Podczas hossy na rynku zarabia w zasadzie każdy, jednak bessa często weryfikuje umiejętności inwestora i pokazuje, że dotychczasowe sukcesy były tylko efektem szczęścia. O tym, jak sobie z tą kwestią poradzić, w rozmowie z Bankier.pl opowie Grzegorz Zalewski, ekspert DM BOŚ oraz założyciel Wydawnictwa Linia. Nasz rozmówca będzie się także starał udowodnić, że na rynku niemożliwe zdarza się częściej, niż nam się wydaje,
Adam Torchała, redakcja Bankier.pl: Na giełdzie czasem się zarabia, czasem traci. Co według pana oddziela sukces od porażki?
Grzegorz Zalewski, DM BOŚ, Wydawnictwo Linia: W krótkim terminie na pewno spore znaczenie ma szczęście. W długim jednak przeważają umiejętności, które są konsekwencją świadomości tego, co się robi.
Bardzo wiele osób przychodzi na giełdę w momencie, gdy jest hossa, ceny rosną i wszędzie mówi się o nowych rekordach. Bardzo łatwo jest wówczas przekonać siebie samego, że to bardzo prosta gra: wystarczy kupić akcje jakiejś spółki, a one po prostu drożeją i dają nam zysk.
Giełda jednak, podobnie jak gospodarka i całe nasze życie, jest cykliczna. W pewnym momencie przychodzi otrzeźwienie: ceny akcji potrafią nie tylko rosnąć, ale także spadać. Nagle się okazuje, że nasze dotychczasowe umiejętności były kwestią szczęścia. I to jest właśnie ten moment, kiedy część ludzi, chcąc mieć święty spokój, odwraca się od giełdy i godzi się ze sporymi stratami, a inna część myśli „OK, straciłem te pieniądze, ale chcę zrozumieć na czym to wszystko polega”.
Wtedy właśnie rozpoczyna się nieskończony proces nauki o tym, jak sobie radzić w warunkach niepewności. Bo rynek to jedna wielka niepewność, nie mamy pojęcia, co się na nim wydarzy. Możemy oczywiście robić założenia, prognozy, korzystać z narzędzi analitycznych, lecz nie przekujemy tego w sukces, póki nie zaczniemy stosować się do pewnych zasad.
Te zasady zupełnie umownie można nazwać sposobem zarządzania kapitałem. Nie różni się on niczym od sposobów stosowanych w życiu codziennym czy biznesie. Przykładowo, gdy zakładam biznes, to mogę zainwestować w niego wszystkie swoje oszczędności i pieniądze pożyczone od rodziny. Rodzi to jednak spore ryzyko. Podobnie jest na giełdzie.
Czy to, że zanotowaliśmy stratę na inwestycji oznacza, że podjęliśmy złą decyzję?
W żadnym wypadku. Nam, jako ludziom, ciężko to rozdzielić. Mamy tendencję do uznawania straty za sygnał wskazujący błąd. To jednak zwyczajna konsekwencja naszych działań. Czasami tracimy, czasami zarabiamy, chodzi o to, aby per saldo być na plusie.
Jak w praktyce wyglądałaby taka stratna, a jednak dobra inwestycja?
Przykładowo postanawiam, że jutro za 100 000 zł kupuję akcje spółki XYZ, co do której mam przekonanie, że w najbliższym czasie pojawi się jakaś istotna informacja, która wywinduje jej kurs. Czekam na tę informację z nadzieją zarobku, jednak od razu postanawiam, że gdyby coś poszło nie tak, nie chcę na tej inwestycji stracić więcej niż, powiedzmy, 10 000 zł. A więc, gdy akcje spadną o 10%, sprzedaję je. I taka inwestycja, choć przyniosła stratę, jest dobra, ponieważ przeprowadziliśmy ją zgodnie z naszymi założeniami.
Większość ludzi nie potrafi jednak w ten sposób myśleć i żałuje tych utraconych 10 000 zł. To sprawia, że zaczynają oni mocno walczyć i ze sobą, i z rynkiem. Podejmują wówczas nierzadko złe decyzje, jak np. dokupienie akcji czy próby przeczekania. Wówczas strata 10 000 zł może przerodzić się w 20 000 zł, a potem w 50 000 zł i tak dalej.
Konkurs "Czarne łabędzie"
Redakcja Bankier.pl ma do rozdania dwie wejściówki (Pakiet Silver) na konferencję Wall Street 20 organizowaną przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Osoby chcące otrzymać wejściówki zapraszamy do naszego konkursu.
Aby wziąć udział, prosimy o przesłanie na adres konkurs@bankier.pl ciekawego opisu wydarzenia, które można nazwać „czarnym łabędziem” (przeczytaj, czym są „czarne łabędzie”).
Opisy należy przesyłać do 28 kwietnia 2016 r. do godziny 8:00. Nagrodzone zostaną najbardziej kreatywne i ciekawe odpowiedzi.
Zastrzegamy sobie prawo do publikacji na portalu najciekawszych naszym zdaniem opisów „czarnych łabędzi”, w zależności od decyzji autorów: anonimowo, pod pseudonimem lub pod nazwiskiem.
No tak, tyle że jak 9-10 raz stracimy te 10 000 zł, to później nie mamy za bardzo kapitału na dalsze inwestowanie.
Oczywiście. Dlatego ważne jest wspomniane przeze mnie wcześniej zarządzanie kapitałem. Musimy wiedzieć, na jakie straty możemy sobie pozwolić, mając świadomość, że może nas spotkać naprawdę zły okres. Serie strat zdarzają się nawet profesjonalistom.
Nieco ciężej w tej kwestii mają osoby inwestujące wyłącznie na rynkach akcji. Bez grania na krótko są one bowiem zmuszone do czekania na wzrosty. Jeżeli przychodzi bessa i ktoś na siłę próbuje szukać atrakcyjnych spółek, może wpaść w trwającą kilka miesięcy sekwencję strat. Wówczas od tego jak duże podejmował ryzyko, będzie zależało, czy na rynku przetrwa, czy nie.
Czyli podsumowując: dywersyfikacja, cięcie strat i panowanie nad emocjami są według pana kluczem do giełdowego sukcesu?
To nie jest tak, że kluczem do sukcesu jest zrozumienie jakiejś magicznej reguły, bo moim zdaniem takiej nie ma. Najważniejsza jest świadomość tego, gdzie możemy popełnić błędy. Istotne jest tutaj zarządzanie własnymi emocjami i dopuszczenie do siebie myśli, że nie zawsze będzie nam się udawało. Jesteśmy na tyle ułomną psychologicznie maszyną, że co jakiś czas będą nam się zdarzały pewne wpadki.
Dodatkowo nie można zapominać, że giełda to esencja ryzyka. Stanę tutaj nieco w opozycji do osób, które nie lubią utożsamiać giełdy z grami hazardowymi. Gry hazardowe to też ryzyko. Można być hazardzistą, który stawia wszystko na jedną kartę. Można też być osobą, która żyje z gier hazardowych, dzięki temu, że umie liczyć, ma opracowane zasady i panuje nad tym, co robi. Ta osoba ma świadomość, że boryka się z ogromną niepewnością co do wyników i przyszłych wygranych. To jej pomaga. Na rynkach finansowych jest podobnie.
Konferencja WallStreet 20
Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych zaprasza na dwudziestą, jubileuszową konferencję WallStreet - największe spotkanie inwestorów indywidualnych w Polsce.
Gościem specjalnym konferencji będzie Dariusz Miłek, założyciel oraz prezes CCC SA. Na konferencji wystąpią także: Joe DiNapoli - światowej sławy trader, prof. zw. dr hab. Małgorzata Zaleska – prezes Giełdy Papierów Wartościowych, Wojciech Białek - główny analityk CDM Pekao SA, Sebastian Buczek - Prezes Zarządu Quercus TFI S.A., Grzegorz Zalewski - Dom Maklerski BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat konferencji oraz możliwości uczestnictwa w niej.
Bankier.pl jest głównym partnerem medialnym konferencji.
Wspominał pan o ułomności jednostki ludzkiej. Może więc przyszłością są automaty inwestujące za nas?
Automaty są programowane przez ludzi i to jest ich największa ułomność. Dodatkowo wymagają one pilnowania i monitorowania, a więc człowiek cały czas się gdzieś przy tym automacie pojawia.
Przykładowo, korzystamy z systemu automatycznego, który miał za sobą świetne 5 lat. Jesteśmy z niego zadowoleni. Przychodzi jednak szósty rok i pojawiają się straty. Coś się zmieniło na rynkach i nie pozwala nam to zarabiać tak jak wcześniej. Człowiek śledzi te straty i zastanawia się, czy dobrym pomysłem jest dalsze inwestowanie. Rozsądek i dobrze zrobione testy podpowiadają mu: „zostaw to, wszystko wróci do swojego trendu”. Jednak czasami podejmujemy decyzję o wyłączeniu automatu, taka nasza natura. Automat nie jest więc wolny od naszych emocji.
Będzie pan gościem konferencji WallStreet 20, podczas której będzie pan udowadniał, że „niemożliwe zdarza się na rynkach częściej niż się wydaje”. Czym jest owo "niemożliwe"?
My, jako ludzie, mamy tendencję, aby próbować opisać sobie rzeczywistość w taki przyczynowo-skutkowy sposób. Chcemy wiedzieć, dlaczego coś się dzieje. Wiele rzeczy dzieje się jednak z powodów w ogóle nam nieznanych, albo jeszcze nie znanych. Jeżeli mamy jakiś ogromnie złożony system, to liczba czynników na niego wpływających jest tak duża, że w zasadzie nie ma sensu szukanie uzasadnienia w jednym czynniku.
Niestety analitycy, komentatorzy oraz inwestorzy zapominają o tym i próbują codziennie zastanawiać się, skąd biorą się ruchy cen. Przykładowo dziś ropa drożeje, bo OPEC podało jakąś informację. Czasami bywa nawet tak, że to samo wydarzenie służy najpierw jako uzasadnienie spadków, a potem wzrostów. Jest to klasyczny przykład tego problemu.
To wszystko ma źródło w przeświadczeniu, że potrafimy to wszystko kontrolować. Wraz z tą swoistą potrzebą uporządkowania i wyjaśniania wydaje nam się, że pewne rzeczy na rynku się nie wydarzą, np. że złoty nie straci w ciągu dnia 30%, że akcje nie potanieją o 70%, albo że instytucja finansowa, która istnieje już 100 lat, nie zbankrutuje. Częstym jest również myślenie, że jeżeli coś potaniało już o 60%, to dalej nie ma prawa spaść. To błąd, co udowodnił np. Petrolinvest.
I nagle, gdy takie uznawane przez nas za niemożliwe wydarzenie staje się rzeczywistością, jesteśmy zaskoczeni, bo nie byliśmy na to przygotowani. Co więcej, sami zaprzeczaliśmy, że coś takiego może się stać. Konsekwencją tego braku przygotowania jest zazwyczaj strata pieniędzy. Dlatego inwestowanie bądź spekulowanie na rynku powinno łączyć się z ciągłym przekonaniem, że może się zdarzyć taka rzecz, która wywróci wszystko do góry nogami, lecz nie wiemy, czym ona dokładnie będzie.
Za sprawą Nassima Taleba popularne na rynkach stało się szukanie czarnych łabędzi. Jednak ludzie, którzy mówią, że czekają na czarnego łabędzia, którym może być np. Brexit, wyglądają, jakby nigdy nie czytali Taleba. To zaprzecza całej idei. Jeżeli ja oczekuję konkretnego zdarzenia, opisuję je i nazywam czarnym łabędziem, to nie jest to czarny łabędź. Czarny łabędź to coś, czego w ogóle się nie spodziewamy, nie wiemy gdzie i kiedy nastąpi. Powinniśmy mieć świadomość, że taki czarny łabędź może pojawić się w każdej chwili.
Gdyby mógł pan przekazać inwestorom jedną radę, jak ona by brzmiała?
Ludzie często przychodzą na rynek, by w łatwy sposób zarobić duże pieniądze. Oczekują stóp zwrotu po kilkadziesiąt, albo kilkaset procent. Najlepsi inwestorzy, tacy jak Soros czy Buffett, średniorocznie potrafią zarobić 30-40%. Trzeba zadać sobie pytanie: „Co ja mam w sobie takiego, że chcę zarabiać więcej niż oni”? Warto opracować na początku plan działania i weryfikować go w miarę naszej aktywności.
Uwaga: ostatnie dni na wysłanie PIT-ów za 2015 rok!

Nie złożyłeś jeszcze deklaracji podatkowej za 2015 rok? Nie czekaj do ostatniej chwili - pobierz darmowy program, sprawdź dostępne ulgi i rozlicz się - szybko i bezproblemowo - z Bankier.pl. Z nami zrobisz to bez wychodzenia z domu - Twój PIT trafi do wskazanego urzędu skarbowego.



















































