W dyskusji nad rekonstrukcją rządu, która skupiała się i przez najbliższe dni skupiać będzie się przede wszystkim na resortach gospodarczych, a zwłaszcza kwestii ujednolicenia zarządzania energetyką, na nieco bocznym torze znalazła się niezwykle istotna zmiana, która zaszła w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, skąd kieruje się obecnie mediami publicznymi.


Telewizja Polska, Polskie Radio i 17 rozgłośni regionalnych oraz Polska Agencja Prasowa - we wszystkich tych spółkach, od momentu przejęcia władzy przez Koalicję 15 października, funkcjonują likwidatorzy. Zarządzają oni mediami publicznymi dzięki fortelowi, jakim było postawienie spółek w stan likwidacji, a tym samym ominięcie prezesów powołanych przez Radę Mediów Narodowych, która zdominowana była przez Prawo i Sprawiedliwość.
Tym samym koalicja rządząca, a de facto Koalicja Obywatelska, bo działo się to wówczas rękoma ministra Bartłomieja Sienkiewicza, mogła zmienić PiS-owskie “zarządy” i zacząć wprowadzać swoje porządki, desygnując do kierowania czwartą władzą, a więc TVP, PR i PAP-em, nowe osoby.
Fortel, który dziś na każdym kroku podważany jest przez polityków Prawa i Sprawiedliwości i nazywany fasadową likwidacją, spełnił jednak swoją najważniejszą funkcję, a mianowicie odebrał przechodzącemu do opozycji PiS-owi możliwość wpływania na anteny, które nie bójmy się tego określenia przez 8 lat rządów, zwłaszcza Jacek Kurski, zamieniał w tubę propagandową. Likwidacja przyniosła także "ład prawny oraz bezstronności i rzetelności”, co oczywiście nie odbyło się bez “przepychanek”. Te jednak na nic się zdały i tak skrupulatnie prezesów zastępowali likwidatorzy. Tyle historii.
Bezstronność i rzetelność jednak trzeszczy?
Przyszły zmiany na szczytach, a jak mawiał klasyk “głowa psuje się od góry”, to więc za nimi przyszły zmiany w kierownictwach, a następnie wśród licznych redakcji, ramówkach, narracji czy nawet wręcz dyskursie. Nie podobało się to politykom PiS-u (to oczywiste), ale nie tylko im (to już mniej oczywiste). Na problemy w mediach publicznych zwracali uwagę także, a może przede wszystkim, koalicjanci, zwłaszcza Polska 2050.
- Odpartyjnijmy TVP i SSP. Zakończymy tym samym czas tłustych kotów i nagonek politycznych za publiczne pieniądze - mówiła raptem na początku lipca Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Słowa te były echem wywiadu, w którym dziennikarka TVP zapytała Pełczyńską-Nałęcz o to jak chce naprawiać spółki, kiedy z Polski 2050 dochodzą sygnały, że zatrudnia swoją córkę w partii.
To jest naprawdę ogromny „sukces” TVP. Bezpodstawnym i bezpardonowym atakiem na moją rodzinę udała jej się rzecz prawie niemożliwa zjednoczenie osób od prawa do lewa.
— Katarzyna Pełczyńska (@Kpelczynska) July 2, 2025
Na refleksje ze strony TVP już nie liczę, ale ze strony współkoalicjantów tak. Zróbmy wreszcie prawdziwą… pic.twitter.com/bmiGCDDZT5
Słów krytyki było zresztą więcej. Robił to Michał Gramatyka przy okazji debaty prezydenckiej czy Jacek Bartmański mówiący o "niepokojących działaniach likwidatora Telewizji Polskiej oraz braku skutecznego nadzoru społecznego nad publicznym nadawcą".
Krytykowała także Lewica, ustami Anny Marii-Żukowskiej, która jeden z wywiadów w TVP Info skwitowała: "Telewizja informacyjna to nie jest i nie powinien być gabinet psychoterapeutyczny. Dziennikarstwo na tym nie polega".
Czy widzieliście @wlodekczarzasty w @tvp_info?
— Anna-Maria Żukowska 💁🏻♀️ (@AM_Zukowska) November 3, 2024
……………………………..
Nie. Ponieważ on też czeka na normalną telewizję.
Nowa minister zakończy “nagonki polityczne za publiczne pieniądze”, o których mówi jej partia?
Rekonstrukcja rządu, oprócz spodziewanych i oczekiwanych zmian w sferze gospodarki i energetyki, przyniosła także zmiany w kierownictwie resortu kultury. Hannę Wróblewską, historyczkę sztuki, zastąpi jej dotychczasowa zastępczyni Marta Cienkowska, która związana jest z Polską 2050 (w 2023 nieskutecznie ubiegała się o mandat poselski).
Skoro więc “zwierzchnictwo” nad MKiDN przejmuje partia Szymona Hołowni, dotychczas najwyraźniej krytykująca zmiany w mediach publicznych w całej koalicji, całkiem naturalnym wydaje się, że od słów przejdzie do czynów. Z prawnego punktu widzenia sprawa wydaje się łatwa i do “załatwienia” w kilka godzin, wystarczy bowiem tylko wola i notariusz.
O ile notariusz to nie problem, o tyle problem może leżeć w kwestii samej woli. Rzucenie rękawicy krytykom i powiedzenie: spróbujcie sami, może być formą testu. Zresztą nie tylko wola samej nowej minister i jej zaplecza politycznego może okazać się kluczowa. Tak cenne srebra, jakim jest tylko samo TVP, a co dopiero reszta spółek, bez wątpienia nie są przekazywane bez zabezpieczenia, a więc aby do zmian, których domaga się Polska 2050 doszło, potrzebna będzie znacznie szersza zgoda, w tym przede wszystkim zgoda Koalicji Obywatelskiej.
Czy będzie więc faktycznie zmiana, a nie zamiana i wraz za nią reforma publicznej telewizji, o której mówi Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz? Pokażą, jak się wydaje, najbliższe miesiące.