Austriacki producent popularnych napojów energetycznych Red Bull to jedna z najgłośniejszych marek ostatniego tygodnia. Media na całym świecie przypomniały o firmie po tym, jak poszła na ugodę w sporze sądowym z klientem. Energetyk - wbrew hasłom reklamowym - „nie dodawał skrzydeł” Benjaminowi Careathersowi. Producent zapłaci więc 13 mln dolarów. Czy polscy miłośnicy Red Bulla mieliby szansę na podobne odszkodowanie?
Jak donosi portal cbc.ca, w Sądzie Federalnym w Nowym Jorku zostały złożone dokumenty, zgodnie z którymi producent napojów Red Bull zgadza się zapłacić 13 mln dolarów odszkodowania i zmienić strategię kampanii reklamowej w zamian za ugodę w sporze z Banjaminem Careathersem. W 2013 roku amerykański konsument złożył w sądzie pozew, w którym oskarżył producenta o nierzetelną kampanię reklamową. Hasło „Red Bull doda Ci skrzydeł” miało być zdaniem klienta nieprawdziwe i wprowadzać w błąd, gdyż od 10 lat nie zauważył poprawy koncentracji czy wzmożonej wydajności po spożyciu napoju, co w reklamach obiecywał producent.


Jeżeli sąd zaakceptuje ugodę, zostanie utworzony specjalny fundusz ugodowy, na konto którego Red Bull wpłaci zadeklarowane 13 mln dolarów. Ze środków tych wypłacane będą odszkodowania w wysokości 10 dolarów lub dwóch wybranych produktów firmy dla amerykańskich klientów, którzy udowodnią, że w ciągu ostatniej dekady spożywali napój.
W oficjalnym oświadczeniu Red Bull zaprzecza informacjom o nieprawdziwych i nierzetelnych przekazach reklamowych i stwierdza, że ugoda jest tylko wynikiem chęci uniknięcia kosztów i przedłużania się sporu.
Jakie szanse ma polski konsument?
To nie pierwszy przykład spektakularnego sporu na linii konsument-producent w Ameryce. Jakiś czas temu świat obiegła informacja, że popularna sieć fast foodów McDonald’s wypłaciła ogromne odszkodowanie klientce, która poparzyła się kawą. Napój był zbyt gorący, a kobieta nie została odpowiednio ostrzeżona.
W Polsce, jeśli już dojdzie do zasądzenia odszkodowania, kwoty te są znacznie bardziej wyważone – informuje Iwona Konarzyńska, radca prawny z Wrocławia. Polskie prawo zakazuje emitowania reklam wprowadzających konsumenta w błąd.
Co to oznacza w praktyce? – Z wprowadzeniem w błąd mamy do czynienia najczęściej wtedy, gdy w reklamie zawarto sformułowania kłamliwe dotyczące określonych właściwości towaru – tłumaczy Iwona Konarzyńska. Klarownym przykładem tego typu nieuczciwych praktyk jest reklama kremu do twarzy, w której producent zapewnia, że po okresie miesiąca stosowania zmarszczki ulegną likwidacji. Gdy takie zmiany nie nastąpią, konsument może wystąpić z roszczeniem do sądu, i to producent będzie musiał wykazać, że przeprowadzone przez niego testy czy badania laboratoryjne potwierdzają właściwości produktu, o których zapewniał np. w ulotce informacyjnej.
Milionowe odszkodowania typowe dla Amerykanów
Prawniczka hamuje jednak roszczeniowe zapędy klientów. Przyznaje, że wygrana podobnej skali, jak w przypadku RedBulla w Stanach byłaby trudna do osiągnięcia. – W przypadku wygranej, konsument nie może liczyć na duże odszkodowanie – mówi. – Zasadniczo sąd ograniczy się do zasądzenia od przedsiębiorcy na rzecz konsumenta zwrotu kosztów zakupu produktu. Jak twierdzi Konarzyńska, astronomiczne kwoty odszkodowań są typowe dla Amerykanów, ale właściwie niespotykane w Polsce. Tutejsze sądy są daleko bardziej zachowawcze w rozstrzyganiu podobnych sporów. Wysokie kary pieniężne są często nakładane na nieuczciwych producentów także w efekcie działań podjętych przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Od sprawy dystansuje się także Olga Naparty z Red Bull Polska. W oświadczeniu dla Bankier.pl pisze: – Sprawa dotyczy tylko amerykańskich konsumentów. Red Bull poszedł na ugodę, aby uniknąć nieprzewidywalnych sytuacji i wysokich kosztów związanych z postępowaniem sądowym w USA. Marketing Red Bulla zawsze był dowcipny, szczery i trafny.