Były lider brytyjskiej Partii Niepodległości stał się nieoczekiwanie obiektem adoracji i nienawiści w kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Nigel Farage wystąpił wczoraj na wiecu Donalda Trumpa w stanie Mississipi, i choć nie poparł go jednoznacznie, to dziś padł ofiarą zajadłego ataku ze strony Hillary Clinton.


Nigel Farage wzywał amerykańskich wyborców, by dali taką lekcję klasie politycznej, jaką Brytyjczycy dali swojej w unijnym referendum. Powiedział, że "wszystko jest możliwe, jeśli dość porządnych ludzi przeciwstawi się establishmentowi" i zapewnił, że gdyby był Amerykaninem, nie zagłosowałby na Hillary Clinton, choćby mu płacono.
To wystąpienie wywołało wściekłość jej stronników, a sama Hillary Clinton zaprezentowała dziś Farage'a jako ultra-prawicowca i marionetkę prezydenta Rosji Władimira Putina. Mówiła, że wzywał do wykluczenia ze szkół i opieki zdrowotnej dzieci legalnych imigrantów, że uważa, iż kobiety są mniej warte niż mężczyźni i że popiera zniesienie przepisów zabraniających pracodawcom dyskryminacji rasowej.
Brytyjskie media odnotowały z przymrużeniem oka przyjęcie Nigela Farage'a przez Republikanów jako "autora Brexitu", ale zwróciły uwagę na tendencyjność ataku Hillary Clinton.
Informacyjna Agencja Radiowa(IAR)Grzegorz Drymer - Londyn/Siekaj/mitro/