Polacy nie ponoszą odpowiedzialności za zatonięcie amerykańskiego kontenerowca "El Faro". Tak zeznał przed specjalną komisją badającą przyczyny katastrofy były główny inżynier tego statku. Przesłuchania w sprawie zatonięcia jednostki u wybrzeży wysp Bahama prowadzone są w Jacksonville na Florydzie.


Na skutek zatonięcia statku zginęły wszystkie trzydzieści trzy osoby znajdujące się na podkładzie. Było wśród nich pięciu Polaków.
Jedną z najbardziej prawdopodobnych przyczyn zatonięcia jednostki była utrata napędu. Były główny inżynier "El Faro", zapytany o polskich marynarzy pracujących na pokładzie stwierdził, że nie byli oni odpowiedzialni za poprawne działania silników. Inżynier James Robinson nie wierzy też w to, aby błąd któregoś z Polaków mógł doprowadzić do katastrofy.
Why did the El Faro sail into Hurricane Joaquin last October, killing 33 people? #ElFaro https://t.co/gKFhuM19TT pic.twitter.com/B1vGmuBA6f
— USA TODAY Weather (@usatodayweather) luty 17, 2016
Komisja dopytywała również czy polska załoga była odpowiednio przeszkolona pod względem prowadzenia akcji ratunkowej oraz czy w wystarczającym zakresie władała językiem angielskim. W tym przypadku nie było jednoznacznych odpowiedzi.
Łączność z kontenerowcem stracono 1 października. Załoga alarmowała wówczas, że jednostka nabiera wody, straciła napęd i przechyla się. Od tego czasu zerwał się z nią kontakt radiowy. Statek "El Faro" znajdował się wtedy w rejonie wysp Bahama, gdzie szalał huragan Joaquin. Statek płynął z Florydy do stolicy Porto Rico. Jego wrak odnaleziono na dnie oceanu po dwóch tygodniach.
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Jan Pachlowski/Miami/wk