Najwięcej zarabiającym rosyjskim menadżerem jest szef Gazpromu Aleksiej Miller. Według wyliczeń „Forbesa”, w 2015 r. zarobił 17,7 mln dolarów. Rosyjscy szefowie zanotowali jednak spadek wysokości wynagrodzeń w porównaniu z poprzednim rokiem. Wszystko przez słabnącego rubla.


Trzy pierwsze miejsca w rankingu „Forbesa” zajęli prezesi spółek, których większościowy pakiet akcji znajduje się w rękach Kremla. Za wspomnianym Millerem uplasował się Igor Sieczin, szef koncernu petrochemicznego Rosnieft, który w 2015 r. zapisał na swoim koncie 13 mln dolarów. Trzecim najlepiej zarabiającym rosyjskim menedżerem został German Gref, prezes największego rosyjskiego banku – Sbierbanku. Ekonomista zarobił w zeszłym roku 11 mln dolarów.
Pierwsza dwójka ubiegłorocznego rankingu wyglądała identycznie, zmieniły się jednak zarobione przez Millera i Sieczina kwoty. Podczas gdy w 2015 r. zarobili odpowiednio 17,7 i 13 mln dolarów, rok wcześniej było to 27 i 17,5 mln dolarów. Gref z kolei w poprzedniej edycji rankingu zadebiutował w pierwszej dziesiątce z 13,5 mln dolarów dochodu.
Według wyliczeń „Forbesa”, prezesi 70 największych rosyjskich firm zarobili w 2015 r. łącznie 827 mln dolarów. Rok temu kwota ta wynosiła 1,23 mld dolarów. Sytuacji winna jest tracąca na wartości rosyjska waluta. Notowania rubla wobec dolara odbiły się od początku roku o 14 proc., po tym jak w 2015 r. stracił 18 proc., a rok wcześniej aż 45 proc. wartości.
Nie wszyscy uwzględnieni w zestawieniu menedżerowie zgadzają się jednak z donosami „Forbesa”. Agencja informacyjna TASS poinformowała, że Sbierbank nie potwierdza podawanej przez magazyn wysokości zarobków Grefa. Bank nie zdradził jednak, ile zarabia jego prezes. Z kolei Sieczin w 2013 r. pozwał „Forbesa”, gdy ten umieścił go na czele rankingu z kwotą 50 mln dolarów. Sprawa zakończyła się zwycięstwem Rosjanina, ale ostatecznie nie podał on swoich zarobków do publicznej wiadomości.
AŚ