Nie chcą nas w Unii
Złe wieści nadchodzą z Irlandii. Okazuje się, iż obywatele tego kraju nie bardzo są zachwyceni rozszerzeniem Unii i wstąpieniem do tych struktur gospodarczych krajów członkowskich. Wszystko rozstrzygnie się 19 października, kiedy to Irlandczycy pójdą do urn wyborczych głosować w referendum w sprawie przyjęcia nowych krajów do Unii. Tak się składa, iż jednym z tych niechcianych kandydatów jest Polska. Tak się również składa, iż obsługa długu publicznego, o którym tak często wspominam (ktoś zarzucił mi, iż mam manię na tym punkcie), opiera się na założeniu szybkiego wstąpienia w szeregi Unijne.... a potem jakoś miało być.
Okazuje się, że wcale tak jakoś może nie być i groźba syndromu Argentyny (lub Turcji lub Rosji lub Brazylii, lub dowolnego innego kraju, który został zmuszony do zawieszenia obsługi odsetek i kapitału) staje się coraz bardziej realna. Jutrzejszy poranek może więc być bardzo nerwowy na rynku walutowym. Wole jednak poczekać na pierwsze godziny handlu, by nie stawiać zbyt mglistych prognoz. Teoretycznie informacja taka (nt. sondażu w Irlandii) powinna wystraszyć większość i zachęcić do sprzedaży złotówek. Doświadczenie nauczyło mnie jednak, iż o losach koniunktury decydują wielcy rozgrywający. A jeśli ci uznają, iż z pewnych powodów (tylko im znanych) warto utrzymać złotówkę silną, to złotówka taką pozostanie (a raczej pozostanie na obecnym poziomie, bo silną przestała być rok temu). I wchodząc za szybko na długą pozycję, można zostać później z ręką w nocniku... Jeśli ktoś lubi hazard i nie boi się ryzyka, to pewnie będzie wchodzić w długie już z samego rana. Jeśli ktoś jest ostrożniejszy, to poczeka na przełamanie oporu na górnej krawędzi prostokąta widocznego zarówno na wykresie euro, jak też całego koszyka.
Podobny horyzont mamy na rynku eur/usd. Cały czas jestem zdania, że powinniśmy wyjść z takiego horyzontu górą. Ale... no właśnie. Tutaj także warto poczekać. Przełamanie szczytu z połowy lipca powinien otworzyć drogę do kolejnej dużej fali wzrostowej. Trzeba jednak być czujnym przy dochodzeniu do poziomu 0,96. Ten poziom już dwa razy się obronił w ostatnich tygodniach. I tak, jak kiedyś był bardzo silną strefą oporu, tak teraz powinien być silnym wsparciem. Lekceważyć jednak możliwości jego przełamania w dół nie należy.
Czekamy na koniec hossy (myślę że z wielkim hukiem to się stanie, ale kiedy, tego nie wie nikt) na rynku obligacji w USA oraz na rynku nieruchomości. Tutaj podzielam zdanie Piotra Kuczyńskiego. Ciekawe, że o ile w Japonii najpierw przyszło załamanie na rynku nieruchomości, tak w USA prawdopodobnie będzie na odwrót. Lecz finał może być bardzo podobny.
Zapomniałem dodać, iż ostatnie (środa) cięcie stóp procentowych w wykonaniu RPP było oczekiwane przez wszystkich (pokazywałem wcześniej wykres krzywej forward dla indeksu WIBOR 1M), dlatego nie wpłynęło na zachowanie ani rynku walutowego, ani rynku pieniężnego. Tylko w środę przed południem na rynku pieniężnym zapanowała niepewność (widocznie jakaś plotka) i stawki lokat międzybankowych poszły w górę. Jednak następnego dnia wszystko wróciło do normy, czyli do trendu spadkowego. Poczekajmy teraz kilka dni i sprawdźmy, jakie są dalsze oczekiwania uczestników tego rynku. Za tydzień pokażę wobec tego wykres krzywej forward dla WB1M. A dziś już wszystko i życzę udanych inwestycji w przyszłym tygodniu.
Jacek Maliszewski
e-mail:
Jacek.Maliszewski@waw.bankier.pl























































