Od wejścia w życie zasady przesunięcia odpowiedzialności minęło w USA już 10 miesięcy. Amerykanie nadal jednak denerwują się przy sklepowych kasach. Terminale obsługujące mikroprocesor działają w 3/4 placówek, a w pozostałych płaci się po staremu. Klienci skarżą się, że nigdy nie wiadomo, jak należy użyć plastiku.
„Ameryka musi się zdecydować. Czy wkładamy karty do czytnika, czy przeciągamy je? Jestem już zmęczony wyglądaniem jak idiota przy kasie” – ten tweet przytoczony przez "The New York Times", w nieco mniej cenzuralnej formie, na tyle dobrze oddaje nastroje amerykańskich konsumentów, że podało go dalej ponad 54 tys. użytkowników Twittera. Dylematy przy kasie to efekt wprowadzenia kart z mikroprocesorem w standardzie EMV. Stany Zjednoczone przez lata ociągały się z przejściem na nową technologię, a teraz równolegle funkcjonują stare rozwiązanie (przeciąganie paska magnetycznego) i nowe (włożenie karty do czytnika).
Teoretycznie początkiem nowej ery w płatnościach kartowych za oceanem był 1 października 2015 r. Wówczas w życie weszła narzucona przez organizacje płatnicze zasada przesunięcia odpowiedzialności. Mówi ona, że straty z oszustw kartowych dokonanych starymi plastikami (z paskiem magnetycznym) ponosi ta strona, która nie wdrożyła technologii EMV. Duże sieci handlowe zdecydowały się zainwestować w nowe terminale, chroniąc się w ten sposób przed nieuchronną falą wyłudzeń. Mniejsze sklepy, gdzie oszustwa nie były do tej pory znaczącym problemem, zbagatelizowały sprawę. W efekcie, po 10 miesiącach, 25 proc. placówek handlowych nadal stosuje „swipe” (przeciąganie karty) zamiast „dip”.
America has GOT to get on the same page.
— Chaz N'oire. (@chase_august) August 1, 2016
ARE WE SWIPING OR INSERTING INTO THE CHIP READER CAUSE IM TIRED OF LOOKING DUMB AF @ CHECKOUT
Klienci i detaliści nie są zadowoleni z nowych porządków i panującego w okresie przejściowym bałaganu. Powszechnie zwraca się uwagę na fakt, że płatność kartą z chipem trwa dłużej. Może ją przerwać np. zbyt krewki konsument, który za wcześnie wyjmie plastik z terminala. W dodatku proces wydłuża konieczność złożenia podpisu – w USA nie zdecydowano się na użycie numeru PIN jako formy potwierdzania transakcji.


Visa i MasterCard wprowadzają „szybki chip”
Organizacje płatnicze poważnie podeszły do narzekań handlowców skarżących się na wydłużające się kolejki. W kwietniu Visa Inc. przedstawiła specyfikację Quick Chip, która ma skrócić czas potrzebny na sfinalizowanie transakcji. Wkrótce podobnym rozwiązaniem pochwalił się MasterCard (M/Chip).
3 sierpnia wystartowało pierwsze wdrożenie Quick Chip w sieci supermarketów New Leaf Community Markets. Główną korzyścią z nowego podejścia do przetwarzania transakcji ma być możliwość wczytania karty w trakcie skanowania towarów w kasie, a więc jeszcze przed momentem, w którym znana jest łączna kwota obciążająca klienta. Płatnik może włożyć kartę do czytnika i po kilku sekundach ją wyjąć.
Visa zrezygnowała z kilku kroków przewidzianych w „pełnej” transakcji EMV. Ponieważ odpada możliwość weryfikacji PIN offline, wycięto jeden z etapów komunikacji terminal–karta. Pominięto także krok po zakończeniu transakcji – przetwarzanie skryptu wydawcy, który nie znajduje zastosowania w USA. W ten sposób udało się skrócić czas operacji o kilka sekund, a jednocześnie obniżyć wymagania związane z certyfikacją terminala (część detalistów ma nowy sprzęt, ale czeka w kolejce na jego sprawdzenie i dopuszczenie do obrotu).
Jak wynika z podręcznika Visa dotyczącego Quick Chip, terminal przygotowuje kryptogram przesyłany do banku jako prośba o autoryzację (ARQC) z wstawioną „zaślepką” w miejsce kwoty transakcji. Informacja o tym, ile należy pobrać z rachunku klienta dodawana jest na późniejszym etapie. Karta nie musi już wówczas znajdować się w czytniku – stąd oszczędność czasu.
Płatności mobilne rozwiążą bolączki?
Na zamieszaniu z nowymi kartami mogłyby skorzystać systemy płatności mobilnych, zwłaszcza że nowoczesne terminale muszą obsługiwać transakcje zbliżeniowe (to wymóg organizacji). Płatność Apple Pay, Samsung Pay lub Android Pay nie jest o wiele krótsza, ale subiektywnie przebiega bardziej sprawnie, niż z użyciem tradycyjnego plastiku. Mimo dynamicznego wzrostu m-portfele nadal są jednak tylko marginesem rynku. Tymczasem Amerykanie przyzwyczajają się do dobrze znanej nam chwili niezręcznej ciszy, gdy terminal odczytuje kartę i czeka na odpowiedź z banku.