Dla polskiej gospodarki, która potrzebuje kapitału, strefa euro to olbrzymie możliwości dla inwestycji. Przy niewystarczających zasobach oszczędności wewnętrznych, że wystarczy przypomnieć ograniczenie przepływu środków do OFE i istotnej luce kapitałowej, dziś w coraz mniejszym stopniu równoważonej przez środki unijne, dodatkowe źródła zewnętrznego finansowania zwrotnego będą po prostu konieczne.
Dla przedsiębiorców i kredytobiorców strefa euro to również oczekiwana perspektywa wyeliminowania ryzyka walutowego. Warto przypomnieć, że z tego tytułu gospodarka polska ponosi koszty sięgające kilkunastu miliardów złotych, a to kwota niemal równoważna kwocie transferów z budżetu unijnego.
Opieszałość Polski we wprowadzeniu euro w 2007-08 roku powoduje jednak, że w obecnych warunkach oddalają się możliwości makroekonomiczne szybkiego wejścia i stosunkowo bezpiecznego wejścia do strefy euro. Niemniej dla gospodarki peryferyjnej i jednocześnie aspirującej do grona liderów rozwiniętych krajów pozostawanie poza strefą euro oznacza wymierne straty. Sęk w tym, że strefa euro sam dziś wymaga odnowy, ponosi straty i mówiąc oględnie ma negatywny PR. Warto jednak zwrócić uwagę, że to zawsze w kryzysach wykuwały się rozwiązania dla przyszłej prosperity.
Tekst jest komentarzem do artykułu Belka: Ci, którzy liczyli się z upadkiem euro, nie mieli racji

























































