
Wprowadzenie instytucji patentu unijnego ma na celu obniżenie kosztów związanych z tłumaczeniem dokumentów na wszystkie języki Unii Europejskiej. Niestety, dla przedsiębiorców z takich państw jak Polska, planowana zmiana stanowi duże zagrożenie.
Według ekspertów BCC proponowane przez Komisję Europejską rozwiązania odbiją się negatywnie głównie na firmach z sektora MSP. Brak patentu w języku polskim narazi przedsiębiorców nie tylko na dodatkowe koszty związane z tłumaczeniem, ale też w znaczny sposób ograniczy dostęp do informacji o najnowszych rozwiązaniach technologicznych.
Dyskusja trwa od 20 lat
O potrzebie wprowadzenia patentu unijnego mówi się od ponad dwudziestu lat. System europejski jest skomplikowany i drogi. Koszty zarejestrowania jednego patentu są wielokrotnie droższe i trwają dłużej niż - w stawianych za wzór - Stanach Zjednoczonych.
Teoretycznie patenty odgrywają duża rolę w kształtowaniu się nowoczesnej i konkurencyjnej gospodarki i aby to osiągnąć, konieczne jest utworzenie jednolitego rynku patentowego. Nie jest to jednak możliwe z uwagi na bardzo polityczny charakter propozycji. Według niektórych europosłów, aby system działał skutecznie, konieczne jest wprowadzenie jednego języka. To budzi sprzeciw wielu państw Unii, a także stanowi skomplikowany problem legislacyjny.
W Rzeczypospolitej językiem urzędowym jest polski, zatem każdy oficjalnie obowiązujący w Polsce dokument musi być przetłumaczony na ten język. Odejście od tej zasady może być niebezpiecznym precedensem i postawić polskiego przedsiębiorcę w roli dyskryminowanego w granicach jego ojczystego kraju.
Tako rzecze w Unii
![]() | Potrzebujesz więcej firmowych porad? Chcesz rozwiać swoje wątpliwości? Wejdź na zakładkę Firma |
Obecnie proponowana przez komisję zmiana może naruszyć równorzędną pozycję pomiędzy podmiotami z poszczególnych państw. W UE obowiązuje ponad 20 języków oficjalnych, a patent unijny ma być tłumaczony tylko na francuski, angielski i niemiecki. Jednym z argumentów jest fakt, że w jednym z tych języków mówi połowa obywateli Unii.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy powiedział niedawno, że na świecie żyje ponad 6 miliardów ludzi, w związku z tym powinno znaleźć się miejsce przynajmniej dla dwóch języków światowych. Naturalnie miał wówczas na myśli francuski i angielski. W stosunku do UE Francja jest bardziej liberalna w tej kwestii, dorzucając do grupy wybranych języków jeszcze niemiecki.
Cięcie kosztów po stronie podatników
Koszty związane z tłumaczeniem są olbrzymie i mocno obciążają budżet UE. Obecnie funkcjonuje Europejski Urząd Patentowy, który co roku musi tłumaczyć ponad milion dokumentów. Komisja planuje wprowadzenie wspólnego sądownictwa patentowego dla wszystkich państw UE.
W ewentualnym sporze zagranicznym, np. z angielską firmą, rodzimy przedsiębiorca byłby narażony na dodatkowe koszty związane z tłumaczeniem. Bez wątpienia jest to zakłócenie równowagi stron na niekorzyść podmiotu z kraju, którego językiem urzędowym nie jest angielski, francuski lub niemiecki.
W tej sytuacji, aby nie narażać polskiego przedsiębiorcy na dodatkowe koszty, możliwe byłoby powołanie wyspecjalizowanej sekcji tłumaczeń przy polskim Urzędzie Patentowym. Jednak wówczas wzrosłyby koszty jego działania, które po części pokrywałby klient oraz podatnik. Teoretycznie za tłumaczenia płaciłby każdy obywatel, którego państwo jest członkiem UE.
Dzieje się tak, ponieważ przelewają one część pieniędzy z budżetu na wspólne konto Unii. Zatem dlaczego Polak, Czech albo Szwed mieliby płacić za tłumaczenie patentu z greckiego na angielski, ale już nie z greckiego na rumuński?
Pomysłodawcy patentu unijnego powołują się na cięcie kosztów związanych z tłumaczeniem, zapominając przy tym, że są one ceną, jaką płacimy za integrację. O wiele łatwiej byłoby wprowadzić np. oficjalny język przemówień w Parlamencie Europejskim, ale wszelkie dokumenty, a zwłaszcza te o charakterze prawnym i technicznym, koniecznie muszą być tłumaczone na wszystkie języki państw UE. Innym pomysłem byłoby obciążenie kosztem tłumacza symultanicznego każdego europosła, który nie zna angielskiego.
Unia nie jest solidarna
Według BBC dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie dodatkowych języków używanych do obowiązkowego tłumaczenia patentów unijnych. Obok polskiego byłyby to hiszpański i włoski. Wówczas odsetek obywateli, którzy nie musieliby tłumaczyć na własny koszt patentu, wzrósłby do 70%. A co z pozostałymi 30%? Przecież przedsiębiorca z Czech lub Węgier teoretycznie ma dokładnie takie same prawa jak polska czy angielska firma.
Język w UE jest tematem tabu. Oczywiście od lat mówi się o potrzebie wybrania jednego oficjalnego języka, ale na to jest jeszcze za wcześnie. Taka inicjatywa winna wyjść raczej oddolnie, np. ze strony zainteresowanych przedsiębiorców, niż być narzucona z góry. W tej sytuacji wybór języka przez aparat administracyjny może być odebrany jako atak na suwerenność mniejszych i słabszych ekonomicznie członków UE.
Komentuje analityk Bankier.pl, Piotr Szulczewski | |
Dla zrozumienia sensu nowej instytucji należy sięgnąć do stanu istniejącego obecnie. W systemie europejskiego prawa patentowego, a tym samym w systemie prawa krajowego, funkcjonuje tzw. „patent europejski”, wprowadzony Konwencją Monachijską z dnia 5 października 1973 r. o udzielaniu patentów europejskich (Dz. U. z 2004 r. Nr 79 z poźn. zm.). |
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@firma.bankier.pl
» Biurokracja - najlepiej zorganizowana zaraza
» Rząd: wkładamy wiele wysiłku w walkę z biurokracją
» Zakaz palenia zniszczy przedsiębiorców