Zagraniczni spekulanci postanowili wykorzystać dzień wolny w Polsce i w poniedziałek nieco poturbowali złotego. Naszej walucie nie sprzyja siła dolara amerykańskiego, który na parze z euro jest najmocniejszy od przeszło pół roku.


Gdy w Polsce obchodzono Dzień Niepodległości, handel na rynku złotego odbywał się bez udziału krajowych banków. Taką okazję ktoś postanowił wykorzystać i nieco „zahuśtać” kursem polskiej waluty. Kurs euro bez żadnych wyraźnych powodów w poniedziałek poszedł w górę aż o 5 groszy i zatrzymał się dopiero na poziomie 4,3648 zł.
Nie był to pierwszy raz, gdy w dzień wolny w Polsce na rynku złotego dzieją się dziwne rzeczy. Zwykle już następnego dnia notowania walut wracały do normalności. Jednak we wtorek rano złoty nadal słabł. Do 10:00 kurs euro urósł o blisko grosz, podnosząc się do poziomu 4,3586 zł. W efekcie para euro-złoty porusza się blisko najwyższych poziomów od stycznia.
Złotemu cały czas ciąży siła dolara amerykańskiego, który umacnia się od końcówki września. Czyli od momentu, w którym rynek zdał sobie sprawę z tego, że to najprawdopodobniej Donald Trump zostanie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Zdaniem ekonomistów PKO BP na obecnym etapie trudno jest wskazać, na ile rynki wyceniły już hipotetyczne póki co przyszłe działania administracji Trumpa i ich możliwe konsekwencje gospodarcze.
- Można jednak wskazać, że w poniedziałek kurs indeksu dolara (DXY) dotarł do linii trendu poprowadzonej od szczytu z października 2023 r., a indeks reprezentujący siłę euro osiągnął dolne ograniczenie budującego się od II kw. 2023 r. trendu bocznego – stwierdzili ekonomiści PKO BP.
- Dopóki te istotne technicznie poziomy nie zostaną pokonane dalsza istotna deprecjacja PLN będzie mało prawdopodobna, co oznaczałoby, że kurs USD/PLN powinien utrzymywać się poniżej szczytu z kwietnia 2024 r. (okolice 4,1250), a EUR/PLN poniżej strefy 4,38-4,39, gdzie widzimy najbliższe istotne opory - dodali.
We wtorek rano dolar drożał o blisko dwa grosze, osiągając cenę 4,1018 zł. Nad ranem amerykańska waluta była kwotowano nawet po 4,1087 zł – czyli najwyżej od kwietnia. To pochodna dalszego spadku kursu EUR/USD, który we wtorek znalazł się najniżej od przeszło pół roku.
Mocno – bo o 2,7 grosza – w górę szły także notowania franka szwajcarskiego, którego rynek wyceniał na 4,6500 zł. Jest to kontynuacja trwającego od wiosny trendu wzrostowego na parze frank-złoty. Funt brytyjski kosztował 5,2561 zł po tym, jak dzień wcześniej był najdroższy (5,2718 zł) od 13 miesięcy.
KK