Polexit jest tako samo możliwy jak germanexit, nie ma takiego tematu; Polska jest i pozostanie częścią Unii Europejskiej - powiedział premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawna".
Premier w wywiadzie odnosi się m.in. do uruchomienia przez Komisję Europejską wobec Polski w grudniu ub.r. procedury z art. 7 traktatu unijnego. KE daje Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji dotyczących praworządności. Chodzi m.in. o wprowadzenie zmian do ustawy o Sądzie Najwyższym, w tym o niestosowanie obniżonego wieku emerytalnego wobec obecnych sędziów; Komisja domaga się też zmiany w ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa. Chce, by nie przerywano kadencji sędziów-członków Rady i zapewniono, by nowy system gwarantował wybór sędziów-członków przez przedstawicieli środowiska sędziowskiego.
"Ubolewam, że sprawy poszły tak daleko. Tłumaczymy nasze stanowisko, podpieramy się całą armią argumentów, konkretów. Dajemy sobie kilka miesięcy ponieważ dwuletnie zapętlenie, do jakiego doszło w naszych relacjach z KE i kilka węzłów gordyjskich, które przy tym powstały, nie zostaną w prosty sposób rozsupłane w ciągu dwóch miesięcy" - powiedział premier w "DGP".
Zapewnił, że polskie reformy sądownictwa "są w dużej mierze oparte na rozwiązaniach istniejących już w UE". "Kolejna sprawa, to zmiana projektów ustaw, jaka miała miejsce na skutek inicjatywy prezydenta. Wówczas odpowiedzieliśmy na pewne wezwania i ograniczyliśmy ryzyka, które nam zarysowała UE. Uważam, że ten aspekt nie został przez Komisję należycie doceniony i dostrzeżony" - zaznaczył.
Morawiecki podkreślił, że dzięki zmianom polski system sądownictwa będzie "bardziej obiektywny, wydajny i efektywny". "Dzisiaj wydajemy trzy razy więcej na sądownictwo w relacji do budżetu, niż wynosi przeciętna europejska. To pokazuje, że system, który ma tak przewlekłe postępowania sądowe, jest jednocześnie bardzo drogi. Gdybyśmy byli mniej więcej na poziomie UE, to zaoszczędzilibyśmy na nakładach na wymiar sprawiedliwości 3-4 mld zł rocznie z obecnie wydawanych 8 mld zł. Te marnowane pieniądze chciałbym przeznaczyć na inwestycje i na wsparcie społeczne. Dlatego reforma jest bardzo potrzebna" - ocenił.
Dodał, że ten argument nie trafia w Polsce do wyobraźni. "Jednak, gdy rozmawiałem z przedstawicielami świata zachodniego, to wszyscy są zdziwieni i mówią, że potrzebujemy zwiększenia efektywności kosztowej i tej procesowej, czyli skrócenia czasu postępowań" - powiedział. "Podkreślam też wprowadzane przez nas zmiany proceduralne, na przykład losowe przydzielanie spraw zainicjowane z początkiem tego roku spotyka się z bardzo dobrym przyjęciem" - dodał premier.
Szef rządu dopytywany o krytyczną ocenę środowisk sędziowskich i prawniczych wobec wprowadzanych zmian, powiedział: "Uważam, że prawdopodobnie 90 proc. albo i więcej sędziów, to ludzie, którzy świetnie rozumieją potrzebę reform. Wierzę w dobrą wolę wszystkich sędziów".
"Tylko budowa systemu wymiaru sprawiedliwości, jak to ma miejsce w wielu korporacjach, jest hierarchiczna. Na szczycie są sędziowie Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa i nierzadko pochodzą oni z zamierzchłej epoki, a w ten sposób reszta wymiaru sprawiedliwości nie może się sama przetransformować" - mówił Morawiecki.
Pytany, czy w kontekście sporów z KE, ktoś podnosi temat polexitu, premier powiedział, że takiego tematu nie ma. "Nikt poważny o takim scenariuszy nie mówi i nie myśli. Polexit jest tak samo możliwy jak germanexit. Polska jest i pozostanie częścią Unii Europejskiej" - zadeklarował Morawiecki.
"Przystąpienie do strefy euro w najbliższej przyszłości to +igranie z ogniem+"
"Polska zdumiewa wszystkich, tym jak szybko się rozwija. Mało kto wierzył, ze uzyskaliśmy 30 mld więcej z podatku VAT w jednym roku, że luka VAT zmniejszyła się o prawie połowę" - powiedział szef rządu. Jak mówił, jest też pytany o to, jak udało się dokonać tego, że jeszcze 12 miesięcy temu, większość prognoz mówiło o wzroście PKB na poziomie 2-3 proc., a "dzisiaj mówimy o dynamice wzrostu przekraczającej 4 proc.".
"W 2017 r. wzrost PKB przekroczył nasze oczekiwania i pewnie wyniósł około 4,5 proc. Na ten rok zaś konserwatywnie i ostrożnie założyliśmy, że będzie to 3,8 proc" - powiedział premier. Dopytywany, że może to być nawet 4 proc., szef rządu powiedział: "Nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Na razie trzymamy się naszych ostrożnych prognoz".
"Przy zbilansowanym eksporcie i imporcie, a nawet lekkiej nadwyżce, przy przyspieszających inwestycjach, wiele krajów z ogromnym zainteresowaniem i nutką zazdrości patrzy na naszą gospodarkę" - ocenił Morawiecki.
Szef rządu był też pytany, czy dla poprawienia pozycji Polski w Unii Europejskiej, dobrym ruchem nie byłaby jasna deklaracja chęci przystąpienia do strefy euro. Morawiecki ocenił, że "przystąpienie do strefy euro, dzisiaj lub w najbliższej przyszłości, to jest igranie z ogniem". "Kiedy wystąpi kolejny kryzys, recesja lub gwałtowne spowolnienie wzrostu, a to prędzej czy później w cyklu koniunkturalnym się pojawi, to utracimy możliwość reagowania" - podkreślił premier.
Jak mówił, "nie będzie możliwości osłabienia złotego, emisji obligacji w krajowej walucie, a to są fundamentalne instrumenty polityki gospodarczej, finansowej i monetarnej każdego państwa".
"W Polsce rozmawiamy o euro, jakby to by akt ideologiczny, albo prosta decyzja gospodarcza. To jednak nie jest kwestia ideologii, ani tym bardzie niskiej rangi decyzja o charakterze ekonomicznym. To jest fundamentalna decyzja, jeśli chodzi o politykę makroekonomiczną" - powiedział premier.
Zaznaczył, że łączenie się z jednolitym obszarem walutowym jest zasadne w przypadku krajów o podobnej strukturze produkcji, konkurencyjności, czy elastyczności rynków pracy i usług. Tymczasem - mówił Morawicki - tego ciągle między Polską, a krajami strefy euro nie ma.
"Dopiero wychodzimy z komunizmu i ogromne uzależnienie od kapitału zagranicznego, które zafundował nam model gospodarczy wybrany ponad ćwierć wieku temu, powoduje, że przed nami stoją zupełnie inne wyzwania, niż te, które dotyczą południa, czy północy strefy euro" - powiedział szef rządu.
Jak dodał, "jeśli struktura naszej gospodarki, dochód rozporządzalny do dyspozycji mieszkańca będzie bardzo podobny do tego w Holandii, Austrii czy Belgii, to możemy wtedy wrócić do tematu euro".
"Nord Stream 2 jest bardzo niebezpieczny"
"Z premierem Danii Larsem (Lokke) Rasmussenem dyskutowaliśmy o gazociągu Baltic Pipe. Zależy nam, aby jak najszybciej rozpoczęły się realne działania związane z tą strategiczną dla nas inwestycją infrastrukturalną" - powiedział premier.
Jak mówił, ma na myśli w pierwszej kolejności niezbędne badania środowiskowe. "Chcielibyśmy też, aby inne problemy na styku polsko-duńskim zostały odpowiednio rozwiązane i jest w tej kwestii światełko nadziei" - ocenił szef rządu. Jak zaznaczył, "teraz ruch po stronie duńskiej, bo to na ich terytorium będzie przebiegał gazociąg".
Morawiecki powiedział, że kwestia Baltic Pipe była też tematem jego rozmowy z premier Norwegii. "Wiem, że podobna rozmowa odbędzie się na szczeblu norwesko-duńskim" - zaznaczył.
Premier podkreślił, że Baltic Pipe to ważny projekt, zwiększający faktyczną dywersyfikacją dostaw gazu. "Austriacy, czy Niemcy mówiący, że podobny charakter ma projekt Nord Stream 2, mijają się z prawdą. Po drugiej stronie jest bowiem ten sam rosyjski monopolista, który będzie dostarczał jedynie gaz do Europy inną drogą" - powiedział szef rządu.
Ocenił, że to zasadniczo pogarsza sytuację bezpieczeństwa na kontynencie. "Jeśli dzisiaj przez Ukrainę przepływa 60 mld metrów sześciennych gazu, a tyle samo ma przepływać przez Nord Stream 2, to po odcięciu Ukraińców od dostaw, mogę sobie wyobrazić każdy scenariusz polityczny z tym związany" - powiedział Morawiecki.
"Niewątpliwie ryzyko polityczne ze strony Rosji dla całej Europy wzrośnie. Ten gazociąg nie ma charakteru biznesowego, jak próbują nam wmówić Niemcy. Ten gazociąg jest bardzo niebezpieczny" - przekonywał Morawiecki.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, gdyż po tym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy.
Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się temu projektowi. Rząd Niemiec wspiera Nord Stream 2, utrzymując, że projekt ten ma charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny: Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.
Z kolei Baltic Pipe to strategiczny projekt infrastrukturalny, który połączy norweskie złoża gazu z Danią i dalej z Polską. Umożliwi on transport gazu na rynki duński i polski, jak również do odbiorców w sąsiednich krajach. Gazociąg Baltic Pipe, łączący polski i duński system przesyłu gazu z systemem norweskim, ma mieć przepustowość rzędu 10 mld metrów sześciennych rocznie. Inwestycja ma być gotowa do października 2022 r.
autor: Patrycja Rojek-Socha, Marzena Kozłowska

























































