"Kolejny niespokojny dzień w Egipcie", "Odradzamy podróż do Egiptu", "Unia ostrzega: zrewidujemy stosunki z Egiptem" - to przykłady tylko kilku ostatnich doniesień z wakacyjnego raju. I choć raj płonie, wielu zadaje sobie najwyżej pytanie - czy w Hurghadzie i Sharm el Sheikh faktycznie może być aż tak niebezpiecznie?
Egipt to dwa światy. Jeden z nich jest nieznany, tajemniczy, niebezpieczny. Słyszymy, że w tym świecie toczą się walki i giną ludzie, chociaż właściwie nie znamy żadnych szczegółów. Drugi świat to wakacyjne eldorado, gwarancja pogody i wypoczynek. Dolary wypełniające portfele gwarantują wspaniałe samopoczucie tu, gdzie wypoczywający jest królem. Dwa światy są jednak tak blisko siebie, że ci, którzy pojechali do raju, powinni mieć świadomość, że lawa jest zaskakująco blisko.
Mubarak zrezygnował, władza w rękach wojska
Wróćmy pamięcią do 25 stycznia 2011 roku. To wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy o protestach. Kolejne tysiące Egipcjan dołączało do tych, którzy sprzeciwili się Mubarakowi, ówczesnemu prezydentowi Egiptu. "Przełom" nastąpił jednak 11 lutego 2011 roku, kiedy rządzący od 30 lat Hosni Mubarak ustąpił ze stanowiska i przekazał władzę Najwyższej Radzie Wojskowej. MSZ wyraził opinię, że to nowy rozdział w historii Egiptu. W komunikacie prasowym napisano: Polska wyraża nadzieję, że rozpoczęty właśnie proces zmian zaowocuje wkrótce przygotowaniem reform konstytucyjnych niezbędnych do przeprowadzenia wolnych wyborów prezydenckich i parlamentarnych, gwarantujących powodzenie i trwałość demokratycznej transformacji.Prawdziwie demokratyczny Egipt, otwarty na współpracę ze światem oraz żyjący w pokoju i harmonii ze wszystkimi sąsiadami, ma szansę przyczynić się do umocnienia stabilizacji i pokoju w regionie, w tym osiągnięcia oczekiwanego przełomu w Procesie Pokojowym na Bliskim Wschodzie. Może przy tym liczyć na wsparcie i pomoc ze strony wszystkich prawdziwych przyjaciół, w tym Polski.
Trwające wtedy 18 dni masowe manifestacje wokół placu Tahrir w Kairze, gdzie dziesiątki tysięcy przeciwników Mubaraka wyrażały swoje niezadowolenie z jego rządów, dobiegły końca. Wojsko zaczęło usuwać barykady, plac wciąż jednak pełen był manifestujących, którzy choć zadowoleni z toczących się zdarzeń, zadeklarowali dalsze koczowanie na placu, by - jak to określili - pilnować procesu transformacji.
Przeciw czemu protestujący wyrażali swoje niezadowolenie? Media donosiły o sprzeciwie wobec złej sytuacji materialnej, ograniczeniu swobód obywatelskich, korupcji, a przez to właśnie głowie państwa - Hosniemu Mubarakowi. Kilka dni później wojsko, przekraczając swoje możliwości władcze, rozwiązało parlament, zawiesiło obowiązującą konstytucję i powołało komitet, który zająć się miał nową ustawą zasadniczą. 16 lutego poinformowano o ofiarach - w ciągu niecałego miesiąca zamieszek zginęło 365 osób, a rannych zostało 5,5 tysiąca.
Protesty wobec Najwyższej Rady Wojskowej
W kwietniu 2011 roku zebrani na placu Tahrir wyrazili swoje niezadowolenie wobec panujących przemian, których inicjatorem było władające wojsko. Kolejne wydarzenia tylko powiększały liczbę zabitych, których w połowie kwietnia było blisko 850.
Kolejne miesiące 2011 roku także były gorące. Tysiące demonstrantów nie opuszczało placu, na którym wszystko się rozpoczęło. Pierwsza połowa 2012 roku stała pod znakiem wyboru nowej władzy. Pierwszy demokratycznie wybrany prezydent został zaprzysiężony 30 czerwca 2012 roku. Przez ponad rok głową Egiptu był Mohamed Mursi. 3 lipca 2013 roku został odsunięty od władzy przez opozycję, ponieważ uznała ona, że zmiany prawne, jakich obecny prezydent dokonywał (dekrety rozszerzające jego uprawnienia, likwidacja wcześniejszych ograniczeń), grożą kolejnymi demokratycznymi zmianami w państwie. Decyzje te wywołały nową falę protestów i w efekcie odsunęły od władzy Mursiego.
Lud domagał się wolności i szacunku, a szacunek ten ma także wymiar finansowy. Odwołanie Mursiego komentowane było przez wojsko nie jako zamach stanu - bo tak zaczęto określać zaistniałe zdarzenia - a jedynie "realizację woli ludu". Ludność wciąż domaga się poprawienia warunków bytowych, nie wspominając już o dalszych zmianach politycznych. Swój sprzeciw będący reakcją na obalenie dotychczasowego prezydenta wyrażają zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi. Przed kilkoma dniami grupa licząca kilkadziesiąt tysięcy osób w imię protestu wobec rządów armii wyszła na ulice Kairu.
To nie zamach stanu, a realizacja woli ludu
W efekcie Kair zamienił się w pole bitwy. Tylko w ostatnich dniach życie straciło 750 osób. Ile faktycznie ludzi zostało zabitych - czy przez wojsko, czy przez cywilów, którzy do rąk dostali broń - ile zbytków zostało zniszczonych, spalonych, tego ostatecznie nie wiemy. Ostatnie dni to zdecydowanie najkrwawszy okres w stolicy Egiptu.
Kolejne doniesienia o zmarłych i rannych w zamieszkach długo nie wywołały decyzji MSZ o zakazie podróżowania do wakacyjnego - dotychczas - raju. Dziś MSZ już odradza podróży. Turyści zarówno ci, którzy jeszcze przed kilkoma miesiącami wykupili wycieczki, jak i ci korzystający z ofert last minute, wylatują do najbardziej popularnych miejsc, czyli Hurghady i Sharm el Sheikh. Informacyjna Agencja Radiowa podała, że przebywa tam obecnie ok. 10 tys. wypoczywających Polaków. Wyjeżdżającym dusza hazardzisty zapewne podpowiada zadać sobie pytanie i cicho próbować samego siebie przekonać, czy może nic nie będzie, może nic się nie stanie?
Hanna Hylińska,Redaktor Bankier.pl