Uchwała Sądu Najwyższego w sprawie nadgodzin nauczycieli dotyczy nie tylko wycieczek szkolnych. Czekamy na pisemne uzasadnienie do niej, bo bez tego nie ma podstaw do działania - powiedziała szefowa MEN Barbara Nowacka. Odniosła się w ten sposób do sygnałów o problemach z organizacją wycieczek.


Szefowa MEN zapytana została w poniedziałek na konferencji prasowej o wycieczki szkolne i wynagradzanie za nie nauczycieli w świetle uchwały Sądu Najwyższego, który pod koniec lutego uznał, że praca wykonywana przez nauczyciela ponad normę czasu pracy z Karty nauczyciela jest pracą w godzinach nadliczbowych w rozumieniu Kodeksu pracy.
Nowacka pytana była o sygnały ze strony szkół i samorządów, że nie wiadomo, skąd wziąć środki na wynagrodzenia dla nauczycieli za nadgodziny podczas wycieczek oraz o sygnały od organizatorów wycieczek zaniepokojonych tym, że wycieczek nie będzie.
"Jest to wielowątkowy i bardzo skomplikowany temat, ponieważ uchwała Sądu Najwyższego nie dotyczy wyłącznie wycieczek, dotyczy kwestii nadgodzin. Proszę zwrócić uwagę, że w tej chwili nauczyciel pracuje zazwyczaj 18 godzin tablicowych, a cały etat to jest 40 godzin. Kiedy mówimy o rozliczaniu godzin nadliczbowych, mówimy o liczeniu realnie 40 godzin czasu pracy" - powiedziała ministra. Zaznaczyła, że na ten temat były już rozmowy ze związkami zawodowymi w ramach zespołu do spraw pragmatyki zawodowej nauczyciela. "Takie mechaniczne liczenie godzin pracy w przypadku nauczycieli jest właściwie niemożliwe i również przez nauczycieli o tyle nieakceptowane, że oznaczałoby, że każda godzina musi być udokumentowana" - dodała.
"W tej chwili czekamy na uzasadnienie sądu, bo tam będą informacje bardzo precyzyjne, w jaki sposób powinniśmy zacząć postępować" - zaznaczyła. Wyjaśniła, że dopóki nie ma pisemnego uzasadnienia uchwały, ministerstwo nie ma podstaw do podjęcia konkretnych działań.
Szefowa MEN przypomniała też, że w stosunku do lat ubiegłych bardzo zmieniła się sytuacja finansowa samorządów. "W tym roku po raz pierwszy nie ma subwencji oświatowej, a liczone są potrzeby oświatowe i mechanizm wyrównawczy" - powiedziała. "Jako że jest to pierwszy rok działania tego nowego sposobu finansowania oświaty, Ministerstwo Finansów, które jest gospodarzem tej ustawy, będzie podejmowało działania, żeby zobaczyć w ogóle, jak to zafunkcjonowało. I wtedy będą oni w swoich działaniach wprowadzać korekty. Od tego zależy, jakie samorządy będą miały pieniądze i na ile ten tak naprawdę nowy mechanizm się zmieni" - zaznaczyła.
"Jest pytanie, jak postąpią samorządy, dyrektorzy szkół, jak podejdą nauczyciele do tematu organizowania wycieczek i udziału w nich nauczycieli" - zauważyła Nowacka. Zapewniła, że resort edukacji jest gotów do rozmów i z samorządami, i ze związkami zawodowymi, żeby to uregulować.
"Ja osobiście uważam, że nauczyciel powinien być opłacany bardzo dobrze, godziwie i sprawiedliwie, i każda praca powinna być w odpowiedni sposób finansowana. Natomiast tutaj otwiera się wielkie pytanie właśnie o liczenie tych godzin. To znaczy, w jaki sposób liczyć czas pracy nauczyciela, poza tym oczywistym czasem tablicowym" - powiedziała.
"Jesteśmy otwarci. Bardzo mi zależy, żeby wokół sprawy płacenia za działania nauczycielom był (...) konsensus, by nie dochodziło też do sytuacji, że oto organy prowadzące, czyli samorządy zrezygnują z organizacji wycieczek, dlatego że wycieczki są dla dzieci szansą rozwojową, poznawania świata, dodatkowej, bardzo ciekawej edukacji" - zapewniła. "I tu trzeba zadbać o to, by wszyscy byli na tyle usatysfakcjonowani, by wycieczki się odbywały, by było za co, by samorządy finansowały, a nie odeszły od finansowania tej działalności, a nauczyciele, żeby chcieli na wycieczki jeździć" - dodała.
Związki zawodowe od wielu lat wskazują, że prawa pracownicze nauczycieli wyjeżdżających na wycieczki szkolne w roli opiekunów często nie są przestrzegane, chodzi m.in. o uznanie wycieczek za delegacje służbowe oraz prawne uregulowanie godzin nadliczbowych oraz dobowego i tygodniowego czasu pracy.
Zagadnienie prawne, którym zajmował się w lutym Sąd Najwyższy, dotyczyło tego, czy do nauczycieli, których status reguluje Karta nauczyciela, zastosowanie mają regulacje Kodeksu pracy o godzinach nadliczbowych. Pytanie w tej sprawie - jeszcze w kwietniu zeszłego roku - skierowało do składu siedmiorga sędziów Izby Pracy troje sędziów SN rozpatrujących skargę kasacyjną w sprawie jednej z nauczycielek, która pozwała liceum za pracę w godzinach nadliczbowych.Spór prawny w tej kwestii wynikał z faktu, że regulacje odnoszące się do czasu pracy nauczycieli znajdują się w Karcie nauczyciela, a ten akt prawny mówi, że nauczyciel może być obowiązany do odpłatnej pracy w "godzinach ponadwymiarowych", które są powiązane z pensum nauczyciela (czyli z tzw. godzinami tablicowymi). Karta nauczyciela nie reguluje jednak kwestii "godzin nadliczbowych" - wykraczających poza tygodniową normę czasu pracy i w części przypadków niebędących zajęciami dydaktycznymi czy wychowawczymi. Uzasadniając uchwałę, sędzia SN Piotr Prusinowski wskazał, że płacenie za przekroczenie norm czasu pracy, czyli za nadgodziny, jest zasadą w polskim systemie prawnym. "Jak ktoś pracuje dłużej, to polskie prawo pracy mówi mu o tym, że ma prawo do dodatkowej zapłaty lub rozliczenia tych przekroczeń czasem wolnym" – podkreślił.Do uchwały SN odniósł się w rozmowie z PAP sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego Marek Wójcik. "Będziemy domagali się w tej kwestii dwóch rzeczy: ze strony rządowej ewidentnie zagwarantowania środków, które pokryją potencjalne koszty wejścia w życie tego wyroku, a także uwzględnienia w ustalaniu potrzeb oświatowych na przyszły czas także dodatkowych wyższych kosztów" – skomentował. (PAP)
dsr/ aba/