
siostra Małgorzata Chmielewska
- Nie jestem w zgromadzeniu zakonnym w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale we wspólnocie, w której są zarówno osoby, tak, jak ja, wybierające życie w celibacie, ale także małżeństwa - mówi siostra Małgorzata Chmielewska, biolog z wykształcenia i szefowa szeroko zakrojonego "biznesu", który ma na celu pomoc bezrobotnym z województwa świętokrzyskiego. Zamiast wypłacać im zapomogi, postanowiła ich zatrudnić.
- Wcześniej pukali do domu naszej Wspólnoty Chleb Życia z prośbą o chleb - opowiada siostra. Ale dawanie ryby zamiast wędki nie było zamiarem siostry Małgorzaty. Dlatego powstały manufaktury prababuni: szwalnia, stolarnia i przetwórnia. - Dzięki tej pracy pomagamy naszym pracownikom uwierzyć we własne siły, pokazujemy, że to praca, a nie zasiłek jest sposobem na życie - kontynuuje. W ubiegłym roku fundacja Domy Wspólnoty Chleb Życia dała pracę 91 osobom. Część to fachowy personel - pracownicy biurowi, nauczyciele i lekarze, pozostali - pracownicy zatrudniani przy produkcji w Skarbach Prababuni. Siostra Małgorzata nie nadzoruje jednak działalności bezpośrednio. - Na co dzień mieszkam na wsi świętokrzyskiej - mówi. - Jest nas tu kilka osób, które kręcą tym bieda-biznesem i sami nie pojmujemy, jak to wszystko działa - żartuje.

Sprzedaż produktów wyprodukowanych w manufakturze
Problemy społecznego interesu nie są inne niż te, z którymi borykają się tradycyjni przedsiębiorcy. Na pytanie o największe przeszkody, siostra odpowiada bez zastanowienia: - Zżera nas biurokracja. Pewne formy biurokratyczne są konieczne, ale narasta ona w zastraszającym tempie, w każdej dziedzinie naszej działalności - narzeka. Działalność fundacji podlega wszelkim kontrolom, z jakimi spotyka się każda firma. Chodzi o to, że prawo i reguły ekonomiczne nie są dostosowane do biedaków w żadnym kraju i w najlepszym przypadku rzuca się im zapomogi - mówi siostra.
Sklep, w którym można kupić takie produkty, jak przetwory, meble czy... bieliznę, nie jest działalnością gospodarczą. To działalność statutowa fundacji, która nie jest nastawiona na zysk... choć nie do końca. - Zysk jest, ale społeczny - mówi siostra Małgorzata. - Cały przychód idzie w towar i wynagrodzenie pracowników, jeśli zarabiamy więcej – zatrudniamy więcej. W tej chwili sklep notuje straty, które są pokrywane z darowizn i 1 procenta z PIT, przeznaczonego na działalność organizacji pożytku publicznego.

Produkcja w manufakturze
Cel działalności jest odmienny od tych, które stawia sobie wiele osób rozpoczynających karierę w biznesie. Nie chodzi tu o osiągnięcie wysokiego zysku jak najmniejszym kosztem albo o zapewnienie stałego wynagrodzenia właścicielowi firmy. Tu nadrzędnym zamiarem jest zapewnienie pracy (i płacy) jak największej grupie ludzi. Z fundacją i wspólnotą współpracuje również kilkudziesięciu wolontariuszy. - Robimy to wszyscy razem, każdy zgodnie ze swoimi umiejętnościami i zdolnościami - mówi siostra. - Bez wspólnoty nie zrobiłabym nic. To gra zespołowa - dodaje.
Zakon pojawił się jednak w życiu Małgorzaty Chmielewskiej stosunkowo późno. Najpierw skończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim. Pytanie nasuwa się samo: dlaczego właśnie takiego sposobu działalności, czy zdolności organizacyjnych lepiej nie wykorzystać tworząc swój własny, komercyjny biznes?
- Nigdy w życiu! - odpowiada siostra. Unikałam jak ognia trzech rzeczy: remontów, samochodów i papierów, a szczególnie rachunków i teraz z tego nie wychodzę - dodaje.
Próbuję z innej strony i pytam, czy przełożeni nie robili jej problemów, kiedy rozszerzała działalność Wspólnoty i fundacji. Produkcja bielizny nie kojarzy się raczej ze zgromadzeniami religijnymi. - Jakby każdy katolik miał pytać biskupa o zgodę na dobry uczynek, to biskupi by zwariowali - odpowiada bez skrupułów. I mówi o działalności jej przełożonych, która przeciętnemu człowiekowi może wydać się co najmniej osobliwa.
- Muzułmańscy rzemieślnicy z koczowniczych plemion produkują....katolickie różańce. Koraliki pochodzą z “różańców” muzułmańskich, a materiał na krzyżyki z puszek, czasem po piwie. Wygląda to bardzo ładnie i jest sprzedawane we Francji, a dochód zwracany wytwórcom - opowiada. - A elegancka bielizna wytwarzana w naszej manufakturze nie jest grzeszna sama w sobie, piękno życia i w tym się wyraża - tłumaczy siostra.

Produkty manufaktury
To nie jest praca na 8 godzin dziennie. - Członkowie Wspólnoty i wielu współpracowników nie liczą czasu, nie ma godzin pracy, po prostu to jest całe nasze życie - zapewnia siostra. - W tym oczywiście musi być modlitwa, a czasem i odpoczynek. Bez modlitwy nikt z nas by nie wytrzymał miesiąca. Ratuje nas....poczucie humoru i, nie ukrywam, twarda dyscyplina - dodaje.
Działalność fundacji polega, podobnie, jak w wielu tego typu przypadkach, na redystrybucji środków oraz pomocy wolontariuszy. Tu jednak chodzi nie o rozdawanie pieniędzy, ale o aktywizację. Czy 30 rodzin, które dzięki fundacji znalazły pracę i źródło utrzymania, to dużo? - Żeby być dobrym Samarytaninem, trzeba mieć pieniądze - mówi siostra, cytując swoją imienniczkę, Margaret Thatcher. A tych ciągle brak.
Mateusz Szymański
Bankier.pl
Zobacz też: |
» Babcia bizneswoman - jaką otwiera firmę? |
» Aniela Hejnowska: Gdyby to powiedział mężczyzna, nikt by tego nie zauważył |
» Anna Grodzka dla Bankier.pl: kobiety muszą pokazać swoją siłę w biznesie |