Przez światowe rynki finansowe przetacza się dzisiaj kolejna fala wyprzedaży akcji, surowców oraz walut. Jedynymi instrumentami, które zyskują na wartości, są dolar amerykański oraz japoński jen. Ucieczka kapitału z rynku surowcowego skutkuje silną przeceną metali przemysłowych.
Spadki cen surowców mają też swoje uzasadnienie w danych makroekonomicznych. Gospodarka Chin rozwija się w najsłabszym tempie od pięciu lat, w Stanach Zjednoczonych prognozuje się recesję, a Wielka Brytania odnotowała w trzecim kwartale spadek PKB. Na bardzo niskich poziomach są też wskaźniki koniunktury (PMI) dla strefy euro.
O końcu „supercyklu” na rynkach surowcowych mówią już nawet przedstawiciele firm wydobywczych. Ciężkich czasów spodziewa się największy na świecie producent miedzi – chilijski koncern Codelco. Według szacunków analityków dzisiaj cena miedzi zbliżyła się już do średnich kosztów jej wydobycia.
O godzinie 12:30 tonę miedzi w Londynie można było kupić już za 3.830$, a więc o 6% taniej niż na zamknięciu giełd w Nowym Jorku. Względem oficjalnego kursu z wczorajszego zakończenia handlu na LME cena czerwonego metalu spadła o 3,9%. Od lipcowego szczytu wszech czasów miedź potaniała aż o 58%.
Nie lepiej wyglądają ceny innych metali przemysłowych: kurs ołowiu spada o 9,1%, notowania cyny zniżkują o 8,1%, zaś nikiel można kupić o 5,5% taniej niż w czwartek.
K.K.