A.D. 2025 przyniósł coś, co pamiętają tylko najstarsi inwestorzy. Tym czymś jest przebudzenie platyny, która po dekadzie marazmu dała zarobić najmocniej od 2009 roku. W tyle stawki pozostały za to notowania palladu, który był inwestycyjną gwiazdą poprzednich kilkunastu lat.


To jest – przynajmniej jak dotąd – rok metali szlachetnych. Jako pierwsze „odpaliło” złoto, którego notowania w ujęciu dolarowym od początku roku poszły w górę już o blisko 40%. W dwa lata „barbarzyński relikt” niemal podwoił swą dolarową cenę i w kwietniu ustanowił nowy rekord wszech czasów w ujęciu realnym (czyli szczyt ze stycznia 1980 roku skorygowany o oficjalny wskaźnik CPI dla Stanów Zjednoczonych). Po wakacyjnej „korekcie płaskiej” na początku września kurs złota dotarł na wysokość niemal 3700 USD/oz.
W ślad za złotem ruszyło srebro, dla którego tegoroczna dolarowa stopa zwrotu sięga już 46%. Biały metal w ujęciu dolarowym notowany jest najwyżej od 14 lat i śmiało zmierza w kierunku mitycznych 50 USD/oz. – czyli poziomowi, na którym zatrzymały się dwie bańki spekulacyjne (z 1980 i 2011). Natomiast z punktu widzenia inwestora z Polski srebro po przeszło 150 złotych za uncję jest nominalnie najdroższe w historii.
Platynowce pozostają w cieniu
Blask bijący z notowań złota i srebra przyćmił wydarzenia, jakie w tym roku zaszły na rynku platyny. Królowa metali szlachetnych od początku stycznia podrożała o blisko 55%. Z czego praktycznie cała ta zwyżka rozegrała się w maju, czerwcu i lipcu, gdy kurs platyny podskoczył z niespełna tysiąca do przeszło 1500 USD/oz. Potem nadeszła ostra korekta, która zniosła cenę platyny w pobliże 1300 USD/oz.
I nawet gdyby do końca roku nic by się nie zmieniło, byłaby to najwyższa roczna stopa zwrotu z tego metalu od… 2009 roku. Wynik ten (+55,6%) pozostaje zagrożony i możliwe jest, że podobnie jak w przypadku złota rok 2025 przyniesie najwyższą dolarową stopę zwrotu od 46 lat. Nie chodzi tu przy tym o samo żonglowanie liczbami i procentami, lecz o prawdopodobną zmianę wieloletnich trendów.
Przez poprzednie kilkanaście lat platyna była najgorzej spisującym się metalem szlachetnym. Jeszcze wiosną 2011 roku uncja tego rzadkiego metalu była wyceniana na przeszło 1800 USD. Czyli zdecydowanie wyżej niż uncja złota. Później jednak na rynku platyny rozegrała się wręcz epokowa bessa. W roku 2015 kurs platyny spadł poniżej tysiąca dolarów. Pięć lat później w ramach covidowej paniki było to niespełna 740 USD/oz.
Katalizatorem (nomen omen) tamtej platynowej bessy była tzw. Dieselgate. Unijna nagonka na „ropniaki” rozpoczęta po „aferze VW” przyczynia się do spadku sprzedaży diesli na rzecz aut benzynowych. W efekcie wzrósł popyt na pallad, a zmalał na platynę, tym samym po raz pierwszy od 16 lat pallad stał się droższy od platyny, choć zwykle to ten drugi metal był znacznie kosztowniejszy.
Sytuacji platyny nie zmieniła nawet covidowa hossa na rynku złota i srebra. „Królowa” nadal była dostępna po ok. tysiąc dolarów za uncję. Coś zaczęło się zmieniać dopiero w zeszłym roku, gdy platyna znów stała się droższa od palladu. Musieliśmy czekać jednak kolejne 12 miesięcy, aby ten rzadki metal został ponownie „odkryty” przez inwestorów.
Pewne żywienie dało się zauważyć także na rynku palladu. Ten ostatni był inwestycyjną gwiazdą w latach 2015-21. W tym roku kurs palladu jest na 35-procentowym plusie i ma dobrą szansę odnotować pierwszy od 5 lat rok z dodatnią stopą zwrotu. Od szczytu z marca ’22 (ponad 3400 USD/oz.) do ubiegłorocznego dołka (815 USD/oz.) pallad został przeceniony aż o 76%! Tak oto skończyła się fenomenalna passa z lat 2015-21, gdy notowania pallady wzrosły sześciokrotnie.
Czy platyna nadal jest tania?
Patrząc na ceny nominalne, platyna po 1300 USD/oz. nie wydaje się przesadnie droga, mimo że w lipcu była najdroższa od lat. Przecież w szczycie z roku metal ten kosztował przeszło 2300 USD/oz. A przecież przez ten czas siła nabywcza dolara mierzona nawet oficjalnym wskaźnikiem CPI spadła o 34%. Zatem ówczesny rekord notowań platyny w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze byłby wart blisko 3500 USD/oz.


Jeszcze bardziej jednoznaczne wnioski nasuwają się, gdy spojrzymy na relację cen platyny do złota. Przez dekady ten rzadko występujący w przyrodzie metal był wyceniany wyżej niż złoto. W porywach nawet dwukrotnie wyżej. Obecnie za uncję złota można kupić 0,38 uncji platyny. Wprawdzie to o 36% więcej niż jeszcze w kwietniu, ale wciąż ekstremalnie nisko jak na historyczne standardy. Dodajmy tutaj, że w kwietniu 2025 roku parytet platyna/złoto był najniższy w całej współczesnej historii. Można nawet pokusić się o opinię, że platyna była i nadal jest wręcz niewiarygodnie tania w relacji do złota.
Co nie oznacza, że w przyszłości nie może być jeszcze tańsza. Przez poprzednie kilkanaście lat zwolennicy platyny argumentowali, że to znakomita okazja inwestycyjna. Bo tak tanio w relacji do złota nigdy wcześniej nie było. Po czym po kilku miesiącach było jeszcze taniej. A potem jeszcze taniej. I tak aż do tegorocznego kwietnia. Czy to jest sygnał odwrócenia wieloletniego trendu?
Platyna fundamentalnie
Platyna w znacznej mierze nadal pozostaje niewolnikiem jednej branży. W 2024 roku motoryzacja odpowiadała za blisko 40% ogólnego zużycia tego metalu – wynika z danych World Platinum Investment Council. W ostatnim czasie do produkcji katalizatorów samochodowych (tj. do aut z silnikiem Diesla) zużywano ok. 3 mln uncji platyny rocznie. Jednocześnie wzrosło zapotrzebowanie na platynę zgłaszane przez inne gałęzie przemysłu oraz branżę jubilerską.


To wszystko dzieje się przy spadającym wydobyciu tego metalu, które w dodatku zdominowane jest przez kopalnie południowoafrykańskie, dostarczające prawie trzy czwarte globalnego urobku. W rezultacie rok 2025 najprawdopodobniej będzie trzecim rokiem z rzędu, w którym świat odnotuje deficyt tego metalu. Eksperci z WPIC szacują tegoroczny deficyt na 850 tys. uncji wobec 968 tys. oz. rok wcześniej oraz 712 tys. oz. w roku 2023.
- Duże pojazdy komercyjne będą zapewne wymagały większej ilości platyny aniżeli palladu, a tego typu pojazdy wolniej będą podlegały elektryfikacji. W dłuższym okresie także gospodarka wodorowa będzie absorbowała trochę platyny – uważa Nitesh Shah, strateg rynków surowcowych w WisdomTree.
Jednakże sam fakt wystąpienia globalnego deficytu wcale nie musi przełożyć się na wyższe ceny tego metalu. Wszakże w latach 2014-16 także odnotowano niedobory, a notowania platyny spadały. Wciąż marginalny pozostaje też zapotrzebowanie zgłaszane przez inwestorów. Na ten rok WPIC prognozuje, że popyt inwestycyjny na platynę wyniesie 718 tys. uncji wobec 702 tys. rok temu.
Reasumując, obserwowana w tym roku zwyżka notowań platyny jest spektakularna i z punktu widzenia analizy wykresów zmienia sytuację „techniczną”. Ożywieniu popytu tak przemysłowego jak i inwestycyjnego towarzyszy spadek wydobycia i w konsekwencji należy spodziewać się globalnego niedoboru. Ponadto platyna wciąż jest bardzo tania w relacji do złota. Do wszystko nie oznacza jednak, że nadal będzie drożeć. Z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia w ostatnich latach i mimo to inwestujący w platynę notowali straty.