Końcówka lata i początek jesieni to okresy, kiedy Polacy tłumnie ruszają do lasów w poszukiwaniu grzybów. Choć często traktuje się to jako coś oczywistego, to warto wiedzieć, że brak znajomości przepisów podczas grzybobrania może być kosztowny. Kwoty mandatów są wysokie i istnieje spora szansa, że nawet udane zbiory nie będą w stanie wartości grzywny zrekompensować.


Polskę uznaje się za światową czołówkę, jeśli chodzi o zbieranie grzybów oraz ich eksport. Choć Jarosław Kaczyński obiecywał wolność chodzenia na grzyby, to Komisja Europejska nie planuje żadnych aktów prawnych regulujących te produkty. W naszym kraju nie ma żadnych limitów zbierania grzybów, z czym można się spotkać np. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii.
Jeśli chodzi o zbieranie grzybów, to należy zaznaczyć, że ma to swoją formalną nazwę i jest regulowane przepisami. Według ustaw zbieranie grzybów to “pozyskiwanie produktów niedrzewnych”, które zalicza się do “ubocznego użytkowania lasów”.
Czy za zbieranie grzybów można dostać mandat?
Business Insider podaje, że tę aktywność regulują dwie ustawy oraz jedno rozporządzenie. Po pierwsze, nie można pozyskiwać runa z upraw leśnych, których wysokość nie przekracza czterech metrów, a także z ostoi dla zwierząt, ze źródlisk potoków i rzek, obszarów zagrożonych erozją czy plantacji doświadczalnych.
Dodatkowo należy pamiętać o tym, że nie można zbierać grzybów na terenie parków narodowych. W takim przypadku na zbierających czeka całkiem dotkliwa grzywna, ponieważ może to kosztować nawet 500 zł.
Podczas grzybobrania trzeba uważać na leśne otoczenie. W Kodeksie wykroczeń znajdziemy informację, że "niszczenie ściółki, grzybni oraz grzybów (nawet tych trujących) jest zakazane". Za nieuważne zbieranie czy niszczenie nawet tych niejadalnych grzybów może zostać nałożona kara w wysokości do 5000 zł.
PB