

Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) zawiesiła handel akcjami nieznanej spółki Cynk Technology, po tym jak kurs jej akcji wzrósł o ponad 23 000% w niecały miesiąc, a wycena sięgnęła 4,5 mld dolarów
Cynk Technology jest nieznaną spółką z zerowymi obrotami i ujemnymi aktywami netto, której strona internetowa ledwo funkcjonuje. Obrót papierami firmy odbywa się na mało regulowanym rynku pozagiełdowym. Z dostępnych dokumentów wynika, że przedsiębiorstwo zarejestrowane jest w Nevadzie, a jedyne biuro jakie posiada mieści się środkowoamerykańskim Belize. Spółka nie zatrudnia żadnego pracownika, ani nie wykazuje żadnego dochodu.
Jedynym znanym produktem Cynk Technology jest strona internetowa introbiz.com, która wygląda na serwis społecznościowy ukierunkowany na pogłębianie relacji zawodowo-biznesowych. Z serwisu jednak nikt regularnie nie korzysta i daleko mu do bycia konkurentem LinkedIn czy Facebooka. Jak to możliwe, że rynek wyceniał go nawet na 4,5 mld dolarów?
Na początku czerwca za jedną akcję spółki trzeba było zapłacić 0,06$. Wolumen obrotu był zerowy. Akcjami firmy nikt nie handlował. Jednak następnego dnia zaczęło dziać się coś dziwnego. Odnotowano duży obrót akcjami na skutek czego kurs osiągnął poziom 2,25$. 9 lipca cena akcji po parokrotnych wahaniach dobiła do 5,50, by następnego dnia osiągnąć absurdalny poziom 13,90$. Dało to wycenę na poziomie 4,5 mld dolarów. To prawie tyle co amerykańskich linii lotniczych JetBlue. Wtedy też o spółce zrobiło się głośno i podjęto decyzje o zablokowaniu handlu akcjami.
Czy mieliśmy do czynienia ze zwykłą bańką spekulacyjną? Czy za napompowaniem kursu akcji stoi jakaś zorganizowana grupa spekulantów? Na razie nic nie można wykluczyć. Na rozwiązanie tej zagadki przyjdzie nam jednak poczekać do czasu, aż zakończy się śledztwo w tej sprawie.
/aw