
Prezes GPW Ludwik Sobolewski podczas inauguracji Giełdy Gazu na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie
Źródło: PAP/Radek Pietruszka
Nastroje po odwołaniu Sobolewskiego są mocno podzielone. Bilans ostatnich lat przemawia na korzyść ustępującego prezesa. O jego romansach, o których donoszą media, oraz wątpliwym etycznie i artystycznie projekcie filmowym za kilka lat nikt nie będzie pamiętał. Nie zapomni się za to o dokonaniach Sobolewskiego dla rynku giełdowego w Polsce.
Mroczne sekrety imperium Ludwika
Jednak medal za zasługi, jaki Sobolewski zresztą i tak już dostał, ma też drugą, mroczną stronę. Gdy obejmował stery, ambitne cele, które sobie wyznaczył, realizował ze ślepym uporem, często despotycznymi metodami. Doprowadziło to do konfliktu z branżą. Wiele pisało się o personalnych animozjach z Januszem Czarzastym, byłym prezesem Izby Domów Maklerskich. Przeniosły się one na stosunki z resztą środowiska maklerskiego, które poza tym nie może podarować Sobolewskiemu wydłużenia sesji i żyłowania brokerów na opłatach giełdowych.
Cała ścieżka kariery Sobolewskiego została naznaczona przez personalne potyczki. Zanim młody krakowski prawnik został szefem jednej z najważniejszych instytucji w kraju, przez 12 lat był asystentem, a następnie zastępcą szefowej KDPW Elżbiety Pustoły. Jak w lutowym numerze pisze "Forbes", „jego życie prywatne i zawodowe stanęło na głowie, gdy się okazało, że ma romans ze swoją szefową”. Gdy w 2006 r. sam został szefem GPW, instytucji, która ma udziały w KDPW, nie miał już dla niej żadnych sentymentów. Elżbieta Pustoła została odwołana ze stanowiska, a jej miejsce zajęła Iwona Sroka, która do tamtej pory była dyrektorem marketingu GPW.
Zapowiedź filmu "Last Minute" (poprz. "Klątwa faraona"),
w którego powstanie zaangażowały się władze giełdy.
źródło: YouTube/Dystrybutor EntOne
Rachunek sumienia
Dzięki uzyskaniu tymczasowych wpływów w KDPW Sobolewski mógł forsować swoje pomysły, takie jak dual listing zagranicznych spółek w Warszawie i wprowadzenie krótkiej sprzedaży akcji. W obu przypadkach były to niewypały, bo zarówno handel na zagranicznych walorach, jak i zarabianie na sprzedaży pożyczonych uprzednio akcji są nadal incydentalne.
![]() |
I nie można tym razem winić za to analityków, których prognozy „ocierają się o manipulacje”. Tak nazywał szef giełdy wypowiedzi maklerów, którzy w 2007 r. wieszczyli krach, na jednego z nich donosząc do KNF. Sobolewski polemizował wtedy nawet z Alanem Greenspanem, którego ostrzeżenia o nadchodzącym załamaniu koniunktury określił jako „mało odpowiedzialne, a przede wszystkim błędne”. Niestety, ex-szef FED do tej pory nie ustosunkował się do krytyki.
Pouczanie innych nie przeszkadzało świeżo upieczonemu wtedy prezesowi w formułowaniu prognoz, które, jak się okazało, dalekie były od trzeźwej oceny sytuacji. „Trwająca hossa ma bardzo solidne podstawy w naszej sytuacji makroekonomicznej. Nie ma powodów, by przypuszczać, że taka sytuacja ma się ku końcowi. […] Moim zdaniem jeszcze przez kilka lat będzie trwała korzystna sytuacja” – przekonywał Sobolewski w wywiadzie z maja 2007 r., zachęcając przy okazji do inwestycji w sektor budowlany.

WIG20. Historia koniunktury giełdowej w Polsce na jednym wykresie.
Źródło: Bankier.pl
Gorzkiego rozliczenia wymaga kwestia NewConnect. - To miejsce, które miało być kapitałowym inkubatorem innowacji, a jest cmentarzyskiem niewypałów biznesowych, katalizatorem giełdowych patologii i przede wszystkim narzędziem spekulantów, wyciskających z niezorientowanych inwestorów pieniądze w zamian za bezwartościowe emisje – uważa inwestor giełdowy z wieloletnim stażem. I radzi od NewConnect trzymać się z daleka, choć przecież na GPW nie brakuje równie wątpliwych procederów.
Notoryczne gwałcenie interesu akcjonariuszy mniejszościowych, łamanie obowiązków informacyjnych przez spółki, manipulowanie cenami akcji, cudofixingi, wyciąganie pieniędzy z rynku przez nierealistyczne obietnice przy nowych emisjach, spekulacje akcjami groszowymi i wyprowadzanie kapitału z firm – to lista zarzutów wobec rynku, które jednym tchem wymieniają inwestorzy indywidualni. Dopóki giełda nie pochyli się nad nimi, jej wizerunek w społeczeństwie nadal bliższy będzie kasynu niż poważnej instytucji finansowej, a hasło akcjonariatu obywatelskiego tylko pustym frazesem.

W ten sposób odbywa się ustalanie kursów giełdowych - w powszechnej opinii społeczeństwa.
źródło: SXC/Thinkstock
Nie można też milczeniem pominąć największej porażki Sobolewskiego, a zarazem jego flagowego postulatu – uczynienia z GPW środkowoeuropejskiego centrum finansowego. Szumnie zapowiadane przejęcia skończyły się objęciem mniejszościowych pakietów giełd rumuńskiej i ukraińskiej, które to inwestycje już zostały przez audytora zaksięgowane jako straty.
Blado z perspektywy czasu wypadają też niespełnione obietnice, takie jak rekonstrukcja WIG20 do 30 spółek czy handel after-hours na najbardziej płynnych walorach. Nawet wdrożenie następcy WARSET-u, dostosowanego do światowych standardów systemu notowań UTP, nie idzie tak jak pierwotnie planowano i było już kilkukrotnie przekładane.
Odchodząc, Sobolewski zostawia wiele niedokończonych projektów, które miał realizować do końca drugiej kadencji, upływającej w 2014 r. Zachowanie ciągłości obiecuje zastąpienie go przez Adama Maciejewskiego, dotychczasowego członka zarządu GPW i zaufanego człowieka odchodzącego prezesa. Spekuluje się, że aby zademonstrować kompromisową postawę, której nie było w palecie gestów Sobolewskiego, nowe władze zgodzą się na skrócenie sesji i być może obniżkę opłat giełdowych.
GPW lepsza ciasna, ale własna
To jednak prawdopodobnie między innymi dzięki ustępującemu prezesowi handel akcjami w Warszawie w ogóle jeszcze jest prowadzony. Gdyby losy prywatyzacji GPW potoczyły się inaczej, warszawski parkiet w rękach Deutsche Börse byłby szybko zmarginalizowany, a największe i najpłynniejsze spółki subtelnie, jak to Niemcy potrafią, zachęcane do przejścia na listing we Frankfurcie.
Lobbing m.in. Sobolewskiego na rzecz alternatywnej drogi prywatyzacji opłacił się, bo dzięki korzystnemu splotowi okoliczności GPW, zamiast wydmuszką, została jednym z nielicznych rynków w regionie, na którym trwa jeszcze jakikolwiek handel. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie decyzje podejmowane wcześniej.
Gdy w 2006 r. Sobolewski uczestniczył w konkursie na fotel prezesa GPW, przedstawił scenariusz rozwoju giełdy, zakładający budowę regionalnego centrum finansowego w Warszawie. Nie udało się to do tej pory, ale plan minimum na pewno został wykonany. Sobolewski zostawia GPW w nie gorszej kondycji, niż gdy przejmował ją po Wiesławie Rozłuckim.
Rynek sprofesjonalizował się i bez kompleksów można go uznać za jeden z najbardziej perspektywicznych na świecie. Na równi z polskimi instytucjami działają na nim przedstawicielstwa największych inwestycyjnych banków świata oraz inwestorzy indywidualni w skali, która jest ewenementem w Europie.
Pozytywnym echem na świecie odbiły się prywatyzacje największych państwowych spółek, które w wielu przypadkach dały zarobić również lokalnym inwestorom indywidualnym i pracownikom sprzedawanych firm. Przy okazji prywatyzacji samej GPW Polska jako poważny rynek kapitałowy zaistniała w świadomości międzynarodowej finansjery. Takiej kampanii promocyjnej nie mieliśmy nigdy.
Niesmak pozostał
Na marginesie rozważań o przyszłości GPW pęcznieje kolejny skandal związany z dymisją prezesa. Historia zatoczyła koło i tak jak Sobolewski w 2006 r. w niejasnych okolicznościach usuwał ze stanowisk swoich współpracowników, tak teraz miałby być odsuwany od władzy, przez obóz skupiony wokół dawnych współpracowników i osób z nimi związanych. Taką przynajmniej tezę w lutowym wydaniu stawia "Forbes".
Osoby wskazywane przez miesięcznik, jako zamieszane w krucjatę przeciwko Sobolewskiemu stanowczo zaprzeczają. Do redakcji Bankier.pl wpłynęło żądanie nie powoływania się na „nieprawdziwe informacje” rozpowszechnione w tej sprawie przez miesięcznik. Drugie dementi magazyn „Forbes” otrzymał po stwierdzeniu, że „Ministerstwo Skarbu Państwa skonsultowało telefonicznie z redakcją „Pulsu Biznesu” metody ostatecznego rozprawienia się z prezesem GPW. Padały pytania m.in., czy okres przedświąteczny to dobry moment, czy zawieszenie prezesa zachwieje rynkiem kapitałowym”.
Wydawca "Pulsu Biznesu" stanowczo zaprzecza i określa jako „nieprawdziwe w całości i nieodpowiedzialnie sformułowane twierdzenie, jakoby Ministerstwo Skarbu Państwa konsultowało z „Pulsem Biznesu” metody usunięcia prezesa GPW. Twierdzenie to będzie przedmiotem stanowczej reakcji wydawcy i redakcji przygotowywanej przez prawników” czytamy na stronach pb.pl.
"Forbes" uważa, że odwołanie Sobolewskiego było efektem zakrojonej na szeroką skalę akcji grupy trzymającej Giełdę, w której interesie było pozbycie się niesfornego prezesa. "Puls Biznesu" twierdzi, że żadnego polowania nie było, afera nie jest pretekstem, a jedynie konsekwencją stosowania wysokich standardów etycznych przez MSP. Prawda zapewne jak zwykle leży pośrodku, co nie zmienia faktu, że ostatnie minuty kariery Ludwika Sobolewskiego na GPW nadal upływają w cieniu skandalu.
Jarosław Ryba
Bankier.pl
j.ryba@bankier.pl