
Od kilku lat wzrost kredytu w polskiej gospodarce pozostaje względnie niski, ledwo nadążając za dynamiką PKB. To, co martwi bankowców, jest oznaką zrównoważonego wzrostu polskiej gospodarki.
„Tempo wzrostu kredytów dla sektora niefinansowego (4,8% rdr na koniec września 2015 r.) było zbliżone do nominalnego tempa wzrostu PKB” – informuje Narodowy Bank Polski w najnowszym „Raporcie o stabilności finansowej”.
Dynamika zadłużenia gospodarstw domowych i przedsiębiorstw od kilkunastu kwartałów utrzymuje się na poziomie 2-5% rocznie (po wyłączeniu wpływu kursu walutowego).

Dla porównania, w czasie kredytowego boomu z lat 2006-08 dynamika kredytu sięgała kilkudziesięciu procent rocznie, napędzając zyski banków ale też problemy z nadmiernym zadłużeniem w realnej gospodarce.
Pomimo rekordowo niskich stóp procentowych i nadpłynności sektora bankowego zainteresowanie kredytami jest umiarkowane. To dobrze świadczy o polskiej gospodarce, która po kredytowym szaleństwie z końca ubiegłej dekady obecnie bazuje na bardziej zrównoważonych fundamentach.

Niemniej jednak w ciągu ostatnich 7 lat skumulowany wzrost zadłużenia sektora niefinansowego odnotowany w Polsce był jednym z najwyższych wśród krajów Unii Europejskiej.
Szybciej zadłużali się jedynie Szwedzi, podczas gdy uczestnicy poprzedniej kredytowej hulanki (Irlandia, Słowenia, Hiszpania, Węgry) przeszli trzeźwiący odwyk delewarowania.
