...Prezes firmy, będącej producentem i dystrybutorem sprzętu komputerowego, zabiega od dłuższego czasu o lukratywny kontrakt na dostawę komputerów dla sieci największego banku w kraju. Nad kontraktem pracują tylko cztery osoby: prezes oraz wiceprezes firmy komputerowej i prezes oraz główny informatyk banku. Wszystko jest już zapięte na ostatni guzik. Kontrakt – niezwykle lukratywny dla producenta komputerów - zostanie podpisany za dwa dni. Ponieważ zapewnia on firmie duże i stabilne przychody w ciągu najbliższych dwóch lat, prawdopodobnie wielu inwestorów będzie chciało kupić jej akcje na giełdzie, co doprowadzi do okresowego wzrostu ich ceny.
Informatyk, który opiniował kontrakt ze strony banku, zdaje sobie sprawę z ogromnej szansy, jaka przed nim stoi. Przekazuje więc pieniądze zaufanemu przyjacielowi i prosi go, by kupił za wszystko akcje producenta komputerów.
Dwa dni później ogłaszana jest publicznie informacja o kontrakcie. Cena akcji reaguje zgodnie z przewidywaniami – następuje kilkuprocentowy wzrost. Przyjaciel informatyka, zgodnie z prośbą, sprzedaje wcześniej kupione akcje. W ten sposób zarabiają niemałą sumę, praktycznie bez ryzyka...
Tak może wyglądać typowy scenariusz procederu zwanego wykorzystaniem poufnych informacji. Choć takie działanie jest niezgodne z prawem, praktycznie we wszystkich krajach, w których działają giełdy, udowodnienie, że doszło do przestępstwa, jest bardzo trudne. Mówiąc wprost – praktycznie niemożliwe.
Powyższy przykład, mimo że bardzo uproszczony, oddaje istotę przestępstwa. Możliwości jest znacznie więcej. Wymieńmy tylko kilka. W każdym przypadku potencjalnymi oszustami są osoby mające dostęp do kluczowych informacji:
- podpisanie bardzo ważnych kontraktów;
- osiągnięcie ponadprzeciętnych zysków;
- fuzja między firmami;
- wezwanie do sprzedaży akcji (po cenie wyższej niż giełdowa);
- fuzje lub przejęcia;
- zlecenie nabycia lub zbycia znacznego pakietu akcji, co z pewnością wpłynie na jej kurs.
To wybrane przykłady dotyczące rynku akcji. Jest jeszcze możliwość dostępu do ważnych raportów o stanie gospodarki (i wykorzystanie tej wiedzy na rynku walutowym lub towarowym). Pozostańmy jednak na rynku akcji.
Choroba, jaką jest wykorzystywanie informacji poufnych, trapi wszystkie giełdy. Wystarczy przejrzeć prasę zagraniczną z ostatnich miesięcy: Stany Zjednoczone, Europa – Zachodnia i Środkowa, Azja. Na wszystkich kontynentach pojawiają się podejrzenia o wykorzystanie poufnych informacji. Rzadko natomiast dochodzi do złapania i osądzenia winnych.
Nawet jeśli organ nadzorujący, jakim w Polsce jest Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), zauważy wyraźny wzrost aktywności na akcjach spółki przed tym jak opublikuje ona istotny komunikat, to sprawdzanie rachunków, na których kupiono ogromne pakiety akcji tej spółki, może nic nie dać. Mogą to być bowiem rachunki osób, których w żaden sposób nie można połączyć z pracownikami firmy, mającymi dostęp do istotnych informacji. Oczywiście można udowodnić, że są przyjaciółmi, że chodzili razem do szkoły, ale – niestety – będzie brak istotnych dowodów przekazania poufnej informacji. Na tym etapie więc wiele spraw się kończy.
Izolacja (1999)
Na początku 1999 r. NFI im. E. Kwiatkowskiego poszukiwał inwestora strategicznego dla jednej ze spółek – Izolacji Zduńska Wola. Zainteresowanych było kilka zagranicznych koncernów, ale najlepszą ofertę złożyła duńska firma Icopal. W styczniu 1999 r. Duńczycy zaproponowali za każdą akcję aż po 300 zł. Kilka miesięcy wcześniej akcje Izolacji notowane były poniżej 70 zł.
Według informacji podanych przez “Gazetę Wyborczą” (luty 2002), ówczesny prezes NFI im. Kwiatkowskiego Andrzej Modrzejewski odpowiednio wcześniej skupował sam i za pośrednictwem podstawionych inwestorów akcje Izolacji. Akcje kupowano po 100-150 zł za akcję, by odsprzedać je Icopalowi za 300 zł. W operacji miał też brać udział Grzegorz Wieczerzak, były prezes PZU Życie. Według PAP, Wieczerzak korzystał z poufnych informacji, otrzymywanych nielegalnie od Modrzejewskiego. Pytany o sprawę Modrzejewski zaprzeczał, mówiąc że zarzuty opierają się tylko na zeznaniach jednej osoby, z którą – jak dodał – “nie miał w tym czasie kontaktów na ten temat. Mogę zapewnić, że czuję się niewinny jak dziecko”.
Sprawa Izolacji jest właśnie przykładem, jak trudne może być w takim przypadku zebranie materiału dowodowego. Jeśli podejrzany mówi, że nie miał kontaktów na ten temat, to tak jakby mówił: – Oczywiście spotykaliśmy się, ale nie rozmawialiśmy o żadnych akcjach. Prokuratura, opierając się na zeznaniach tylko jednej osoby, bez żadnych innych dowodów, może mieć bardzo twardy orzech do zgryzienia.
Możliwość wykrycia przestępstwa, jakim jest wykorzystanie informacji poufnej, jest w większości przypadków równe zeru. Oszuści muszą być wyjątkowo nieostrożni. Na przykład grać na własny rachunek, a nie podstawionych osób, by można było postawić im odpowiednie zarzuty. W ciągu jedenastu lat istnienia Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie mieliśmy do czynienia z mnóstwem przypadków wyraźnych podejrzeń o złamanie prawa, a jednak bądź nie doszło do wykrycia sprawców, bądź uniewinniono podejrzanych.
Espebepe (1995/1996)
Szczecińska firma budowlana miała szansę być pierwszym giełdowym bankrutem. Spółka notowała znaczne straty, o których nie informowała zbyt rzetelnie. Według podejrzeń prokuratury, w całym 1995 roku kierownictwo Espebepe podawało nieprawdziwe dane finansowe. Według raportów kwartalnych, firma odnotowała 1,7 mln zł straty. W rzeczywistości strata za cały rok była ponad dziesięć razy wyższa. Głównym podejrzanym o machlojki był główny księgowy. Fałszowanie raportów nie było jedynym wątkiem sprawy. Okazało się, że księgowy regularnie sprzedawał akcje spółki na giełdzie. Ostatnią transakcję wykonał w marcu 1996 roku – kilka dni przed ujawnieniem przez nowy zarząd firmy faktycznego stanu finansowego Espebepe. W grudniu 1996 roku KPWiG złożyła wniosek w tej sprawie do prokuratury. Materiały dotyczyły nie tylko głównego księgowego, ale również innych osób ze spółki. Oskarżony nie przyznawał się do winy przez cały proces. W lipcu 1999 roku został uniewinniony przez sąd w Szczecinie. W uzasadnieniu wyroku napisano, że informacje o wynikach finansowych Espebepe w latach 1994 1995 nie były informacjami poufnymi, jak stwierdzał akt oskarżenia. Spadek ceny akcji zaś był wynikiem trendu rynkowego.
Te wnioski są o tyle ciekawe, że od marca 1996 r., czyli momentu ujawnienia złych danych finansowych do końca roku 1996 cena Espebepe spadła z 8 zł do 1,5 zł, zaś indeks WIG20 wzrósł około 20 procent. Co więcej, księgowy podtrzymywał stanowisko, że nie wykorzystywał tych informacji, a swoje decyzje uzależniał od panującej koniunktury.
Stanowisko zajmowane przez sądy w Polsce to kolejny przykład na to, że rzadko dochodzi do oskarżenia w sprawach o wykorzystywanie poufnych informacji. Ten nowy rodzaj przestępstwa w Polsce (w końcu giełda istnieje dopiero od 1991 roku) powoduje, że sądy je ignorują. W przeszłości często umarzano sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Jako anegdotę można podać historię opowiadaną przez jednego z twórców Prawa o publicznym obrocie. Gdy w ustawie zapisano kary dla osób wykorzystujących poufne informacje na kilka milionów złotych, sędzia biorący udział w opracowywaniu ustawy uznał to za pomyłkę, a gdy uzyskał potwierdzenie tych kwot, uznał je mimo wszystko za absurdalne.
Proceder wykorzystywania poufnych informacji na GPW istnieje praktycznie od samego początku. W pierwszych latach najczęstsze było korzystanie przez maklerów i osoby zaprzyjaźnione z tzw. arkusza zleceń, czyli po prostu z informacji o złożonych wcześniej zleceniach.
Lepiej poinformowani (1993)
Od października 1992 r. do czerwca 1993 r. Włodzimierz O., będąc maklerem Banku Gdańskiego i inwestorem giełdowym, wykorzystywał poufne informacje na podstawie zleceń. Sprawą zajęła się prokuratura na wniosek KWPiG.
W czasie rutynowych kontroli prowadzonych przez Komisję Papierów Wartościowych wiosną 1993 roku okazało się, że niektórzy maklerzy udostępniają wybranym klientom przed rozpoczęciem sesji informacje o złożonych zleceniach. Część inwestorów była obsługiwana w pomieszczeniach biur, gdzie mieli dostęp do praktycznie wszystkich dokumentów. Wówczas tego rodzaju informacje mogły być naprawdę wartościowe. Na giełdzie notowanych było około dwudziestu spółek, wiedza o zleceniach w tylko jednym biurze (obsługującym większych klientów) mogła być faktycznie przydatna.
Sytuacja taka została opisana w książce Marka Millera “Pierwszy milion, czyli chłopcy z Mielczarskiego”, na podstawie której nakręcono film. Z rozmów ze starymi wyjadaczami GPW wynika, że była to wówczas jedna z popularniejszych metod “gry na giełdzie”. Nieuczciwi maklerzy informowali również o zleceniach na giełdowym parkiecie. Komisja zadecydowała, że do chwili rozpoczęcia sesji (wówczas godzina 11), osoby postronne nie będą wpuszczane na teren giełdy.
Giełda warszawska jest relatywnie małym rynkiem, dlatego wyraźniej widać, czy doszło do naruszenia prawa i czy ktoś wiedział wcześniej o ważnej dla spółki informacji. Wielokrotnie, gdy dochodziło do publikacji ważnej dla jakiejś spółki informacji, wystarczyło sprawdzić wielkość obrotów jej akcjami dzień lub dwa przed podaniem tej wiadomości, by wyraźnie zauważyć wzrost obrotów. W pewnym okresie stało się to tak nagminne, że każdorazowo, gdy tylko na akcjach jakiegoś przedsiębiorstwa rosła znacząco aktywność wśród inwestorów, panowało przekonanie, że wkrótce pojawi się ważny komunikat. Niestety, w wielu przypadkach tak się działo.
Bardzo często oszuści byli na tyle zdeterminowani, że nie zważali na ogólną koniunkturę rynku. Powodowało to sytuację, gdy na ogólnie spadającym rynku nagle akcja jakiejś spółki notowała bardzo silny wzrost. Dodatkowo – odbywało się to przy zwiększonych obrotach. Nie ma w tym nic dziwnego. Sprzedający, widząc, że posiadane przez nich akcje jako jedne z nielicznych zwyżkują, chętnie odpowiadali na oferty kupna. Dzięki temu kupujący mogli nabyć interesujący ich pakiet akcji.
Ujawnianie bądź wykorzystywanie poufnych informacji przez maklerów lub doradców wiąże się z możliwością utraty licencji. Według informacji otrzymanych z KPWiG w związku z ujawnieniem bądź wykorzystaniem informacji poufnej utraciły licencje dwie osoby: w roku 1999 makler papierów wartościowych i doradca inwestycyjny został skreślony z obu list i w roku 2001 makler papierów wartościowych został skreślony z listy. Wykorzystywanie informacji przez maklerów i doradców jest jednak bardzo rzadkie. Częściej dotyczy osób, które zasiadają w organach spółek, a tym samym mają dostęp do informacji związanych z podejmowaniem strategicznych decyzji w spółce.
Wedel (1997)
To chyba najbardziej znany przypadek wykorzystania poufnej informacji: 24 listopada 1997 roku po zakończeniu sesji giełdowej ukazał się komunikat PepsiCo o wezwaniu do sprzedaży akcji Wedla. PepsiCo zobowiązało się skupić akcje spółki po 200 zł. Cena była wyjątkowo atrakcyjna. Jeszcze kilka dni temu kurs Wedla wynosił około 170 zł. Niestety, w dniu ogłoszenia wezwania, mimo spadków na rynku, cena akcji Wedla wzrosła maksymalnie, przy obrotach nawet dziesięciokrotnie większych niż w poprzednich dniach. Przeciek był ewidentny. Sprawą zajęła się KPWiG i doszło nawet do oskarżenia, jednak po pięciu latach sprawa została umorzona.
Interesujące jest również to, że Wedel już wcześniej nie był “czystą” spółką. W 1992 roku kurs Wedla niespodziewanie wzrósł o 11 proc. Później światło dzienne ujrzała informacja o zwolnieniu podatkowym. Jak się okazało, informacja była ukrywana przez siedem dni. W styczniu 1996 roku nastąpił gwałtowny skok akcji spółki, przed tym jak ogłoszono, że PepsiCo dostanie za darmo, w ramach rekompensaty,160 tys. akcji Wedla. Dziś reakcja na tego rodzaju wiadomość może wydawać się dziwna, jednak wówczas niemal każda informacja sugerująca zwiększanie udziałów przez zagranicznych inwestorów skutkowała wzrostem ceny.
Wytłumaczenie wielu osobom, nie związanym z rynkiem, dlaczego wykorzystanie poufnej informacji jest przestępstwem, bywa bardzo trudne. Pozornie nikt na takiej informacji nie traci, a to, że zarobi kilka osób, nie wydaje się już tak istotne. Niestety, po pierwsze podważa to zaufanie do gry giełdowej, po drugie zaś informacja poufna może narazić wielu inwestorów na straty.
W ostatnich miesiącach w Stanach okazało się, że członkowie zarządów wielu spółek sprzedawali posiadane przez siebie akcje przed publikacją raportów z bardzo złymi wynikami. Oni zdążyli sprzedać, inwestorzy, którzy o tym nie wiedzieli – nie. Również gdy dobrze poinformowane osoby kupują znaczny pakiet akcji, by sprzedać go tuż po upublicznieniu wiadomości, inwestorzy mogąć na tym straci. Może się bowiem okazać, że wszyscy chętni do kupna akcji danej spółki kupili je właśnie od wtajemniczonych. Więcej chętnych do kupna już nie ma i cena akcji zaczyna spadać. Straty są więc wymierne.
Druga kwestia to uczciwość samej gry. Jeśli ktoś decyduje się na inwestowanie na rynku, to bez względu na preferowaną technikę oceny czy też analizy tego rynku chciałby mieć równe szanse w grze. W momencie gdy na rynku jest zbyt wielu oszustów, szanse te są niewielkie. Taka sytuacja nastąpiła na GPW w ostatnich latach. Najtwardsi i najdłużsi stażem inwestorzy zaczęli wprost mówić, że na rynku nie mają szans z tymi, którzy nagminnie wykorzystują informacje znane tylko garstce osób. W konsekwencji liczba indywidualnych inwestorów zaczęła się zmniejszać i jest to jedna z przyczyn zapaści naszego rynku.
W 1999 roku KPWiG skierowała do prokuratury osiem zawiadomień o wykorzystaniu poufnych informacji w obrocie giełdowym. Był to swego rodzaju rekord. Tym smutniejszy, że ogólna liczba zawiadomień o przestępstwach giełdowych (w ośmiu kategoriach) spadła w 1999 roku do 29 z 54 rok wcześniej. Wykorzystywanie poufnych informacji zaczęło być prawdziwą plagą. W 2000 roku KPWiG zgłosiła do prokuratury kolejnych 10 zawiadomień.
Morliny (1998)
Listopad 1998 to kolejne już wezwanie, o którym ktoś wiedział wcześniej i prawdopodobnie wykorzystał tę sytuację do korzystnego zakupu akcji. Tym razem w centrum zainteresowania znalazła się mięsna spółka Morliny. 18 listopada hiszpańska firma Campofrio ogłosiła wezwanie do sprzedaży akcji Morlin po 18 zł. W czasie sesji (czyli przed oficjalnym ogłoszeniem wezwania) akcjami handlowano po 13,80 zł przy niesamowitym wzroście obrotów. Właściciela zmieniło blisko 65 tys. akcji. Również w trakcie czterech wcześniejszych sesji obroty wynosiły kilkadziesiąt tysięcy sztuk, choć jeszcze niedawno standardowo nie przekraczały 10 tys. akcji na sesję. Dzień po ogłoszeniu wezwania Narodowy Fundusz Inwestycyjny Hetman podpisał z Campofrio warunkową umowę sprzedaży niemal 31 proc. akcji Morlin.
Orfe (czerwiec 1999)
W tym samym roku, w którym doszło do wezwania na Izolację, miało miejsce wezwanie na firmę farmaceutyczną Orfe. Holenderska Orphe (należąca do grupy OPG) wezwała do sprzedaży akcji Orfe po 50 zł. Wzrost obrotów w stosunku do obrotów z poprzedniego miesiąca był kilkunastokrotny.
Bank Śląski (2001)
Na początku marca 2001 ING Bank ogłosił wezwanie do sprzedaży akcji Banku Śląskiego po 265 zł. Wezwanie zostało ogłoszone dzień po uzyskaniu zgody Komisji Nadzoru Bankowego na przekroczenie 75 proc. głosów na walnym zgromadzeniu.
Dzień przed podaniem informacji o zgodzie KNB kurs akcji BSK wzrósł o 5,6 proc. Na tej sesji wzrosły również obroty – były kilkakrotnie wyższe od średniej wielkości obrotów w poprzednich tygodniach.
Trzy powyższe przypadki oraz opisany wcześniej casus Izolacji to tylko ułamek tego, czym zajmowała się prasa. W pewnym okresie przecieki zaczęły być tak ewidentne, a wykorzystywanie ich w grze tak nachalne, że inwestorzy przestali wierzyć w skuteczność nadzoru czy organów ścigania. Żarty, że bez dostępu do odpowiednich informacji nie ma szans na wygraną na rynku, zaczęły brzmieć coraz bardziej gorzko.
Być może nieświadomie, ale jeden z zarządzających funduszami emerytalnymi popełnił ciekawy lapsus. Pewien dziennik prezentował sylwetki zarządzających OFE. Jeden z nich, zapytany o powody zainteresowania się giełdą, powiedział, że bezpośrednio wpłynął na to film “WallStreet”. Stwierdzenie to było wyjątkowo zabawne. Zupełnie jakby ktoś, jako powód zaciągnięcia się do wojska, podał film “Czas apokalipsy”, albo “Łowcę jeleni”. Można powiedzieć, że “WallStreet” Oliviera Stone'a to studium przestępstwa. Przestępstwa, które wygląda wyjątkowo atrakcyjnie.
Poufne informacje można wykorzystać nie tylko do zarabiania. Wiedząc wcześniej o kłopotach spółki można zbyć posiadany pakiet akcji i uchronić się przed stratami. Tak robili choćby menedżerowie amerykańskich spółek internetowych. Wiedząc o problemach finansowych kierowanych przez siebie spółek, sprzedawali swoje pakiety akcji na długo przed podaniem ich do publicznej wiadomości. W tej kategorii mieści się również opisywany wcześniej przykład Espebepe. Jest on niemal modelowy. Niestety, nie jest też jedyny.
Bank Handlowy (1999)
W lipcu 1999 roku nastąpił gwałtowny i zaskakujący spadek ceny akcji banku Handlowego. Wówczas toczyły się rozmowy między tym bankiem a Bankiem Rozwoju Eksportu, dotyczące możliwej fuzji. Wkrótce po załamaniu się ceny banku pojawiła się informacja o proponowanym parytecie wymiany akcji BH i BRE. Parytet był wyjątkowo niekorzystny dla Handlowego, a ostatecznie fuzja została zablokowana przez skarb państwa. Jak się później okazało, znaczny pakiet akcji sprzedał kilka dni wcześniej członek zarządu i wiceprezes Banku Handlowego Artur Nieradko. Jak policzyli dziennikarze, gdyby Nieradko sprzedał swój pakiet akcji kilka dni później, otrzymałby około 50 tys. zł mniej. Zapytany o sprawę przez “Rzeczpospolitą”, Nieradko powiedział z rozbrajającą szczerością: “Sprzedaż akcji wynikała z chęci pokrycia części wydatków na zakup domu”. Dokładnie dwa lata później do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko Arturowi Nieradko o wykorzystanie poufnych informacji.
Przed stratami może również uchronić informacja o odejściu lub aresztowaniu prezesa spółki. Na całym świecie inwestorzy giełdowi źle reagują na wiadomości o zmianach w zarządach spółek. Nie należy się dziwić, że szczególnie emocjonalna jest ich reakcja, gdy dochodzi do spektakularnego aresztowania prezesa.
PKN Orlen (2002)
Jedną z ciekawszych spraw bieżącego roku, obfitującego w nadmiar wydarzeń, było spektakularne aresztowanie w lutym prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że do zatrzymania prezesa Orlenu doszło w świetle reflektorów. Pokazowa akcja UOP wzbudziła wiele wątpliwości co do faktycznych powodów tej decyzji. Nie wchodząc w szczegóły polityczne, należy przypomnieć, iż kilka dni przed aresztowaniem akcje koncernu naftowego zaczęły silnie spadać przy bardzo wysokich obrotach. Co więcej, w transakcjach pakietowych właściciela zmieniło blisko 2 proc. akcji spółki. Akcje sprzedano po 21,5 zł, podczas gdy na giełdzie kosztowały wówczas 22 zł, ale taki pakiet mógłby doprowadzić do znacznego spadku tej ceny. Z nieoficjalnych informacji wynikało, że sprzedającym był BRE. Zbieg okoliczności był na tyle nieprawdopodobny, iż obserwatorzy rynku nie wierzą, że nie doszło do wykorzystania poufnej informacji. O aresztowaniu prezesa ktoś musiał wiedzieć wcześniej.
Wspomnieliśmy już, że udowodnienie wykorzystania poufnej informacji jest bardzo trudne. Jeśli nie ma wyraźnych i jasnych dowodów (np. nagrań), każdy potencjalny oszust może w łatwy sposób umotywować swoją decyzję kupna lub sprzedaży akcji danej spółki. Wystarczy poprosić kogoś obiektywnego o przygotowanie odpowiedniego raportu bądź analizy lub po prostu wśród publikowanych przez różne biura maklerskie znaleźć taki, który wydaje się najlepszy jako poparcie decyzji inwestycyjnych. Często może zdarzyć się tak, że jedno biuro wydaje rekomendację kupuj, zaś drugie sprzedaj. Do inwestora należy ocena, które argumenty do niego bardziej przemawiają.
Elektrim (2002)
Początek roku 2002 niewątpliwie należał do Elektrimu. Spółka, która była niegdyś ulubieńcem inwestorów zagranicznych i należała do tzw. blue chips, teraz zalicza się do akcji śmieciowych, notowanych po kilka złotych. Do złej sytuacji finansowej doprowadziły kolejne nieudolne zarządy. W międzyczasie pojawił się również wątek wykorzystywania poufnych informacji. Odwołany przez BRE Bank prezes Waldemar Siwak zarzucał menedżerom BRE, w tym prezesowi Wojciechowi Kostrzewie, nielegalne wykorzystywanie informacji poufnych przy dokonywaniu w grudniu 2001 roku zakupów akcji Elektrimu na giełdzie. Bank i popierające go firmy skupiły wówczas prawie 20 proc. papierów spółki. Informacji tych nie udało się dotychczas potwierdzić. Być może taki fakt miał miejsce, a być może była to tylko zemsta odwołanego prezesa. Faktem jest, że KPWiG złożyła zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury.
Sprawy zauważone przez dziennikarzy czy samą Komisję Papierów Wartościowych i Giełd to prawdopodobnie wierzchołek góry lodowej. Zauważalne są tylko te, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze. Na tyle duże, że nie pozostaje to bez wpływu na ceny akcji. Ostatnio doszły do tego podejrzenia o wykorzystywanie informacji przez zarządzających funduszami emerytalnymi (to niewątpliwie ogromne pieniądze). Wiedząc o zamiarach składania zleceń na akcje wybranej spółki, zarządzający może na rachunkach podstawionych osób dokonywać wcześniej transakcji. Nie należy się łudzić, że tego procederu nie ma. Być może w mniejszej skali niż powszechnie się uważa, ale ostatnie lata mocno nadszarpnęły wiarę w uczciwość uczestników rodzimego rynku.
Oprócz tych wielkich istnieją prawdopodobnie dziesiątki prób wykorzystania informacji przez osoby zbliżone do zarządów spółek, znajomych księgowych, dyrektorów finansowych, maklerów przyjmujących zlecenia. Można posłużyć się tu popularną parafrazą powiedzenia, że na jednego zauważonego karalucha przypada dziesięć ukrytych. W przypadku przestępstwa jakim jest wykorzystywanie poufnych informacji może być podobnie.
GRZEGORZ ZALEWSKI
Dlaczego sądy traktują wykorzystywanie informacji poufnych jak czyny o znikomej szkodliwości społecznej?
To bardziej pytanie do wymiaru sprawiedliwości, niż do mnie, ale skoro zostało zadane, to najprostszą odpowiedzią byłoby stwierdzenie, że prokuratorzy i sędziowie nie rozumieją pojęcia szkodliwości społecznej w odniesieniu do rynku kapitałowego, bo tu akurat jest ona olbrzymia. Jednak to jest za prosta odpowiedź, gdyż nie wyjaśnia, dlaczego nie rozumieją, kiedy zaczną rozumieć, i co trzeba zrobić, żeby zaczęli rozumieć. Takie przestępstwa, zdarzające się na całym świecie, są zupełnie inaczej ścigane. Przyczyną stanu rzeczy w Polsce nie jest brak, czy też ułomność regulacji. Problem leży w postawie sędziów i prokuratorów. Niewiedzą nie da się tego chyba tłumaczyć – w KPWiG i nie tylko prowadzono wiele szkoleń dla sędziów i prokuratorów. Wymiar sprawiedliwości jest w ogóle nieskuteczny, przecież nie tylko w sprawach z dziedziny rynku kapitałowego dając niejako sam sobie negatywny przykład. Myślę tu również o szczeblu najwyższym. Jakimś lekarstwem mógłby być odrębny tryb postępowania w zakresie ścigania przestępstw na rynku kapitałowym, w tym wykorzystywania poufnych informacji, na wzór postępowań prowadzonych przez Instytut Pamięci Narodowej. Niewątpliwie stosowanie dobrych praktyk korporacyjnych, w zakresie dostępu do informacji, utrudniłoby kretom pracę i do tego gorąco namawiam. Dziś – wszystko jest w rękach sędziów i ich woli. Nie znajduje innej odpowiedzi na pytanie: dlaczego?
Zofia Bielecka - była wiceprzewodnicząca KPWiG
Dlaczego udowodnienie wykorzystywania poufnych informacji jest tak trudne?
W przypadku przestępstwa ujawnienia i wykorzystania informacji poufnej niezmiernie trudne jest znalezienie dowodów bezpośrednich ( np. zeznań świadków) do stwierdzenia, że dana osoba ujawniła lub wykorzystała informację poufną. W praktyce sądowo-prokuratorskiej zaś panuje przekonanie, iż poszlaki, które wskazują tylko pośrednio na zaistnienie pewnego zdarzenia, są nazbyt ogólne, aby postawić zarzut popełnienia przestępstwa konkretnym osobom. Należy nadmienić, iż problemy z udowodnieniem tego typu przestępstw na gruncie prawa karnego występują na całym świecie. Można zaobserwować tendencję do odchodzenia od sankcji karnych w kierunku sankcji administracyjnych, które łatwiej jest nałożyć, choć nie są one tak dotkliwe, jak na przykład kara pozbawienia wolności. Projekt dyrektywy Unii Europejskiej dotyczącej przeciwdziałania nadużyciom na rynku kapitałowym (tzw. Market Abuse) przewiduje właśnie zwiększenie wagi sankcji administracyjnych w karaniu przestępstw związanych z manipulacją oraz ujawnieniem i wykorzystaniem informacji poufnej. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd przygotowuje obecnie projekt nowelizacji ustawy Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi, który przewiduje zmiany polskich regulacji w tym samym kierunku.
Mirosław Kachniewski - rzecznik prasowy KPWiG