbował powstrzymać napastnika, gdy zorientował się, że ten zamierza wjechać w tłum. Wtedy został ugodzony nożem, a następnie zastrzelony - czytamy w gazecie. Sprawca ataku uciekł z miejsca zdarzenia.
Niemiecki minister spraw wewnętrznych powiedział, że śledczy są na tropie prawdziwego sprawcy, ale jak dotąd nie udało się go ująć.
"Rzeczywiście, nie można wykluczyć, że sprawca zbiegł" - powiedział de Maiziere dziennikarzom ZDF. "Dlatego kontynuujemy śledztwo na pełnych obrotach. (...) Mamy punkty zaczepienia do pościgu. Nie tracę optymizmu co do postępów śledztwa" - mówił szef resortu spraw wewnętrznych. "Pozwólmy śledczym pracować" - dodał polityk CDU.
Uchodźca z Pakistanu, podejrzany o dokonanie zamachu na uczestników jarmarku świątecznego w Berlinie, został zwolniony - poinformowała wieczorem niemiecka prokuratura generalna w Karlsruhe.
Dotychczasowe wyniki śledztwa nie potwierdziły podejrzeń o popełnienie przestępstwa przez podejrzanego, który nie przyznał się do czynu - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej prokuratury. Badania nie potwierdziły jego obecności w szoferce ciężarówki, która wjechała w tłum ludzi na jarmarku świątecznym w Berlinie.
Przeczytaj także
De Maiziere powiedział, że wydarzenie w Berlinie było z pewnością "zamachem", zastrzegł jednak, że nie ma dowodów na islamsko-terrorystyczne podłoże tej zbrodni.
Prokurator generalny Niemiec Peter Frank sugerował już wcześniej, że zatrzymany obywatel Pakistanu podejrzany o skierowanie ciężarówki w tłum na jarmarku świątecznym w Berlinie może nie być sprawcą zamachu.
"Nie wiemy ostatecznie, czy sprawca był jeden, czy było ich kilku. Nie wiemy też z ostateczną pewnością, czy on lub ona mieli wspólników. Badania nie zostały ostatecznie zakończone" - powiedział Frank dziennikarzom w Berlinie.
"Musimy być może oswoić się z myślą, że zatrzymany wczoraj wieczorem jako podejrzany obywatel Pakistanu ewentualnie nie był sprawcą lub nie należał do grupy sprawców" - podkreślił prokurator.
Śledczy przyjmują, że zajście było zamachem o podłożu terrorystycznym - powiedział Frank.
40-tonowa ciężarówka wjechała w poniedziałek wieczorem w tłum uczestników jarmarku świątecznego na Breitscheidplatz w Berlinie. Domniemany kierowca został zatrzymany przez policję dzięki wskazówkom świadka, który twierdził, że śledził domniemanego sprawcę od momentu opuszczeniu przez niego rozbitej szoferki TIR-a.
"FT": władze Niemiec muszą bronić wartości pomimo zamachu
W obliczu ataku na niemieckie wartości i życie obywateli władze RFN muszą zrobić wszystko, aby ich bronić. Kanclerz Angela Merkel powinna wytrzymać polityczną presję i zachować dotychczasowy kurs polityczny - pisze w środę "Financial Times".
Londyński dziennik zauważa w komentarzu redakcyjnym, że poniedziałkowy zamach terrorystyczny na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie został przeprowadzony "w sercu stolicy kraju, podczas obchodów chrześcijańskiego okresu pokoju". W zamachu tym zginęło 12 ludzi, ale ucierpiały też "wartości, z których dumni są współcześni Niemcy". "Zabicie niewinnych ludzi wywołuje silne emocje, jednak mściwa reakcja jest tym, czego terroryści oczekują" - przekonuje "FT".
Dziennik przypomina, że w 2017 roku Merkel czekają wybory parlamentarne, ale już obecnie kanclerz jest poddana silnej presji ze strony przeciwników, zarówno z lewej jak i z prawej strony sceny politycznej. Krytykowana jest szczególnie za politykę otwartych drzwi wobec imigrantów i jej konsekwencje. Jednak według "FT" rząd Niemiec obecnie zaostrzył postępowanie wobec osób przybywających do kraju, a sama Merkel przyznała, że poczynione przygotowania na ich przyjęcie były niewystarczające. "Godne podziwu wysiłki na rzecz integracji, na które składają się programy nauki języka i pomocy w znalezieniu pracy były niewystarczające" - dodaje "FT".
Londyńska gazeta pyta retorycznie co w obliczu podjętych działań Merkel może jeszcze zrobić. "FT" przekonuje, że terroryzm jest "stałym elementem współczesnego świata i należy go przede wszystkim traktować jako problem bezpieczeństwa".
"Terroryzmu nie można traktować w taki sam sposób jak wypadków samochodowych. Rozwiązania techniczne są lepsze od destrukcyjnych teatralnych gestów" - dodaje "FT". Dlatego sugeruje, że Berlin nie powinien odpowiadać na tegoroczne ataki ogłaszając stan wyjątkowy, tak jak zrobiła to Francja, lub ograniczając wolności osobiste np. przez wprowadzenie zakazu noszenia burek. Umocni to bowiem obraz "hipokryzji nieliberalnego Zachodu, który walczy z islamem, a nie islamskimi terrorystami".
Gazeta uważa, że Niemcy muszą kontynuować proces integracji. "Wykluczanie lub izolowanie uchodźców, którzy są już w kraju jest zarówno niewykonalne jak i niezgodne z niemieckimi wartościami. W najbliższych miesiącach Merkel będzie poddawana rosnącej presji politycznej. Musi jednak wytrwać niezależnie od kosztów podczas wyborów" - podsumowuje "Financial Times".
Polska ambasada w Berlinie odpiera zarzuty firmy spod Gryfina o braku pomocy i milczeniu
Ambasada RP w Berlinie uznała w środę za nieuzasadnione zarzuty o braku pomocy i milczeniu wysuwane przez przedstawicieli firmy transportowej spod Gryfina, do której należy ciężarówka wykorzystana przez zamachowca do ataku na jarmark świąteczny w Berlinie.
"W zasadzie od poniedziałku wieczorem próbowaliśmy nawiązać kontakt z firmą transportową, odkąd było wiadomo, że samochód jest samochodem na polskich tablicach rejestracyjnych. Wysłaliśmy e-mail o godz. 22.40 mniej więcej na adres firmy po tym, jak kilkakrotnie nie udało nam się dodzwonić na numer telefonu wskazywany na stronie internetowej. Nie mieliśmy w nocy z poniedziałku na wtorek kontaktu na telefon alarmowy ambasady" - powiedział w środę dziennikarzom w Berlinie konsul generalny Marcin Jakubowski.
Jakubowski odniósł się w ten sposób do zarzutów przedstawicieli firmy transportowej spod Gryfina o braku pomocy i milczeniu ze strony polskiego MSZ i ambasady w Berlinie.
"Jesteśmy od wczoraj w stałym kontakcie z rodziną" - zapewnił konsul, precyzując, że kilkakrotnie kontaktował się zarówno z wdową po kierowcy, jak i z kuzynem Polaka, którego zwłoki znaleziono w szoferce porzuconej ciężarówki. Jak zaznaczył, "niezręczność sytuacji" polega na tym, że "cały czas działamy w sferze niepotwierdzonych przez stronę niemiecką informacji".
Konsul wyjaśnił, że ambasada cały czas nie ma ostatecznego potwierdzenia tożsamości polskiego kierowcy, pomimo tego, że rodzina tej osoby widziała jej zdjęcie i dokonała identyfikacji. "Oficjalnie cały czas czekamy na wyniki testów DNA, które ostatecznie, na sto procent potwierdzą, że chodzi o tę osobę" - powiedział Jakubowski, tłumacząc w ten sposób "pewną wstrzemięźliwość" w oficjalnym komunikatach polskiego przedstawicielstwa.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mc/ lm/ ap/