Gdy nie ma innego wyjścia
„Pracuję w czwartki, piątki, soboty i niedziele. Od 16.00 przynajmniej do 24.00. Jestem kelnerką, zarabiam na tyle dużo, że mogę się sama utrzymać, zarabiam na wynajem pokoju, na jedzenie, na ciuchy, na paliwo do samochodu” - wylicza 20-letnia studentka Politechniki Wrocławskiej. „Wiem, że gdybym nie pracowała, musiałabym zrezygnować ze studiowania, wróciłabym do domu. Tam z kolei pewnie podjęłabym podobną pracę, żeby nie obciążać rodziców, więc tak czy inaczej wyszłoby na to, że pracuję. Tu jeszcze dodatkowo mam studia dzienne. Prędzej czy później będę mogła pracować na wyższym i lepiej płatnym stanowisku, bo podniosę swoje kwalifikacje.”
Na wielu uczelniach stypendia, czy to socjalne, czy to naukowe, nie są w stanie zapewnić studentowi komfortu finansowego – maksymalna wysokość stypendium na pierwszym roku to (na przykładowej uczelni) – 550 złotych, ale tylko dla studentów z rodzin, w których dochód netto na osobę nie przekracza ani o złotówkę 310 zł. Najtańszy akademik kosztuje 275 zł miesięcznie, do dyspozycji pozostaje 275 zł. Choć pewnie udało by się przeżyć za taką kwotę miesiąc, to już dziesięć miesięcy za 2 750 zł znacznie trudniej sobie wyobrazić.

„Kiedy ktoś mnie pyta, jak spędzałam wakacje, mówię, że pracowałam. Często ludzie są zaskoczeni tym, że nie byłam z rodzicami na Majorce, albo chociaż w Kołobrzegu. Co prawda, mogłabym nie pracować latem, ale musiałabym wtedy siedzieć w domu i straciłabym swoją niezależność. Czterodniowy wyjazd nad Bałtyk znaczy dla mnie o wiele więcej, jeśli mogę tam pojechać za własne pieniądze i swoim samochodem” - komentuje studentka.
Rozpoznać rynek
Absolwenci uczelni wyższych spodziewają się o wiele wyższego wynagrodzenia niż osoby z dwu-, trzyletnim stażem pracy. Przekłada się to naturalnie na niższą jakość wykonywanej przez nich pracy – dostają za nią mniej, niż chcieliby, więc pracują z mniejszym zaangażowaniem. Doświadczenie nabyte po kilku miesięcznych praktykach, pracy w trakcie studiów, pozwala wyrobić sobie ogólne pojęcie o zasadach działania rynku pracy, o przeciętnych wynagrodzeniach w niektórych branżach czy możliwościach rozwoju.
Z drugiej strony konfrontacja początkującego pracownika z realiami rynku może skutecznie zagłuszyć w nim ambicje. Obawa przed utratą posady, brak wiary we własne możliwości ze względu na niewielkie doświadczenie, perspektywa tego, że młodego pracownika łatwo zastąpić – to wszystko przekłada się na niską wycenę własnej pracy. Ta niska samoocena może później sugerować potencjalnemu pracodawcy, że kandydat na dane stanowisko nie wierzy w siebie i nie jest pewny, czy będzie potrafił dobrze wykonać zlecone mu zadania.
Gdy praca szkodzi
„Zaczynając studia już nastawiłam się na pracę, ponieważ chciałam jak najszybciej się usamodzielnić. Skutki były fatalne – zamiast na wykłady, chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne, zamiast siedzieć nad książkami, siedziałam nad stertami ogłoszeń o pracę. Nieprzyzwyczajona do studenckiego trybu nauki, zrobiłam sobie ogromne zaległości, nie zdałam niektórych egzaminów. Pomyliłam priorytet, którym powinny być studia, a nie praca w charakterze pomocnika w restauracyjnej kuchni” - opowiada studentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
„Praca, choć wydawała się rewelacyjna, szybko zaczęła mnie nudzić i denerwować. Zacząłem w wakacje – wtedy wszystko było w porządku, ale od października zaczęły się zajęcia i gonitwa z pracy na uczelnię i z powrotem. To było nie do wytrzymania na dłuższą metę. Moje braki z nowych przedmiotów rosły. Poza tym – przecież po studiach będę tak ganiał przez następne czterdzieści lat – jeszcze zdążę zapracować na swoją emeryturę ” - mówi student czwartego roku informatyki na tym samym Uniwersytecie Ekonomicznym.
Zdarzają się również, i to wcale nierzadko, przypadki, gdy student przez pracę porzuca studia, tak po pierwszym roku, jak i czasem nawet, po pomyślnie przebytych, czterech latach nauki.
Często warto zastanowić się, co w przyszłości zaprocentuje wyżej – dobre wyniki w nauce, a także idące z nimi w parze stypendium naukowe, czy może doświadczenie nabyte w pracy? To trudne pytanie, odpowiedź na nie to decyzja indywidualna każdego studenta. Na rynku pracy sytuacja nieco się zmieniła – ogłoszenia typu „zatrudnię młodego, najlepiej absolwenta, z kilkuletnim stażem pracy” powoli zaczynają zastępować te, w których potencjalny pracodawca prosi o przyniesienie indeksu na rozmowę kwalifikacyjną.
Z przyzwyczajenia
Kilkuletnie doświadczenie w gastronomii czy telemarketingu skutkuje czasem... jeszcze dłuższym doświadczeniem. Choć student czy absolwent narzeka czasem na swoją pracę, na to, że nie jest zgodna z jego wykształceniem, w pracy zostaje. Motywacja do znalezienia nowej, adekwatnej do kwalifikacji, spada. Niepracującym łatwiej znaleźć, bo szukają z większym zaangażowaniem, nie mają bezpiecznego zaplecza w postaci posady na zmywaku czy przy telefonie.

Jeśli nie praca, to co?
„Pracodawca powinien zwracać uwagę na aktywność pracownika w samorządzie studenckim, kole naukowym czy organizacji” – przekonuje Bartłomiej Postek, były przewodniczący Rady Uczelnianej Samorządu Studentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
„Działalność tego typu ma charakter wolontariatu, nie wchodzi w grę wynagrodzenie pieniężne, przez co wymaga zaangażowania i motywacji innego rodzaju niż pieniądze. Dla pracowników z takim doświadczeniem szukanie pozapłacowych motywatorów jest rzeczą naturalną, przez co ich zaangażowanie w pracę jest wyższe od przeciętnego.
Pracownik dzięki doświadczeniom wyniesionym z różnych inicjatyw studenckich umie szybko i elastycznie dostosowywać się do zmieniających celów, funkcji i zespołów, co czyni go świetnym pracownikiem w dynamicznie rozwijających się przedsiębiorstwach oferujących szeroką gamę produktów czy usług.”
Co o działalności studentów w kołach i organizacjach sądzą pracodawcy zapytaliśmy rekruterki w popularnej firmie, zajmującej się naborem pracowników:
„Pracodawcy nie mają wątpliwości jak wartościowy jest absolwent, który prócz wiedzy teoretycznej posiada praktyczne doświadczenie. Możliwość zdobycia wiedzy praktycznej podczas studiów zapewniają nie tylko koła naukowe i organizacje studenckie, ale też inne organizacje non-profit. Student zaangażowany w taką działalność uczestniczy w poznaniu mikrospołeczności która swą strukturą przypomina strukturę firmy. Dzięki temu adaptacja do środowiska pracy następuje szybciej. Kandydaci, którzy wykazują się aktywnością dają wyższą gwarancje zadowolenia pracodawcy, choćby poprzez już zdobyte doświadczenie. Dla potencjalnego pracodawcy to także sygnał, że dana osoba jest w stanie angażować się w wiele inicjatyw jednocześnie. Jest to bezpośrednim predykatorem wysokich zdolności organizacyjnych, a jak wiadomo multi -tasking jest dziś wręcz wymagany na wielu stanowiskach.”

Aktywny udział w życiu studenckim procentuje doświadczeniem i nowymi kwalifikacjami. Czy zawsze?
Tytułomania i koła wzajemnej adoracji
„Koło naukowe, do którego się zapisałam, okazało się być kółkiem wzajemnej adoracji. Nigdy nawet nie wspomniałam o tym w CV czy na rozmowie kwalifikacyjnej. Uważam, że zmarnowałam tylko swój czas – projekty koła były słabe, nie udało mi się tam rozwinąć swoich zainteresowań" - relacjonuje absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego.
Organizacje studenckie i koła naukowe przejmują coraz więcej cech zorganizowanych przedsiębiorstw – łącznie z całą tytułomanią. I choć czasem koło liczy sobie dziesięciu członków, musi w nim być prezes, dwóch wiceprezesów, menadżer ds. finansowych, menadżer ds. promocji, dwóch menadżerów ds. human resources oraz jeszcze jeden ds. IT. Poza tym koordynator główny projektu priorytetowego, wicekoordynatorzy projektu głównego, koordynatorzy projektów zwykłych i tym samym więcej jest samych tytułów, niż członków koła naukowego czy organizacji. Nie jest to jednak przecież domeną studentów – mamy przecież wiele firm, spółek jawnych, spółek cywilnych, czy innych, dwuosobowych, składających się z prezesa spółki i wiceprezesa spółki.
Problem pojawia się wtedy, kiedy chcemy odróżnić koordynatora projektu, który kierował zespołem 30 osób, zarządzał finansami projektu, czuwał nad jego przebiegiem i dopinał na ostatni guzik kwestie organizacyjne od koordynatora projektu, który podjął się napisania podania do dziekana o wynajem na dwie godziny sali gimnastycznej – dla siebie i kolegów z koła.
Jak sobie pościelesz...
Pierwsza praca często nie służy niczemu więcej, niż zdobyciu niewielkich pieniędzy i doświadczenia. Kiedy warto ją podjąć – o tym każdy powinien decydować sam, ale warto przy tym pamiętać, że nie tylko praca wzbogaca CV. Podróże zagraniczne szlifują język, pozwalają później swobodnie podejmować rozmowę. Wolontariat rozwija umiejętność współpracy z innymi, działania w grupie. Intensywna nauka procentuje wiedzą, możliwością wykorzystania jej w konkursach i karierze naukowej. Dlatego na dłuższą metę czasem warto zapomnieć o pracy w trakcie studiów.
Katarzyna Jeznach
Bankier.pl