Gospodarka wcale nie pędzi tak mocno, jakbyśmy chcieli. Dynamika PKB waha się w granicach 3% i chociaż jest to więcej niż w większości państw UE, to wciąż o wiele za mało, by mówić o "pędzącej gospodarce". Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw rośnie minimalnie, bo wzrost na poziomie 11 tys. etatów miesięcznie to trzykrotnie mniej niż w latach 2007-2008, czyli w czasie, gdy PKB rosło w tempie ponad 4% rocznie.


Stopa bezrobocia spada, ale tylko rejestrowego. Blisko połowa wykreślonych z ewidencji bezrobotnych nie znajduje etatu, tylko traci status bezrobotnego na skutek niedopełnienia obowiązków formalnych i administracyjnych. Wskaźniki PMI dla przemysłu w Polsce w lipcu spadł poniżej 50 punktów, a to oznacza, że jest raczej źle.
Przedsiębiorcy wciąż się boją
Przedsiębiorcy obawiają się ryzyka, o czym świadczy także wskaźnik nastrojów KERNA, który obniżył się do minus 55 punktów. Przedsiębiorcy zatrudniający do 10. pracowników obawiają się pogorszenia kondycji firmy. Dane ankietowe niekoniecznie muszą odzwierciedlać rzeczywistość. Polacy mają skłonność do narzekania, ale w tym wypadku wyraźnie jest coś na rzeczy. Przy najniższych w historii stopach procentowych, inflacji bliskiej zeru i wystąpieniu nawet minimalnej deflacji, przedsiębiorcy wciąż boją się zatrudniać i inwestować. Słowem, sytuacja gospodarcza jest wyjątkowo dziwna i przypominająca stagnację.
Do tego dochodzi trudna sytuacja geopolityczna za wschodnią granicą. Prawdopodobnie sankcje rosyjskie będą nas kosztować nie tylko pomniejszony eksport warzyw i owoców, ale także odbiją się negatywnie na eksporcie do Państw UE. Polacy są podwykonawcami podzespołów, które finalnie trafiają m.in na rynek rosyjski w ramach eksportu z Niemiec, Francji czy Anglii. Jeżeli firmy z tych państw nie mogą sprzedawać swoich produktów Rosjanom, to z automatu zmniejszą produkcję i zamówienia od polskich kontrahentów - części niemieckich samochodów sprzedawanych w Rosji produkowane są u nas.
Na koniec należy wspomnieć o funduszach UE, które chociaż mają być rekordowe, to jeszcze nie są znane zasady redsytrybucji środków. Część firm wstrzymuje się z inwestycjami, licząc na to, że za kilka miesięcy uda im się pozyskać współfinansowanie z UE.
Niższe wpływy do ZUS-u to konsekwencje braku reform podatkowych
W tej sytuacji nikogo nie powinny dziwić niższe od spodziewanych wpływy do ZUS-u. Dodając do tego czasami wręcz absurdalną skłonność przedsiębiorców do unikania płacenia składek, otrzymujemy pełniejszy obraz całości, który niejako wymusza na instytucjach kontrolnych szukanie przyczyn pogorszenia relacji dochodów do wydatków FUS-u. Naturalnie wrogiem zarówno ZUS-u jak i przedsiebiorców (w tym ich pracowników) są nieprecyzyjne przepisy, które umożliwiają praktycznie dowolną interpretacją, często sprzeczną z zasadą zdrowego rozsądku. Przepisy podatkowe i ubezpieczeniowe powinny być prostsze.
Polska gospodarka zwalnia?
Fakt jest taki, że blisko 500 tys. Polaków pracuje w szarej strefie. Drugie tyle pracuje legalnie, ale nie ujawnia całości swoich dochodów. Część pensji pracodawcy wypłacają im "pod stołem" lub realizują dodatkowe zlecenia bez żadnej umowy. Ludzie działają w ten sposób nie dlatego, że nie chcą płacić podatków, ale dlatego, że przy niskich dochodach oddawanie połowy zarobków państwu czyni ich pracę nieopłacalną.
Łukasz Piechowiak,
główny ekonomista Bankier.pl



























































