Net-Zero Banking Alliance miał być zieloną rewolucją w świecie finansów. Powstał pod egidą ONZ, by zrzeszać banki, które zobowiązały się do neutralności klimatycznej, a więc do takiego inwestowania i kredytowania, które nie podgrzewa atmosfery. Przez lata sojusz urósł do rangi największej inicjatywy tego typu, obejmując w swojej szczytowej formie około 40% globalnych aktywów bankowych. Ale potem przyszła odwilż i to ta natury politycznej. Wraz z powrotem Donalda Trumpa do Białego Domu wiatr zmian zaczął wiać z zupełnie innej strony, a jego znakiem rozpoznawczym zamiast ekologicznych haseł stało się “drill, baby, drill”. Amerykańscy i kanadyjscy giganci finansowi gremialnie opuścili NZBA, a teraz dołączył do nich największy bank w Japonii - Mitsubishi UFJ Financial Group. Wrze także w Nowej Zelandii, gdzie wobec zrzeszonych banków toczy się śledztwo.


Zacznijmy jednak od początku. Rok 2021. ONZ wrzuca na agendę nowy pomysł: globalny sojusz banków, który ma nie tylko liczyć pieniądze, ale też śledzić ślad węglowy. Cel? Dostosować kredyty, inwestycje i rynki kapitałowe do świata, w którym do 2050 roku emisje CO2 mają spaść do zera.
Kilka lat później powraca Donald Trump, redefiniuje cele, a w rezultacie najwięksi gracze zza oceanu, a więc JP Morgan, Citigroup, Bank of America, Morgan Stanley, Wells Fargo i Goldman Sachs, opuszczają sojusz. System zaczyna się chwiać. Za nimi idą kanadyjskie Royal Bank of Canada i Scotiabank, a teraz do listy uciekinierów dołączają także japońscy giganci: Nomura, Sumitomo Mitsui i wreszcie Mitsubishi UFJ Financial Group, największy bank Kraju Kwitnącej Wiśni.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Największa firma w branży zarządzania aktywami opuszcza klimatyczny sojusz
Amerykański BlackRock, największa na świecie firma zarządzająca aktywami, zdecydowała o wycofaniu się z Net-Zero Asset Managers initiative – organizacji skupiającej firmy inwestycyjne, które zobowiązały się do lokowania środków zgodnie z celami klimatycznymi. Firma zapewnia, że nic się nie zmieni w jej produktach i polityce inwestycyjnej. Trudno jednak nie uznać tego za cios w inwestowanie zgodne z ESG.
Czas na łagodzenie polityki klimatycznej?
Gdy Net-Zero Banking Alliance startował, banki zobowiązywały się, że ich portfele inwestycyjne będą zgodne z celem ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5°C. W teorii brzmiało to dobrze. W praktyce? Zaczęła się presja, niejasne wytyczne i ryzyko decyzji uderzających w interesy akcjonariuszy. Nic więc dziwnego, że dziś NZBA mięknie. Organizacja rozpoczęła konsultacje w sprawie radykalnej zmiany strategii, de facto likwidującej wymóg dostosowywania portfeli inwestycyjnych do celu klimatycznego.
„Celem Net-Zero Banking Alliance pozostaje wspieranie wysiłków członków na rzecz finansowania przejścia do gospodarki o zerowej emisji netto” – powiedział rzecznik sojuszu w oświadczeniu. Dodał, że trwający przegląd strategiczny pozwoli NZBA „dostosować się do zmieniających się warunków”.
Wielkie instytucje finansowe, jednak nie tyle porzucają zielone finanse, ile chcą je kształtować na własnych warunkach.
Mitsubishi UFJ Financial Group, kiedy zakomunikował swoją decyzję o opuszczeniu sojuszu, jednocześnie zapewnił, że nadal będzie podejmował wysiłki na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Sojusz klimatyczny niczym kartel. Bank of New Zeland też na wylocie?
Komisja ds. Handlu w Nowej Zelandii sprawdza, czy członkostwo nowozelandzkich banków w NZBA i wynikające z niego zobowiązania nie ograniczają konkurencji. O co chodzi? O presję na instytucje finansowe, by ograniczały kredytowanie "brudnych" sektorów, co – zdaniem krytyków – może podchodzić pod antykonkurencyjne praktyki.
Sprawę na wokandę wrzuciła organizacja Federated Farmers, reprezentująca interesy rolników i społeczności wiejskich. Już w grudniu organizacja informowała, że banki pod pretekstem klimatycznych strategii mogą działać jak kartel, blokując finansowanie dla określonych branż.
Temat podłapali już politycy z premierem Christopherem Luxonem na czele. Szef centroprawicowego rządu, który od początku swojej kadencji dokonuje licznych korek w polityce klimatycznej, zażądał od bankowców wyjaśnień, dlaczego ci coraz częściej odmawiają kredytów np. firmom paliwowym.
Skarga Federated Farmers z zeszłego roku wymieniła wśród „podejrzanych” banków m.in. Bank of New Zealand, ANZ Group Holdings Ltd. i Westpac Banking Corp. – wszystkie należą do Net-Zero Banking Alliance.
Banki się tłumaczą. ANZ Group bronił się przed parlamentem, tłumacząc, że jego celem jest wspieranie klientów w dostosowaniu się do ryzyk związanych z transformacją klimatyczną, by mogli pozostać konkurencyjni na rynku. Westpac z kolei przekonywał, że choć zachęca swoich klientów do ograniczania emisji, to nie narzuca im żadnych obowiązków w tym zakresie.
Dan Huggins, prezes Bank of New Zeland, podczas przesłuchania w parlamencie, stwierdził, że nawet gdyby bank wyszedł z NZBA, to i tak musiałby kontynuować działania związane z klimatem, ponieważ przepisy wymuszają na nim odpowiednie raportowanie emisji.
HSBC wycofuje się rakiem ze swojej polityki
HSBC, największy bank Europy, również poluzował swoje klimatyczne zobowiązania, odsuwając w czasie planowaną na 2030 rok neutralność emisyjną. Nowy cel? 2050. Oczywiście, wciąż deklaruje wsparcie dla klientów w zielonej transformacji – na ten cel przeznaczy od 750 miliardów do 1 biliona dolarów. Jednak samo tempo zmian wyraźnie zwalnia, wpisując się w szerszy trend luzowania klimatycznych rygorów przez największe instytucje finansowe świata.
Nie ma już klimatu dla klimatu?
Czy to koniec zielonych ambicji sektora finansowego? Niekoniecznie. To raczej początek nowego rozdania – takiego, w którym banki nie będą już działać pod presją politycznych deklaracji, lecz na własnych zasadach. Z jednej strony możemy spodziewać się dalszego luzowania klimatycznych zobowiązań. Jeśli NZBA rzeczywiście usunie wymóg dostosowywania portfeli do celu 1,5°C, to droga do „ekofinansowania na własnych warunkach” stanie otworem. Banki wciąż będą finansować zielone projekty, ale tylko tam, gdzie im się to opłaca i/lub istnieją mocne i długookresowe rządowe subsydia.
Z drugiej strony pytanie brzmi: czy klimat wróci na agendę w innej formie? W Europie i Azji rosną naciski na regulacje wymuszające ekologiczne inwestycje. Unia Europejska trzyma się swojej taksonomii, a w Chinach państwowe banki dostają wytyczne wspierania „zielonej rewolucji”. Możliwe więc, że choć banki uciekną od sojuszy, nie uciekną od przepisów.
Na pewno jednak nie uciekną od budowania dobrej opinii i od ESG. Zupełne wycofanie się z zielonej transformacji byłoby dla banków ryzykowne wizerunkowo. Możliwe więc, że zamiast twardych zobowiązań czeka nas era dobrowolnych, „miękkich” celów klimatycznych, które nie będą uderzać w akcjonariuszy. Trochę taki greenwashing, ale tylko trochę.