Można powiedzieć, że rządzący postawili zakład o wzrost polskiego PKB w 2025 r. Premier powołał się na szacunek MFW, a minister finansów nawet podbił stawkę, ogłaszając, że będzie jeszcze lepiej. Nie jest na straconej pozycji, bo w przeszłości wynik często przebijał prognozy.


Tradycyjna styczniowa aktualizacja prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) na temat perspektyw globalnej gospodarki, w tym polskiej, została wykorzystana przez rząd do odtrąbienia małego sukcesu. „Polska będzie w tym roku europejskim liderem wzrostu gospodarczego” – ogłosił premier Donald Tusk na platformie X.


„Według najnowszych prognoz MFW, w 2025 r. Polska gospodarka urośnie o 3,5% […] znacznie szybciej niż średnia dla gospodarek rozwiniętych (1,9%) i Unii Europejskiej (1,4%)” – wyliczał tamże minister finansów Andrzej Domański.
Informacja szybko się rozeszła w mediach jasko „dobre wiadomości” od premiera. Pomijając, że to optymizm oparty na zdarzeniu przyszłym, a więc niepewnym, cykliczną przecież aktualizację prognoz MFW, publikowaną raz na kwartał w raporcie „World Economic Outlook”, warto przedstawić w trochę szerszym kontekście.
Jak MFW prognozował w przeszłości ?
Prognozowany przez MFW wzrost polskiego PKB w 2025 r. o 3,5 proc. pojawił się już w aktualizacji z kwietnia 2024 r. i został utrzymany na tym samym poziomie w trzech kolejnych wydaniach raportu w lipcu i październiku 2024 r. oraz w najnowszym wydaniu ze stycznia 2025 r. Nie jest to zatem w istocie nowa prognoza.
Jeszcze w styczniu 2024 r. MFW przewidywał wzrost o 3,2 proc. w 2025 r. Zmiany wycen w ciągu roku są jednak naturalne ze względu na pojawiające się w międzyczasie nowe dane gospodarcze zasilające modele ekonometryczne. Przy tej okazji warto zauważyć, że w latach 2023-2024 prognozy MFW okazywały się nieco zbyt optymistyczne.
Można być tego pewnym jeśli chodzi o 2023 r., dla którego szacunki w ciągu roku wynosiły nawet 1,2 proc. wzrostu (lipiec 2023 r.). Według prognozy z paźdzernika wciąż było to 0,6 proc., a jak się okazało w statystykach, gospodarka tkwiła w stagnacji wyliczonej najpierw na 0,2 proc. i ostatecznie na 0,1 proc., według ostatnich danych GUS.
Z rokiem 2024 r. nie jest jeszcze wszystko jasne i jeszcze długo nie będzie, mając świadomość tego, że GUS rewiduje dane jeszcze przez kilka miesięcy po publikacji pierwszych odczytów. Wiemy jednak, że na podstawie dotychczas podsumowanych trzech kwartałów (te także mogą być rewidowane) w całym roku wzrost gospodarczy Polski może wynieść 2,8 - 2,9 proc. To co prawda, mniej więcej tyle, ile w styczniowym raporcie sugeruje MFW (2,8 proc.), ale w ciągu roku dwie jego aktualizacje sugerowały 3,1-proc. wzrost. W paźdzerniku 2024 r. podawał jeszcze prognozę na 3 proc.


Jak widać, ostatnio prognozy MFW są przeszacowane, ale w okresie lat 2013-2022, częściej zdarzały się niedoszacowania polskiej gospodarki. Na 40 kwartalnych aktualizacji raportu „World Economic Outlook”, aż 34 przewidywały wynik niższy od tego, który ostatecznie podał GUS.
Pytaniem otwartym pozostaje zatem jak będzie w 2025 r? Nie ulega wątpliwości, że ma być lepiej, co prognozuje nie tylko MFW, ale także Bank Światowy (ten akurat obniżył prognozę dla Polski na 2025 r. z 3,7 proc. do 3,4 proc.), Komisja Europejska (3,6 proc.), rządowe agencje, fundusze i ośrodki badawcze, ale też niezależne od rządu firmy konsultingowe.
Polski PKB na tle świata
Prognozowany wzrost faktycznie jest wyższy na tle wielu rozwiniętych krajów i wspólnot. Poza wspomnianą przez ministra finansów UE (1,4 proc.) można przywołać jeszcze w szczególności prognozowany wzrost Japonii (1,1 proc.), Wlk. Brytanii (1,6 proc.), USA (2,8 proc.), Australii (2,1 proc.), Meksyku (1,4 proc.), ale przede wszystkim ocierających się o stagnację Niemiec (0,3 proc.), Francji (0,8 proc.) czy Włoch (0,7 proc.).
Są jednak też kraje, które będą wg prognoz rozwijać się szybciej niż Polska. To m.in. Argentyna (5 proc.), Egipt (3,6 proc.), którym jednak nie ma co zazdrościć sytuacji gospodarczej. W zestawieniu MFW znajdziemy jeszcze Malezję (4,7 proc.), Filipiny (6,1 proc.) czy Kazachstan (5,5 proc.).


Warto jednak w tym miejscu powiedzieć, że prognozowanie kondycji światowej gospodarki w 2025 r., jest o tyle trudniejsze, że w USA na fotel prezydenta wrócił Donald Trump z mocno protekcjonistycznym programem gospodarczym, którego realizacja będzie miała przełożenie na większość dużych gospodarek. Nowe cła, obniżenie podatków, odwrót od zielonej energii, klimatycznych regulacji etc. To tylko kilka z najważniejszych deklaracji nowego prezydenta.
„Wojny handlowe dotkną zwłaszcza Chiny. […] Europa poniesie mniejsze straty (~0,4% PKB), ale zamortyzuje je cięciem stóp. Polska nie odczuje dużego wpływu ceł z USA, bo jej ekspozycja na amerykański rynek jest relatywnie mała, a polscy eksporterzy mają większe problemy - europejski popyt i mocny złoty” – piszą w styczniowym raporcie specjalnym analitycy z Pekao.
Wysokie cła importowe oraz zakończenie wojny w Ukrainie w połączeniu z obniżkami podatków skutkować będą zwiększeniem deficytu fiskalnego [USA - przyp. red.] i zadłużenia publicznego przy jednoczesnym zmniejszeniu PKB względem status quo oraz zwiększeniu presji inflacyjnej i na rynku pracy – piszą z kolei w najnowszym raporcie z prognozami na 2025 r. pt. „Rejs w nieznane”, eksperci z PKO. „Wprowadzenie wysokich ceł przełożyłoby się także, głównie pośrednio przez Niemcy, na pogorszenie sytuacji polskich eksporterów i producentów” – dodają.
Wzrost na barkach polskiego konsumenta
Niepewność wydaję się większa niż zwykle, a zatem prognozy dotyczące 2025 r., w tym wzrostu polskiej gospodarki, to zakład wysokiego ryzyka, którym grają rządzący. Czy mają aż tak mocne karty? Głównym czynnikiem, który wymienia MFW swoim styczniowym raporcie, jest spodziewane odbicie popytu krajowego, głównie ze względu na wzrost konsumpcji prywatnej, napędzanej silnym wzrostem płac nominalnych i niższą inflacją.
To jednak tylko jedna ze składowych wliczana do PKB, w której, chociaż analitycy pokładają duże nadzieje, może zawieść oczekiwania. Mimo że konsument nie umarł, to boomu konsumpcyjnego nie będzie – uważają ci z Pekao. Drudzy z PKO zauważają z kolei, że „zmiany zwyczajów konsumenckich, związane ze wzrostem zamożności społeczeństwa i zmianą jego struktury demograficznej, są nieuniknione”. Z całą pewnością to na barkach polskiego konsumenta (znowu) ma opierać się wzrost gospodarczy Polski w 2025 r.
W prognozach oczekuje się jeszcze wzrostu inwestycji, ale głównie publicznych, także dzięki oczekiwanej przez MFW, większej absorpcji funduszy unijnych z pakietu Next Generation EU (NGEU) zgodnie KPO. Tu jest istotne pole do działania dla władz. „Polska najzwyczajniej nie może też sobie pozwolić na stagnację w inwestycjach, by nie pogłębiać luki w zakresie stosowania nowoczesnych technologii, technicznego uzbrojenia pracy i źródeł energii” – przestrzegają eksperci z PKO.
W obliczu wspomnianego protekcjonizmy USA wielką niewiadomą pozostaje wpływ międzynarodowej wymiany handlowej na polską gospodarkę. MFW zauważa, że słaby popyt w strefie euro hamuje eksport, który „stał się obciążeniem dla wzrostu”.
Na eksporterach odbija się także silny kurs złotego, który poza globalnymi trendami jest wypadkową polityki monetarnej prowadzonej przez RPP, bez żadnej obniżki stóp procentowych w 2024 r. i wątpliwymi, wobec ostatnich słów prezesa NBP, szansami na obniżkę w 2025 r. „Polscy eksporterzy są znani ze swojej elastyczności, a prognozy dla ich rynków zbytu się poprawiają, dlatego w przyszłość patrzymy z ostrożnym optymizmem” – czytamy jednak w raporcie PKO.
O ile więc projekcja wzrostu polskiego PKB o 3,5 proc. w 2025 r. została ogłoszona przez premiera, jako „dobre wiadomości”, a wręcz sukces, o tyle lepiej ją rozpatrywać jako zadanie do wykonania. Złośliwi powiedzą, że mniej ambitne niż przewiduje jego rząd. Przecież przygotowana przez jego gabinet ustawa budżetowa na 2025 r., zakłada wzrost PKB o 3,9 proc.
Sukces będzie można ogłosić, dopiero gdy prognoza, przynajmniej z założeń MFW się spełni, a jeszcze lepiej, gdy zostanie wyraźnie przebita, co w przeszłości przecież się często zdarzało. Minister finansów Andrzej Domański złożył nawet deklarację: „Przegonimy prognozy. Polska gospodarka będzie rozwijać się szybciej”. Teraz wystarczy tylko spełnić obietnicę.
Michał Kubicki