Jednym z ciekawszych wystąpień w czasie kongresu FX Cuffs 2018 był wykład Rafała Zaorskiego na temat spekulacji. Szkoda jednak, że równie dużo miejsca, co opowiadanie o skutecznych metodach spekulacji, zajęło obrzydzanie inwestorom analizy technicznej. Tym bardziej, że w mojej opinii, sposób inwestowania prelegenta wykorzystuje właśnie jej metody.
Wystąpienie Rafała Zaorskiego równie dobrze mogłoby się nazywać „Analiza techniczna nie działa”, a nie „Ogólna teoria spekulacji”. Nastawienie mówcy do analizy technicznej można opisać jednym z dobitniejszych fragmentów jego przemówienia: „To jest głupia cecha ludzkiego umysłu, w przypadku spekulacji, że próbujemy sobie racjonalizować wzrosty i spadki ceny w postaci jakiegoś wykresu, co prowadzi nas do kuriozalnych wniosków. (…) To myślenie magiczne jest w nas głęboko zakorzenione. Mamy sytuację w której rysuje nam się wykres ceny w czasie. (Wykres) który był, to już jest przeszłość, to już nie nastąpi. Bardzo dużo ludzi jest zakochanych w wykresach. Tymczasem to jest tak, jakbym na podstawie drogi przejechanej do tej pory przewidywał drogę, która jest przede mną, co jest na pierwszy rzut oka tanim i idiotycznym pomysłem, ale wszyscy w to wierzą. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Ponieważ w spekulacji to, co jest przed nami, jest ciemne, jesteśmy ślepi na to, co jest w przyszłości, możemy jedynie zgadywać. Dlatego nazywamy to spekulacją. A więc czym jest analiza techniczna? Analiza techniczna jest dorabianiem sobie do tego co było wpływu na to, co będzie. Na jednym z nagrań porównałem to do takiego przykładu, że pakujecie rodzinę do auta nad morze i wasz najlepszy pomysł na dojechanie tam brzmi: będę patrzył się w tylną szybę i wszystkich doprowadzę do Gdańska. Czy to nie jest głupi pomysł?”.


Rafał Zaorski całkowicie deprecjonuje analizę techniczną. Nazywa ją myśleniem magicznym. Podaje nawet bardzo obrazowe przykłady, porównując inwestora stosującego analizę techniczną do kierowcy, który chce dojechać do celu, patrząc tylko w tylną szybę. Jest to efektowne porównanie, ale sprzeczne z logiką. Deprecjonując analizę techniczną, opartą na analizie wykresu, Rafał deprecjonuje znaczenie historii. Mówi: to, co miało kiedyś miejsce, nie ma znaczenia. Dobrze jednak wiemy z życia każdego z nas, że nasza historia ma bardzo duże znaczenie, wywiera wpływ na naszą przyszłość. Ponosimy konsekwencje podjętych w przeszłości decyzji i dokonanych wyborów.
Są powiedzenia: „historia kołem się toczy” czy „historia lubi się powtarzać”. Nie inaczej jest na rynku. Na wykresie instrumentu finansowego kryje się zapis dotychczasowego postępowania rynku. Psychologia działania tłumu niezmiennie się powtarza i to widać. A wskaźniki analizy technicznej czy metody analizy wykresu mają nam pokazać, w jakim miejscu jesteśmy i w jaki sposób przeszłość może się powtórzyć. Oczywiście to powtórzenie nigdy nie nastąpi w identyczny sposób, ale bardzo często będzie na tyle podobny, że pozwoli nam, przy stosowaniu zasad zarządzania kapitałem i obrony przed stratami, z rynkiem wygrać.


Inne porównanie Rafała Zaorskiego nawiązuje do walki bokserów. Według niego analityk techniczny, chcąc przewidzieć, który z bokserów wygra walkę, wcześniej sprawdzi, w jaki sposób poruszają się ich nogi na ringu i na tej podstawie będzie wyciągał wnioski. Moim zdaniem porównanie to jest kompletnie nietrafione. Nie jest chyba tajemnicą, że w boksie analiza historycznych walk przeciwnika jest, oprócz treningu, podstawą przygotowania do walki. Podobnie jak w piłce nożnej, koszykówce i innych sportach. Czy to jest myślenie magiczne trenerów i sportowców? Analityk techniczny sprawdzi nie tylko, jak poruszają się nogi bokserów, ale pozna przeciwnika jeszcze dokładniej - sprawdzi, jak się rusza, jakie ciosy zadaje, czy woli uderzać prawym prostym czy lewym sierpowym, czy woli walczyć w klinczu czy na dystans. Analiza techniczna to jest przygotowanie odpowiedniej metody walki z przeciwnikiem (rynkiem), to jest przygotowanie odpowiedniej odpowiedzi na atak.
Zgadzam się natomiast z twierdzeniem, że „rynek się uczy” i „wszelkie metody w pewnym momencie przestają działać”. Analityk techniczny nie powinien być przyspawany do jednej metody inwestowania. Jeśli ta przestaje się sprawdzać, powinien zweryfikować swoje podejście do rynku. Ale twierdzenie, że analityk techniczny to „bokser, który nauczył się jednego ciosu” może co najwyżej odnosić się do początkujących inwestorów, którzy zoptymalizowali jakiś wskaźnik i twierdzą, że taka wiedza pozwoli im pokonać każdy rynek. Doświadczony inwestor wie, że należy przede wszystkim dokładnie poznać zachowanie danego rynku oraz stosować odpowiednie metody zarządzania kapitałem. Sama analiza techniczna jest więc jedynie tylko częścią określonej metody inwestowania. Dopiero uzupełniona o inne instrumenty daje inwestorowi cała gamę ciosów, które może zadawać rynkowi.
Niechęć Rafała do typowej analizy technicznej wynika z niesprawdzenia się tej metody w jego przypadku. Sam zresztą napisał na Facebooku: „Do 2001 poznawałem kolejne cudowne wskaźniki mające mi dać odpowiedź, gdzie kupować i sprzedawać. Wszystkie po kolei mnie rozczarowywały. Żaden wskaźnik, metoda, technika nie dawały pewności. Skoro nie dawały, po co w ogóle sobie nimi zajmować wykres. Dlatego w 2001 zostawiłem na ekranie sam wykres. Od czasu, gdy usunąłem je wszystkie, świadomość zmienności ceny wzrosła i pojawiły się lepsze wyniki i nadal nie miałem żadnego Graala. (…) Po 20 latach dochodzę do pewności, że tylko liczy się cena. Cena obecna i kierunek zmiany ceny w czasie.” To, że w przypadku Rafała Zaorskiego analiza techniczna się nie sprawdziła (co osobiście wydaje mi się wątpliwe) nie znaczy, że inwestowanie w oparciu o tę metodę nie sprawdzi się w przypadku innego inwestora. Inwestorzy różnią się między sobą choćby skłonnością do ryzyka, mentalnością, sposobem patrzenia na rynek i wieloma innymi indywidualnymi cechami. Dlatego dla każdego inwestora inna metoda inwestowania jest odpowiednia.
Na pytanie Rafała o to, dlaczego żaden inwestor stosujący analizę techniczną nie chce się ujawnić z zyskami, odpowiem znanym przysłowiem: „Krowa, która dużo muczy, mało mleka daje”. Oczywiście jest to pewna generalizacja, ale oparta na obserwacji. Rafał, publikując swoje wyciągi z rachunku, udowadnia, że można nie kryć się z pieniędzmi, jakie zarabia się na rynku. Ale jestem przekonany, że większość inwestorów, którzy na rynku zarabiają, rzadko chwali się swoimi wynikami. Wolą pozostać w cieniu, bo rozgłos nie jest do niczego im potrzebny. Wygrywają z rynkiem dzięki pokorze i ta pokora im podpowiada, żeby nie chwalić się swoimi sukcesami publicznie. Szczególnie przy polskiej mentalności, gdzie rozmowa o pieniądzach wciąż, nawet w młodym pokoleniu, nie jest uważana za coś oczywistego. A ktoś, kto ma większe pieniądze, często wywołuje u innych po prostu zazdrość. To się zmienia, ale bardzo powoli.
Nie chcę deprecjonować metody inwestowania, którą stosuje Rafał Zaorski. Jego saldo rachunku pokazuje, że w jego przypadku działa. Ale to nie znaczy automatycznie, że będzie ona dobra dla każdego innego tradera. Ta metoda jest dobra tylko dla niektórych traderów, którzy być może w jakiś sposób są mentalnie do Rafała podobni i właśnie ta metoda w ich przypadku się sprawdzi.
I na koniec, nieco przewrotnie, stwierdzę, że według mnie Rafał Zaorski także stosuje analizę techniczną. Jak sam mówi: „Moja spekulacja opiera się na wyłapywaniu baniek. Ja to robię w ten sposób. Jest lokalna euforia – ‘szorcę’ tę lokalną euforię, gram przeciwko trendowi. W danym dniu, jeśli kurs odleciał ileś tam procent, zaraz zacznie się chęć do realizacji zysków przez spekulantów. Następuje zjazd. Pierwsza odwrotna [świeca], jeśli nie ciągną, wyskakuję”. Moim zdaniem polega to na wykorzystaniu tego samego instrumentarium, z którego korzysta popularna analiza techniczna, tylko we właściwy sobie sposób.
Rafał Zaorski mówi, że kupuje panikę, a sprzedaje euforie. A co innego wskazują oscylatory w analizie technicznej? Mają za zadanie wyłapać momenty na rynku, kiedy jest panika (wskaźnik wskazuje wyprzedanie rynku) lub euforia (wskaźnik wskazuje wykupienie rynku). Dalej mówi: „Najważniejsze w tym myśleniu jest to, że jeśli nie złapiecie tego dużego trendu, powinniście powiedzieć: "Nic się nie stało”. Tak samo wskaźniki analizy technicznej nie sprawdzają się w 100%. Jeśli dają sygnał kupna, wchodzimy. Zakładamy stop lossa. Jeśli wskaźnik się pomyli, stop loss nas wyrzuca z rynku. Jeśli wskaźnik da dobry sygnał, czekamy na realizację naszego scenariusza i realizujemy zyski.
Mam wrażenie, że Rafał nauczył się przez te 20 lat znacznie więcej z analizy technicznej, niż sam sobie uświadamia.
Już naprawdę na koniec chciałbym zaznaczyć, że z wieloma twierdzeniami Rafała Zaorskiego, o których mówił w swoim wystąpieniu na FXCuffs, całkowicie się zgadzam. Te najważniejsze dla inwestorów przypominam tutaj:
- Edukacja spekulanta musi odbywać się na rynku.
- Strata w życiu tradera to normalność, trzeba ją zaakceptować.
- Lepiej stracić pieniądze na rynku niż u szkoleniowca.
- Ten ma rację, kto na końcu zostaje z kasą. I ta kasa jest tylko miernikiem waszego sukcesu, jak punkty w grze.
Rafał Zaorski jest prezesem Fundacji Trading Jam, która pomaga traderom i jest ich głosem w ważnych dla nich sprawach. Jest także traderem, który publikuje wyniki swoich transakcji na profilu grupy TJS na Facebooku. Jego wykład odbył się na tegorocznym kongresie FXCuffs organizowanym przez Fundację FxCuffs – Edukacja i Rozwój Rynków Finansowych.