Obniżając stopy procentowe poniżej zera, Szwajcarski Bank Narodowy znalazł się w awangardzie niekonwencjonalnie działających banków centralnych. Dziś prezes tej instytucji ostrzega, że „podróż w nieznane” nie może trwać wiecznie.




Prezesi najważniejszych banków centralnych często dają do zrozumienia – albo wręcz mówią wprost – że w drodze do osiągnięcia celu (najczęściej w postaci inflacji/wzrostu PKB) są w stanie użyć każdego z dostępnych instrumentów i to bez określania limitów. Jeden z „władców pieniądza”, prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego Thomas Jordan, zdecydowanie wyłamał się dziś z tego chóru.
W przemówieniu poświęconym prowadzeniu polityki monetarnej przez kraje sąsiadujące z dużym obszarem walutowym (jak np. Szwajcaria, Szwecja czy Dania wobec strefy euro), Jordan stwierdził m.in., że zachowanie niezależności jest możliwe, lecz obwarowane pewnymi warunkami.
– Wprowadzając niekonwencjonalne instrumenty polityki monetarnej, banki centralne zyskały nieco przestrzeni do manewru. Niekonwencjonalne środki nie mogą być jednak stosowane bez końca. Stopy procentowe nie mogą być obniżane głębiej poniżej zera bez osiągnięcia punktu, w którym nastąpi ucieczka do gotówki. Interwencje na rynku walutowym oraz programy luzowania ilościowego niosą ryzyko w możliwość prowadzenia przez banki centralne polityki monetarnej w dłuższym okresie – powiedział Thomas Jordan na konferencji we Frankfurcie nad Menem.
Jak zauważył szwajcarski ekonomista, chociaż wprowadzenie ujemnych stóp – zgodnie z oczekiwaniami – wywarło wpływ na kursy odpowiednich walut wobec euro, to nie przełożyły się na poprawę warunków finansowania biznesu. Jednocześnie Jordan stwierdził, że póki co ujemne stopy procentowe w Szwajcarii nie przełożyły się na odpływ do gotówki.
- Nasze praktyczne doświadczenia związane z dostosowywaniem tych niekonwencjonalnych środków i szacowaniem ich efektów wciąż są ograniczone w porównaniu ze standardowym instrumentem stóp procentowych. W świetle tych zastrzeżeń, niekonwencjonalne środki muszą być stosowane z dużą ostrożnością i przy uwzględnieniu długoterminowych konsekwencji. Muszą też być nieustannie weryfikowane – dodał prezes SNB.
Od grudnia 2014 r. w Szwajcarii obowiązują ujemne stopy procentowe. Na podobnie niekonwencjonalny ruch zdecydowały się jeszcze banki centralne Szwecji, Danii, strefy euro i Japonii. Do niedawna Szwajcaria znajdowała się obok Danii w obozie państw, które wiążą kurs własnej waluty z euro, lecz sytuacja ta zmieniła się po „frankogedonie”.
Przeczytaj także
- Na początku 2015 r. stało się jasne, że poziom 1.20 CHF za euro nie jest do utrzymania z punktu widzenia polityki monetarnej, a jego obrona wymagała będzie coraz większych nakładów. Gdyby SNB zignorował zmieniającą się rzeczywistość i postanowił utrzymać kurs minimalny, wówczas nadmierne interwencje doprowadziłyby do utraty przez bank kontroli nad własnym bilansem i osłabiłyby monetarną pozycję kraju. Odkładanie tej decyzji nie pomogłoby także gospodarce – tłumaczył ubiegłoroczną decyzję Jordan.
Kolejną okazję do zmiany polityki monetarnej – wyłączając nieprzewidziane posiedzenia, zwołane w trybie nagłym – SNB będzie miał 17 marca. Tydzień wcześniej odbędzie się decyzyjne posiedzenie Rady Prezesów Europejskiego Banku Centralnego.
- Na koniec chcę powiedzieć, że choć instrumentarium prowadzenia polityki monetarnej zostało rozszerzone, to możliwości nie są nieograniczone. Efekty instrumentów prowadzenia polityki monetarnej mogą słabnąć wraz z czasem. To szczególnie dotyczy prób rozwiązywania strukturalnych problemów, które wymagają zmian w polityce gospodarczej. Polityka monetarna nie może zastąpić takich działań. Ponadto wynikające z niej korzyści związane są z kosztami. Trzeba nieustannie ważyć krótkoterminowe korzyści z długoterminowymi kosztami - powiedział na koniec swojego wystąpienia Thomas Jordan. Wypowiedzi szefa SNB sprzyjały umocnieniu się franka, który ponownie zbliżył się do 4zł na parze CHF/PLN.