Gdy w poniedziałek Donald Trump powróci do Białego Domu dla UE rozpoczną się cztery burzliwe lata - uważa niemiecki portal RND. W Brukseli jest zgoda co do tego, że Europę spotkają głównie negatywne skutki tej prezydentury, ale istnieją również powody, dla których polityka Trumpa może mieć pozytywne rezultaty dla UE - czytamy w artykule.


Wymieniając korzystne efekty portal pisze m.in., że "Europa staje się coraz bardziej niezależna".
Trump bardzo często wzywał członków NATO do zwiększenia wydatków na obronę, co skłoniło wiele krajów europejskich do zwiększenia budżetów obronnych. Większość z nich przeznacza obecnie na obronność od 2 do 3 proc. swojego PKB. "Europa bierze coraz większą odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, uniezależniając się od USA i uzbrajając się na wypadek ewentualnych ataków i kryzysów" - czytamy.
Wśród możliwych pozytywnych skutków prezydentury Trumpa dla Europy RND wymienia także "skupienie się na europejskim obszarze gospodarczym".
Wraz z powrotem Trumpa prawdopodobnie pojawią się dalsze środki protekcjonistyczne, w tym cła na produkty z UE. "Ale Europa przygotowuje się na to. Kraje europejskie zaczęły dywersyfikować partnerstwa handlowe i zawierać nowe umowy. Większy handel w ramach UE i pogłębienie europejskiego rynku wewnętrznego, (...), powinny sprawić, że państwa członkowskie będą mniej zależne od USA" - twierdzi RND.
Portal zwraca również uwagę, że niekonwencjonalny styl przywództwa Trumpa i jego ostra krytyka UE mogą wzmocnić spójność europejską i zbliżyć do siebie społeczność europejską - czytamy w artykule.
Nacjonalistyczna retoryka Trumpa i nacisk na ideę "America First" już podczas jego pierwszej kadencji doprowadziły do powrotu do wspólnych europejskich wartości: różnorodności kulturowej, wspólnych wartości, takich jak demokracja, praworządność i prawa człowieka, a także wizji kontynentu pokoju i solidarności. "Dziś idea europejska jest bardziej atrakcyjna niż kiedykolwiek" - uważa RND.
Z kolei w komentarzu RND zwraca uwagę, że "jedno jest pewne: cokolwiek Trump planuje, będzie miał poparcie wielomiliardowych korporacji technologicznych, potężnych platform społecznościowych, a nawet dużych domów mediowych".
Portal wymienia m.in. Marka Zuckerberga. "Wszystkie wysiłki na rzecz inkluzywności, które jego koncern Meta starannie budował przez ostatnie kilka lat, zostały zniesione praktycznie z dnia na dzień, a sieci Instagram i Facebook zostały radykalnie dostosowane do Trumpa".
Nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć, co to wszystko może oznaczać dla przyszłości Ameryki. W swoim ostatnim przemówieniu ustępujący prezydent Joe Biden ostrzegł przed oligarchią, która posiada ogromne bogactwo, władzę i wpływy, "co dosłownie zagraża całej naszej demokracji, naszym podstawowym prawom i wolnościom oraz szansom dla każdego człowieka".
"Wiele wskazuje na to, że będzie miał rację" - podsumował portal RND.
Portal tygodnika "Spiegel" zauważył w poniedziałek, że "ustępujący prezydent USA Biden obawia się oligarchii, a jego następca pokazuje, jak mogłaby ona wyglądać: potentaci mogli wkupić się na przyjęcie inauguracyjne Trumpa za milion dolarów. Wielu to zrobiło".
Miliarder Trump zostanie ponownie prezydentem USA. Inaugurację poprzedziła kolacja przy świecach w Narodowej Galerii Sztuki w Waszyngtonie, około trzech kilometrów od Kapitolu. Według amerykańskich mediów, bilety na to ekskluzywne wydarzenie i inne imprezy towarzyszące inauguracji kosztowały milion dolarów. W wydarzeniu wzięło udział wielu bardzo bogatych ludzi, takich jak szef Tesli i zwolennik Trumpa Elon Musk oraz szef Amazona Jeff Bezos - czytamy.
Według Politico, szef OpenAI Sam Altman i prezes Ubera Dara Khosrowshahi również przekazali po milionie na uroczystości inauguracyjne, podobnie jak Toyota, Ford i General Motors, a także firma farmaceutyczna Pfizer i firma zbrojeniowa Lockheed Martin - pisze portal niemieckiego tygodnika.
"+Wszyscy próbują pocałować pierścień+ - Politico cytuje wypowiedź lobbysty z branży farmaceutycznej. Nikt nie chce wypaść z łask, podczas gdy konkurencja zyskuje wpływy dzięki wielomilionowym darowiznom" - napisał "Spiegel".
Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)
bml/ ap/