W czasach wyjątkowo trudnych dla kredytobiorców, gdy koszt pożyczonego pieniądza rośnie, a zdolność kredytowa drastycznie spada, osoby, które chcą uzyskać finansowanie w pożądanej wysokości, coraz częściej muszą się ratować nieszablonowymi rozwiązaniami. Jednym z nich jest zaciągnięcie kredytu jeszcze z kimś.


Wspólne zaciągnięcie kredytu może (ale nie musi) zwiększyć szansę na uzyskanie odpowiedniego finansowania. Kto może zostać współkredytobiorcą i na jakich warunkach? Sprawdzają eksperci portalu GetHome.pl.
Zanim odpowiemy na to pytanie, poświęćmy kilka słów na opis sytuacji rynkowej z punktu widzenia osób przymierzających się do zaciągnięcia kredytu. Ta jest oczywiście drastycznie niekorzystna. Po serii podwyżek stóp procentowych z nieomal zera jesienią zeszłego roku obecnie stopa referencyjna NBP wynosi już 6 proc., a WIBOR 6M ponad 7 proc. Do tego trzeba doliczyć marżę banku, by uzyskać całościowe oprocentowanie kredytu.
Taki stan rzeczy oczywiście drastycznie uderza w zdolność kredytową klientów. Według raportu analityków PKO BP z końca kwietnia (od tej pory stopy procentowe jeszcze wzrosły) zdolność kredytowa przeciętnego klienta zmniejszyła się aż o ponad połowę w porównaniu do minionych 12 miesięcy. Dla przykładu: w Warszawie modelowa, średnio zarabiająca rodzina z dzieckiem, gdyby w kwietniu złożyła wniosek kredytowy, mogłaby liczyć na nieco ponad 400 tys. zł. Z danych ekspertów PKO BP wynika, że jeszcze w zeszłym roku miałaby szansę na ponad 1,1 mln zł.
Współkredytobiorca, czyli kto?
Kolejna osoba, która przystępuje do kredytu, oczywiście zwiększa bezpieczeństwo spłaty zobowiązania. Odpowiada ona za regulację comiesięcznych rat w takim samym stopniu jak “pierwszy” z kredytobiorców. Kim jest współkredytobiorca? Najprościej rzecz ujmując - to człowiek, który również podpisał się pod umową, tak więc i on zaciągnął kredyt.
Bank oczywiście weźmie pod uwagę dochody takiej osoby, określając kwotę, którą może pożyczyć. Znaczenie w tym przypadku ma wskaźnik DTI (debt to income), a więc relacja comiesięcznych obciążeń z tytułu kredytu (ale i innych zobowiązań) do dochodu kredytobiorcy. Bank sprawdzi sytuację finansową drugiej osoby podpisanej pod umową, ale tu ważne zastrzeżenie. Jego sytuacja finansowa może polepszać, ale też i pogarszać naszą wiarygodność finansową. Drugi wariant może mieć miejsce np. wtedy, gdy współkredytobiorca ma wiele innych zobowiązań, spóźnia się z terminowym regulowaniem rat i ma negatywną historię kredytową.
Generalnie jednak, jeśli druga osoba nie ma złej sytuacji, jej przystąpienie do kredytu będzie zwiększać prawdopodobieństwo uzyskania finansowania w odpowiedniej wysokości. Suma dochodów obu osób zwiększa szansę spłaty zobowiązania. Nie bez znaczenia jest również fakt, że obie osoby solidarnie odpowiadają za spłatę kredytu. Jeśli więc jednej powinie się noga, np. straci prac, bank będzie wymagał spłaty od drugiego ze współkredytobiorców.
Dla banku nie ma też żadnego znaczenia, jakie relacje łączą osoby podpisane pod umową - czy są to rodzice, partnerzy, czy ludzie zupełnie sobie obcy. Współkredytobiorcą może zostać każdy, kto wyraża taką wolę. W praktyce niczym nie różni się też kredyt dla małżeństw od kredytu dla dwóch osób niebędących w związku, co jednak istotne: ewentualny rozwód nie wpływa w żaden sposób na anulowanie zobowiązania kredytowego któregoś ze współkredytobiorców.
Nie ma znaczenia też fakt, że wskutek podziału majątku tylko jeden z małżonków uzyskał prawo do mieszkania, drugi i tak ciągle będzie zobowiązany spłacać kredyt. Ratunkiem dla rozwodników w tej sytuacji jest przeniesienie kredytu na jedną osobę, o ile ma odpowiednio dobrą kondycję finansową, lub też sprzedaż mieszkania i spłata kredytu.
Co bardzo istotne - choć współkredytobiorca w takim samym stopniu odpowiada za spłatę zobowiązania kredytowego, nie musi być on współwłaścicielem nieruchomości. Taką formułę zresztą nierzadko się spotyka np. wtedy, gdy dzieci zaciągają kredyt wspólnie z rodzicami. Ci drudzy nie są właścicielami nabytej nieruchomości, ale przystępują do umowy kredytowej. Współkredytobiorców może być zresztą wielu - w niektórych bankach nawet ośmiu. Nie spotyka się natomiast sytuacji, w której żaden ze współkredytobiorców nie byłby właścicielem nieruchomości.
Formalności i warunki
Co do zasady współkredytobiorca musi wypełnić te same formalności co druga z osób podpisana na umowie. Musi dostarczyć dokumenty potwierdzające sytuację finansową, będzie też tak samo sprawdzany pod kątem zarobków, wydatków, historii kredytowej, wieku itp. Współkredytobiorca będzie więc musiał okazać bankowi zaświadczenie o zarobkach, pokazać umowę o pracę lub umowę cywilnoprawną regulującą zarobkowanie itp.
Z dzielenia odpowiedzialności za kredyt można zrezygnować, o ile zgodzi się na to bank. Współkredytobiorca składa odpowiedni wniosek w tej sprawie, a bank analizując go, sprawdza, czy drugi z dłużników samodzielnie poradzi sobie ze zobowiązaniem. Od tego głównie zależy ewentualna zgoda banku na odstąpienie od kredytu.
Choć współdzielenie kredytu to bardzo kusząca alternatywa, zwłaszcza w czasach gdy zdolność kredytowa mocno spada, warto nad takim rozwiązaniem porządnie się zastanowić i dotyczy to każdej z osób podpisanych na umowie. “Dodatkowy” kredytobiorca, który często chce pomóc temu “głównemu”, musi pamiętać, że różne są koleje losu i koleje relacji międzyludzkich, a on w takim samym stopniu odpowiada za kredyt jak ta druga osoba. Z kolei kredytobiorca “główny” powinien w chęci podwyższenia sobie zdolności kredytowej również brać pod uwagę, że druga z osób podpisanych na umowie - np. rodzic - może w późniejszym terminie nie mieć wystarczających środków czy możliwości, by go “odciążyć” i za niego regulować raty. Jeśli więc “przeszarżuje” z wielkością zaciągniętego kredytu, a w międzyczasie koszty finansowania wzrosną, jak ma to miejsce obecnie, to ostatecznie on stanie przed koniecznością spłaty. Zaciągając kredyt, nawet z kimś, powinien opierać się na własnych możliwościach finansowych i liczyć na siebie.
Marcin Moneta