Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto zapowiedział we wtorek, że rząd będzie nadal walczyć o bezpieczeństwo Węgrów. Tego dnia parlament nie przyjął nowelizacji konstytucji, zakazującej osiedlania cudzoziemców z ominięciem obowiązującej w kraju procedury.


Szijjarto oświadczył na konferencji prasowej, że walka przeciwko obowiązkowym kwotom osiedlania imigrantów jeszcze się nie zakończyła, choć nowelizacja konstytucji byłaby w niej ogromną pomocą. Zaznaczył, że w interesie Węgrów jest, by kwoty nie były obowiązkowe, i rząd węgierski uczyni wszystko, by nie były.
Dzisiejsze głosowanie parlamentarne odebrało (rządowi) to bardzo ważne narzędzie w walce o ochronę kraju - oświadczył minister. Jak dodał, głosowanie pokazało, że w tej walce nie można liczyć na opozycję, lecz tylko na partie rządzące.
Według niego przez ostatnie półtora roku UE nie była w stanie znaleźć właściwej i skutecznej odpowiedzi na najpoważniejszy - jak ocenił kryzys w historii Wspólnoty, czyli masowy napływ imigrantów. Tymczasem - wskazał - stanowisko rządu węgierskiego od początku było jasne: obowiązkowe kwoty osiedlania nie są rozwiązaniem, a nawet pogłębią kryzys w UE. Rząd podjął więc poważne wysiłki, by ochronić Węgry przed kwotami, ale UE wciąż z nich nie rezygnuje - powiedział.
Parlament węgierski nie przyjął we wtorek zgłoszonej przez premiera Viktora Orbana nowelizacji konstytucji, zakazującej osiedlania na Węgrzech cudzoziemców z ominięciem obowiązującej w kraju procedury.
Do uchwalenia nowelizacji potrzebne było poparcie 2/3 posłów. Rządząca koalicja - złożona z partii Fidesz i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) - ma obecnie 131 posłów w 199-osobowym jednoizbowym parlamencie, podczas gdy konstytucyjna większość dwóch trzecich to 133 głosy. Za poprawką głosowali tylko posłowie partii rządzących, przeciwko było trzech posłów niezależnych, a pozostali nie wzięli udziału w głosowaniu.
Projekt nowelizacji konstytucji przewidywał m.in., że obywatel innego kraju - wyłączając obywateli państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego - mógłby zamieszkać na Węgrzech "na podstawie wniosku indywidualnie rozpatrzonego przez władze węgierskie, według procedury określonej w ustawie uchwalonej przez parlament".
Skrajnie prawicowa partia Jobbik uważała poprawkę za bardzo ważną, ale uzależniała poparcie dla niej od likwidacji systemu udzielania zgody na stały pobyt na Węgrzech w zamian za zakup obligacji państwowych. Na Węgrzech od trzech lat obowiązują przepisy przewidujące, że cudzoziemiec, który zainwestował w węgierskie obligacje państwowe co najmniej 250 tys. euro, może dostać pozwolenie na stały pobyt w tym kraju. "Na Węgry nie powinno się wpuszczać ani biednego imigranta, ani bogatego imigranta" - argumentował szef Jobbiku Gabor Vona.
Rzecznik rządu Zoltan Kovacs oznajmił, że rząd nie ugnie się pod szantażem. Szef frakcji Fideszu Lajos Kosa oświadczył w poniedziałek, że sprawa obligacji jest nieistotna wobec nowelizacji konstytucji i dlatego nie ma uzasadnienia przegłosowanie likwidacji tego systemu przed głosowaniem w sprawie nowelizacji.
Zgłaszając projekt nowelizacji, premier Orban powoływał się na wynik referendum z 2 października, w którym Węgrzy odpowiedzieli na pytanie: "Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzić, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?".
Referendum było nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, ale ponad 98 proc. osób, które oddały ważny głos (ponad 3,3 mln obywateli), odpowiedziało przecząco na stawiane w nim pytanie. Jak ocenił premier, powstała w ten sposób w kraju nowa jedność dążąca do tego, by "Węgry pozostały państwem węgierskim".
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ akl/ mc/