W ubiegłym tygodniu kurs ropy wzrósł o 2,2% z powodu niespodziewanie zmniejszających się zapasów paliwa w Stanach Zjednoczonych. Do wzrostów przyczyniła się też zwiększona groźna zamachów terrorystycznych w Wlk. Brytanii. W piątek nieznani zamachowcy podłożyli bomby w dwóch samochodach w centrum Londynu oraz usiłowali dokonać ataku na lotnisko w Glasgow. Brytyjski premier Gordon Brown uznał, że jego kraj stoi przed „długoterminową groźbą terroryzmu”.
O godzinie 9:20 cena ropy Brent z lipcową dostawą osiągnęła poziom 71,32 dolarów za baryłkę, po wzroście o 14 centów, choć bezpośrednio po zamachu kurs ropy skoczył do 71,60$. Z kolei w Nowym Jorku ropa light crude tanieje o 19 centów, osiągając wartość 70,49 dolarów za baryłkę.
W ostatnim czasie maleje różnica między ceną ropy Brent a notowaną w Nowym Jorku ropą light crude, której kurs niedawno przekroczył barierę 70$ za baryłkę. Zdaniem analityków sytuacja ta spowodowana jest rosnącymi kosztami transportu oraz coraz mocniejszym przekonaniem inwestorów, że w drugiej połowie roku wzrośnie popyt w USA, kiedy to rafinerie będą gromadzić zapasy przed zimą.
Międzynarodowa Agencja Energii ogłosiła prognozę, według której zużycie ropy na świecie w czwartym kwartale wzrośnie o 3% i wyniesie 88 mln baryłek dziennie. OPEC, który kontroluje 40% światowego wydobycia ropy, w zeszłym roku zmniejszył produkcję i jak do tej pory odmawia jej zwiększenia. Jednakże zdaniem analityków przekroczenie przez cenę ropy poziomu 70$ po obu stronach Atlantyku może skłonić OPEC do zwiększenia wydobycia.
K.K.