

Podatek od supermarketów wywoła rewolucję w handlu i mocno uderzy w polski kapitał — uważają eksperci. Swoją część rachunku zapłaci też Kowalski.
Eksperci OC&C Strategy Consultants i firmy konsultingowej Crido Taxand wzięli pod lupę podatek, który wkrótce zapłacą sklepy wielkopowierzchniowe. Jeden z flagowych pomysłów PiS ma dać budżetowi 3,5 mld zł ekstradochodu rocznie, wspomóc rodzimy biznes w walce z zagranicznymi sieciami handlowymi oraz poprawić pozycję konkurencyjną małych podmiotów.
Opodatkowany będzie handel detaliczny w sklepach o powierzchni powyżej 250 mkw. i przychodach miesięcznych ponad 700 tys. zł, a stawka podatku będzie progresywna i wyniesie maksymalnie 2 proc. — Na pewno można wygenerować kilka miliardów złotych do budżetu. Będzie to jednak podatek głównie od sieci spożywczych — podkreśla Marek Zdziech, partner w OC&C.
Rachunek płaci klient
Rewolucja w handlu, którą może wywołać nowy podatek, może silnie zmienić prokonsumencki obraz sprzedaży detalicznej, bo po kieszeni dostaną nie tylko przedsiębiorcy, ale też Kowalski.
— Wśród firm, które zostaną obłożone podatkiem, widać wyraźne dysproporcje na poziomie przychodów, one przekładają się na siłę negocjacyjną sieci — zwraca uwagę Grzegorz Przytuła, menedżer w OC&C. Podkreśla, że duże sieci są o wiele tańsze niż małe i średnie, co jego firma sprawdziła na koszyku 45 podstawowych produktów. Różnica sięga aż 7 proc., dlatego giganci będą mogli znacznie łatwiej podnieść ceny sprzedawanych towarów, a pole manewru małego i średniego handlu będzie ograniczone.
Eksperci OC&C wyliczyli, że dla przeciętnej rodziny, która robi zakupy w największych sieciach marketów, roczne wydatki wzrosną o 1,4 proc., czyli 118 zł.
— Dzięki pozycji negocjacyjnej duzi gracze mogą wywierać też wpływ na dostawców, którzy będą musieli gdzieś odzyskać utraconą marżę — uważa Grzegorz Przytuła. Najłatwiej będzie to zrobić, podnosząc ceny dla mniejszych sieci, które doliczą to do rachunku Kowalskiego.
Czytaj więcej w dzisiejszym "Pulsie Biznesu"