

BCG zbadała opinie konsumentów w Europie, Stanach Zjednoczonych i w Chinach, żeby sprawdzić, czy byliby skłonni kupić energooszczędny samochód, gdyby musieli zapłacić za niego więcej niż za auto z silnikiem benzynowym. W Europie 53 proc. respondentów udzieliło pozytywnej odpowiedzi, ale większość pod warunkiem, że samochód byłby potem tańszy w eksploatacji.
48 proc. respondentów z Europy i 56 proc. z USA nie byłoby zainteresowanych energooszczędnym samochodem, gdyby kosztował on więcej, niż zwykły.

Jego zdaniem w Polsce zainteresowanie samochodami elektrycznymi będzie kształtowało się poniżej średniej europejskiej. - Polscy kierowcy są szczególnie wrażliwi na ceny. Żeby zaoszczędzić, często wybierają samochody starsze i używane. Chętni na auta elektryczne mogą być klienci biznesowi lub zamożni mieszkańcy dużych miast - mówi Dmowski.
![]() |
Potężną przeszkodą jest także brak infrastruktury do ładowania akumulatorów. Samochód elektryczny z pełną baterią może pokonać 80-130 km, potem wymaga kilkugodzinnego ładowania. - Taki zasięg odpowiada potrzebom miejskich użytkowników i budowa sieci doładowania samochodów może być biznesowo uzasadniona w dużych aglomeracjach. W Polsce, gdzie mieszkańcy są rozproszeni po całym kraju, taką inwestycję uznałbym za wysoce ryzykowną - mówi Jarosław Dmowski.
Zdaniem ekspertów BCG przyszłość ekologicznego transportu leży w silnikach spalinowych. Dzięki zmniejszeniu ciężaru pojazdu, poprawie aerodynamiki, a przede wszystkim efektywności spalania, można obniżyć ilość emitowanego dwutlenku węgla nawet o 40 proc. przy kosztach wielokrotnie niższych niż baterie do samochodów elektrycznych.
/ The Boston Consulting Group
Zobacz też:
» Kulczyk bierze się za auta elektryczne
» Tankowanie prądem na stacjach Orlenu?
» Polski samochód elektryczny wygrywa
» Kulczyk bierze się za auta elektryczne
» Tankowanie prądem na stacjach Orlenu?
» Polski samochód elektryczny wygrywa
Źródło:Informacja prasowa