Rząd chce całkowicie zakazać reklam OFE. W ten sposób państwo próbuje uchronić obywateli przed oszukańczymi reklamami o emeryturze pod palmami. Za reklamowanie Otwartych Funduszy Emerytalnych grozi kara miliona złotych lub dwóch lat więzienia.
„Zakazane jest prowadzenie działalności polegającej na publikacji i emisji reklam dotyczących otwartych funduszy” – taki artykuł znalazł się w projekcie ustawy umieszczonej na stronach resortu pracy. Celem jest ochrona obywateli przed reklamami wprowadzającymi w błąd, np. o tym, że pozostanie w OFE jest lepsze od przekazania pieniędzy do ZUS-u, bo dzięki temu można liczyć na wyższą stopę zwrotu, a co za tym idzie – większą emeryturę.
Prawie 15 lat temu reklamy OFE sugerowały, że dzięki inwestycjom na rynku kapitałowym Polacy w przyszłości mogą liczyć na dostatnie życie, dokładnie takie, jakie prowadzą np. niemieccy emeryci, którzy wakacje spędzają w ciepłych krajach. Po latach okazało się, że byłoby to tylko możliwe, gdyby spełniło się szereg czynników, które na nasze nieszczęście nie miały miejsca.
To nie jest reklama OFENa przeszkodzie stanęła wadliwa konstrukcja systemu emerytalnego, która w zbyt dużym stopniu obciążała finanse publiczne. Do tego dochodziły bardzo wysokie opłaty i prowizje pobierane przez OFE oraz nie tak różowa sytuacja na rynkach finansowych. To wszystko sprawiło, że stanęliśmy przed koniecznością reformy OFE. Może gdyby wcześniej wprowadzono odpowiednie korekty, to dzisiaj nie trzeba by dokonywać tak radykalnych zmian? Na to pytanie już nie poznamy odpowiedzi.
Dlaczego jeszcze nie będzie reklam OFE?
Kłopot w tym, że zakaz reklamy Otwartych Funduszy Emerytalnych to kolejny dowód na to, że właściwą intencją ustawodawcy jest rozmontowanie tego systemu. Widać to wyraźnie na przykładzie rzekomej dobrowolności pozostania w II filarze. Otóż obywatel, który zechce pozostać w OFE, będzie miał trzy możliwości powiadomienia o tym odpowiedniej instytucji.
Może oczywiście osobiście udać się do urzędu. Jest to utrudnione dla osób, które mieszkają w mniejszych miejscowościach. Druga opcja to poczta, ale tutaj możemy spodziewać się szeregu komplikacji, np. w postaci źle wypełnionego druku lub zniechęcającej kolejki na poczcie. Trzecia droga to powiadomienie za pośrednictwem internetu, a dokładnie platformy e-Puap. Jednak wymaga ona zarejestrowania się online i osobistego potwierdzenia swoich danych w wybranej instytucji.
To wszystko sprawia, że pozostanie w OFE wcale nie będzie takie proste. Dodajmy do tego zakaz reklamy funduszy emerytalnych. Nie będą one miały możliwości powiadomienia obywateli o tym, że ci mogą dalej pozostać ich klientami, co stawia je na przegranej pozycji. W mojej opinii wszelka reklama wprowadzająca w błąd klientów powinna być karana. Nie rozumiem, dlaczego OFE mają być pod silniejszą kontrolą niż sprzedawcy butów lub płynu do naczyń. To wszystko sprawia, że intencje ustawodawcy stają się oczywiste – nie chodzi o dbanie o prawo wyboru obywateli, tylko uzurpowanie sobie prawa do decydowania w imieniu całego społeczeństwa
Łukasz PiechowiakBankier.pl






















































