W sobotę w Sejmie odbyły się zorganizowane przez PiS konsultacje eksperckie pt. "Powódź 2024: przyczyny i skutki". Jak wskazał przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak, konsultacje miały odpowiedzieć na pytania dotyczące powodzi w województwie dolnośląskim i opolskim. "Co zawiodło? Jak zapobiegać zagrożeniu? Jak walczyć ze skutkami? Jak pomóc mieszkańcom?" - wymienił Błaszczak. W konsultacjach wziął udział m.in. były komendant główny Państwowej Straży Pożarnej gen. Bartkowiak.


Były komendant główny PSP gen. Andrzej Bartkowiak poinformował, że w kulminacyjnym momencie operacji powodziowej, czyli 13 września zaangażowano tylko 700 strażaków, podczas gdy w dyspozycji było ich 250 tys.
Podkreślił, że "nie ma większej armii w Polsce niż straż pożarna". Jednocześnie wskazał, że 13 września w działania powodziowe zaangażowano tylko 700 strażaków, podczas gdy w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym jest 250 tys. ratowników "gotowych do działań". "31 tys. funkcjonariuszy PSP, 220 tys. wyszkolonych druhów oraz ponad 400 tys. stowarzyszonych w OSP - i którzy są gotowi do niesienia pomocy" - wymienił.
Były komendant przedstawił chronologicznie wydarzenia, jakie miały miejsce przed i po zalaniu pierwszych miejscowości. Jak poinformował, są to wnioski z analizy dokumentów, które otrzymał od posła PiS Pawła Szefernakera, które ten otrzymał od szefa MSWiA Tomasza Siemoniaka.
Bartkowiak poinformował, że 10 września przyszły pierwsze informacje o zagrożeniach z mechanizmu unijnego, z którym sprzężone jest Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa Komendanta Głównego. Natomiast 11 i 12 września spłynęły kolejne informacje o zagrożeniach trzeciego stopnia dla terenów Dolnego Śląska, Opolskiego.
Dodatkowo, jak przekazał, spływały informacje od komendantów z Czech, "którzy dzwonili do swoich polskich odpowiedników i mówili: idzie do was wielka woda, taka jak w 1997 r., może nawet większa". "Jaki był przekaz informacyjny? Trudno dziś to ocenić, ale chronologia czasowa pokazuje, że nie do końca to wszystko zagrało" - ocenił.
Generał poinformował, że z dokumentów wynika, że Komendant Główny wydał pierwsze dyspozycje 11 września. "Sprawdzał gotowość bojową w szkołach strażackich, w szkołach aspirantów i w Akademii Pożarniczej. Następnie pierwsze zapotrzebowanie na wsparcie przyszło 11 września z Wrocławia i wysłano 36 strażaków i kilkanaście samochodów. W tym dokumencie jest potem napisane, że nastąpiły następne dysponowania itd." - powiedział.
Przeczytaj także
"W pewnym momencie, nie ukrywam, że nie mogłem siedzieć w domu spokojnie i zacząłem się interesować coraz bardziej tą sprawą. Wykonałem kilka telefonów i dowiedziałem się, że w kulminacyjnym momencie operacji, czyli 13 września, zaangażowanych było 700 strażaków z Polski" - poinformował Bartkowiak.
"Mówimy o powodzi, która jest największa od 14 lat. Nie trudno poczuć, że nie wszystko zostało zrobione tak, jak trzeba" - ocenił.
Przeanalizowano działania wojskowe
Z kolei, analizując działania wojskowe, b. zastępca szefa Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji płk Marcin Stachowski powiedział, że 10 i 11 września zaczęto budowanie zgrupowań zadaniowych, a - jego zdaniem - był to czas, kiedy te zgrupowania "powinny już wyjść".
Dodał, że dopiero 13 września premier otrzymał meldunek o gotowości do działania zgrupowań zadaniowych. "Do tego momentu wojsko działało dobrze, bo nie było jednej rzeczy - wniosku wojewody o wsparcie wojska" - wskazał pułkownik.
Stachowski zauważył, że pierwszy wniosek o "użycie" wojska został wysłany przez wojewodę wielkopolskiego w związku z wylaniem rzeki Barycz. "To nie był wojewoda opolski ani dolnośląski" - podkreślił.
W ocenie pułkownika, okres od 10 do 13 września był okresem straconym i "przespanym" przez opolskie i dolnośląskie centra zarządzania kryzysowego.
"Wiemy, że siły nie zostały wykorzystane, nie zostały wykorzystane we właściwym czasie, że był chaos informacyjny, że mieliśmy do czynienia także z pewnymi elementami, które paraliżowały działania" - podsumował konsultacje prezes PiS.
Kaczyński: rządzący zajmowali się manipulacją społeczeństwa
Zdaniem Kaczyńskiego, "tutaj nie chodziło o to, żeby przeciwstawić się niebezpieczeństwu, które odnosiło się do życia, zdrowia i mienia ludzi oraz całego porządku publicznego". W jego ocenie, działania rządu potwierdzają tezę, że rządzący zajmowali się manipulacją społeczeństwa.
"Chodziło o propagandę, o to wszystko, co oddziałuje na świadomość społeczną, żeby przedstawić sytuację w taki sposób, aby przyniosła jak najmniej szkód" - powiedział.
W międzyczasie rząd pracuje nad rozwiązaniami, które mają pomóc osobom poszkodowanym przez powódź. W sobotę trwa posiedzenie rządu z udziałem premiera, pozostałych członków Rady Ministrów oraz przedstawicieli wojska i służb państwowych.
Premier, podczas pierwszej części posiedzenia poświęconej powodzi zlecił monitoring sytuacji na Podkarpaciu w związku z prognozowanym deszczem. Zapewnił też, że nie zabraknie środków na pomoc powodzianom.
Wcześniej, w czwartek Sejm zdecydował o powołaniu specjalnej komisji, która zajmie się projektami ustaw powodziowych.
del/ jpn/