Zdaniem Brukseli również Polska musi się liczyć z pogorszeniem kondycji gospodarczej. KE prognozuje wzrost naszego PKB o 2 proc., podczas gdy jeszcze jesienią zeszłego roku spodziewała się dynamiki na poziomie 3,8 proc. Gorzej też będzie z naszym deficytem budżetowym, który przekroczy 3,6 proc. PKB.
W jeszcze czarniejszych barwach widzi nasz 2009 r. bank JP Morgan: jego eksperci przewidują, że w tym roku polska gospodarka zanotuje zerowy wzrost PKB.
Informacje były tak złe, że niemal natychmiast zareagował na nie złoty. W ciągu dnia nasza waluta osłabła o ponad 3,5 proc. – za jedno euro trzeba było płacić nawet 4,33 zł, tj. najwięcej od 2004 r. Szwajcarski frank kosztował ponad 2,93 zł, a dolar 3,25 zł. Pod koniec dnia polska waluta nieco odrobiła straty i za euro płacono niespełna 4,3 zł.
– W najbliższych tygodniach i miesiącach kurs złotego będzie bardzo nieprzewidywalny. Złoty jest o wiele słabszy, niż wskazywałyby na to fundamenty polskiej gospodarki – uważa ekonomista Ryszard Petru. Wczoraj wobec euro i dolara traciły blisko 2 proc. również węgierski forint i czeska korona. Złe prognozy JP Morgan zniechęciły też posiadaczy polskich akcji. Główny indeks warszawskiej giełdy stracił wczoraj ponad 3,55 proc.
Joaquin Almunia wskazuje na trzy powody coraz gorszych prognoz: * kryzys finansowy okazał się głębszy, niż się spodziewano, * recesja w USA i w Europie, najbardziej widoczna po lecących na łeb na szyję listopadowych i grudniowych wskaźnikach produkcji przemysłowej, * trwa dalsza przecena na rynku nieruchomości.
– Sytuację poprawiają wydatki rządowe i inwestycje publiczne – mówił Almunia. Szacuje on, że rządowe plany ratunkowe sięgnęły już 1 proc. unijnego PKB. Zdaniem komisarza nie powstrzymają one jednak spowolnienia i nie uchronią przed wzrostem bezrobocia i zwiększeniem deficytów budżetowych w Unii.
Dariusz Styczek
Dziennik Finansowy
Więcej na ten temat