Prezydenci Brazylii i USA, Luiz Inacio Lula da Silva i Joe Biden, wezwali władze Wenezueli do publikacji pełnych wyników z niedzielnych wyborów prezydenckich w tym kraju. Według rezultatów ogłoszonych w poniedziałek przez wenezuelską państwową komisję wyborczą (CNE), podległą reżimowi w Caracas, głosowanie wygrał dotychczasowy prezydent Nicolas Maduro.


We wtorek nieformalna liderka opozycji wenezuelskiej Maria Corina Machado ogłosiła, że jej współpracownikom udało się zdobyć wyniki z lokali wyborczych. Zgodnie z nimi Gonzalez Urrutia pewnie zwyciężył w niedzielnym głosowaniu, otrzymując 73,2 proc. poparcia.
Według prokuratury generalnej Wenezueli od poniedziałku, kiedy w całym kraju wybuchły protesty po ogłoszeniu Maduro zwycięzcą wyborów, służby policyjne zatrzymały 749 demonstrantów. Z szacunków organizacji pozarządowych wynika, że w starciach z policją zginęło co najmniej 11 osób.
Prezydenci USA i Brazylii żądają wglądu w akta lokali wyborczych
Jak przekazał MSZ Brazylii, podczas trwającej pół godziny rozmowy telefonicznej Lula zapewnił Bidena, że uzna wyniki wyborów w Wenezueli dopiero po wglądzie w akta ze wszystkich lokali wyborczych. Politycy zgodzili się, że władze w Caracas pilnie powinny przekazać "pełne, przejrzyste i szczegółowe wyniki wyborów".
"Potrzebujemy więcej informacji na temat wyników tego głosowania" - powiedział w rozmowie z Bidenem prezydent Brazylii. Według MSZ prezydent USA zgodził się z opinią Luli.
Brazylijski resort dyplomacji ujawnił, że pozostaje w stałym kontakcie z prezydentem Maduro oraz kandydatem opozycji w wyborach Edmundo Gonzalezem Urrutią za pośrednictwem wysłanego do Wenezueli doradcy prezydenta Luli, Celso Amorima.
Po rozmowie Luli z Bidenem Biały Dom przekazał, że obaj politycy wyrazili obawę, że "wynik wyborów w Wenezueli stanowi krytyczny moment dla demokracji na półkuli północnej i zobowiązali się do ścisłej koordynacji działań w tej sprawie".
Krótko po poniedziałkowej deklaracji CNE o rzekomej wygranej Maduro amerykański sekretarz stanu Antony Blinken oświadczył, że USA mają "poważne obawy, że ogłoszony wynik nie odzwierciedla woli, ani głosów narodu wenezuelskiego".
Niebawem także grupa dziewięciu państw Ameryki Łacińskiej zakwestionowała podany przez CNE rezultat wyborów, w których z poparciem 51,2 proc. głosów miał rzekomo wygrać Maduro. Również te kraje domagają się publikacji akt z lokali wyborczych.
Peru uznaje Urrutię za legalnego prezydenta Wenezueli, a obecny reżim zrywa z nią stosunki dyplomatyczne
Rząd Peru kierowany przez Gustavo Adrianzena uznał we wtorek Edmundo Gonzaleza Urrutię, polityka opozycji demokratycznej Wenezueli, za nowego prezydenta tego południowoamerykańskiego kraju.
Decyzja peruwiańskich władz została ogłoszona dwa dni po wyborach prezydenckich w Wenezueli, w których zgodnie z deklaracją podległej reżimowi w Caracas państwowej komisji wyborczej (CNE) wygrał dotychczasowy szef państwa Nicolas Maduro.
W związku z niedzielnym głosowaniem sprawujący nieprzerwanie od 2013 r. władzę Maduro nie tylko nie zgodził się na wjazd do Wenezueli obserwatorów międzynarodowych, ale podległe mu służby dopuściły się, jak twierdzą organizacje praw człowieka, licznych nadużyć.
Po ogłoszeniu w poniedziałek przez CNE, że Maduro wygrał niedzielne wybory grupa 9 państw Ameryki Łacińskiej, w tym Peru, zakwestionowała rezultat głosowania w Wenezueli domagając się publikacji akt ze wszystkich lokali wyborczych.
We wtorek po południu czasu lokalnego szef MSZ Peru Javier Gonzalez-Olaechea opierając się o dane przedstawione przez Marię Corinę Machado ogłosił w stacji telewizyjnej TV Peru, że jego kraj uznaje Gonzaleza Urrutię za legalnego prezydenta Wenezueli. Dodał, że zaprezentowane w poniedziałek przez CNE wyniki głosowania “należy uznać za manipulację”.
Peruwiański polityk potępił też reżim w Caracas, który jego zdaniem "doszedł już do dyktatury", za wtorkowe uwięzienie jednego z liderów opozycji, Freddy'ego Superlano.
„Wenezuela postanowiła zerwać stosunki dyplomatyczne z Republiką Peru (…) po niewłaściwych wypowiedziach peruwiańskiego ministra spraw zagranicznych, który nie bierze pod uwagę woli narodu wenezuelskiego” – napisał szef dyplomacji wenezuelskiej Yvan Gil na platformie X.
Brak uznania wyniku wyborów przez dotychczasowego prezydenta spowodował zamieszki
Prokurator generalny Wenezueli Tarek William Saab ogłosił we wtorek, że w efekcie masowych protestów i zamieszek służby policyjne zatrzymały 749 demonstrantów.
Wskazał na fakt, że osoby te zachowywały się w sposób agresywny, kontestując wynik niedzielnych wyborów, w których zgodnie z oświadczeniem państwowej komisji wyborczej (CNE) wygrał dotychczasowy prezydent Nicolas Maduro.
“Osoby te łamały prawo i popełniały przestępstwa”, powiedział podczas konferencji prasowej w Caracas Saab, dodając, że w trakcie manifestacji antyrządowych rannych zostało 48 żołnierzy oraz funkcjonariuszy kilku formacji policyjnych.
Deklaracje Saaba poprzedziły informacje niezależnych mediów, które we wtorek po południu poinformowały o 7 ofiarach śmiertelnych w efekcie użycia siły przez podległe reżimowi Maduro służby. Z informacji przedstawionych przez kilka organizacji pozarządowych zajmujących się prawami człowieka wynika, że w protestach zginęło dotąd 11 cywilów.
Według organizacji związanych z opozycją demokratyczną, której nieformalną liderką jest Maria Corina Machado, w starciach demonstrantów z policją rannych zostało kilkadziesiąt osób.
Demonstracje na ulicach wenezuelskich miast rozpoczęły się w poniedziałek, krótko po ogłoszeniu przez państwową komisję wyborczą, że w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył dotychczasowy szef państwa Nicolas Maduro. Według deklaracji CNE w wyborach Maduro miał zdobyć 51,2 proc. poparcia, wyprzedzając Gonzaleza Urrutię, który otrzymał ponad 44 proc. głosów.
Marcin Zatyka (PAP)
zat/ mms/