Arvo Hallik, mąż premier Estonii Kai Kallas, w oświadczeniu skierowanym w piątek do mediów zobowiązał się do sprzedaży swoich udziałów w firmie prowadzącej w Rosji działalność po rozpoczęciu przez ten kraj agresji przeciwko Ukrainie. Doniesienia o interesach męża estońskiej premier w Rosji doprowadziły do licznych apeli o jej dymisję.


"Rozumiem, że moja działalność biznesowa zrodziła pytania, które niezależnie od odpowiedzi wpływają na pracę mojej żony" - napisał mąż estońskiej premier. Hallik dodał, że zrzeknie się wszystkich piastowanych przez niego w firmie funkcji.
"Kilkakrotnie dyskutowaliśmy o usługach udzielanych naszemu klientowi (współpracującemu z podmiotami rosyjskimi - PAP) i uznaliśmy, że postępujemy słusznie. Chcieliśmy pomóc uratować porządną estońską firmę" - oświadczył Hallik.
"Chcę wszystkich zapewnić, że moja żona nie była świadoma przebiegu mojej działalności biznesowej. Rozmawialiśmy o tym w tym tygodniu i jasno stwierdziła, że nie ma sposobu na usprawiedliwienie tych transportów" - wskazał mąż premier Kallas.
W środę estońska telewizja publiczna ERR poinformowała o kontynuowaniu współpracy z podmiotami rosyjskimi firmy transportowej, której współwłaścicielem jest mąż premier Kallas. "Przewozy do Rosji trwają od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, a dyrektor nie chce podać informacji na temat liczby wykonanych od tego momentu kursów" - podała wówczas telewizja.
Kristjan Kraag, dyrektor zarządzający firmy, przyznał, że "ma ona tylko jednego estońskiego klienta, któremu pomaga wypełnić poprzednie, ważne i legalne umowy międzynarodowe z Rosją". "Nie zawieramy obecnie nowych kontraktów na dostawy do tego kraju" - wyjaśnił.
Dziennik "Eesti Paevaleht" obliczył, że od rozpoczęcia przez Rosję agresji przeciwko Ukrainie firma transportowa zarobiła w tym kraju ok. 1,5 mln euro. Mąż premier Kallas posiada w niej 24,8 proc. udziałów.
W odpowiedzi na skandal partie opozycyjne oraz największe dzienniki w Estonii wezwały premier Kallas do dymisji. Ona sama powiedziała, że "nie widzi potrzeby rezygnowania ze stanowiska, gdyż nie zrobiła niczego złego".
Z Tallina Jakub Bawołek