REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Krótka historia wielkiej piątki

2009-03-08 06:57
publikacja
2009-03-08 06:57

Sławny i silny przywódca jest częścią wartości przedsiębiorstwa. Istnieją wyliczenia analityków wskazujące, że dana firma bez swojego szefa zostałaby wyceniona na sumę nawet 30% niższą.

Od lat na listach najbogatszych Polaków, drukowanych przez tygodnik „Wprost” i magazyn „Forbes”, zobaczyć można te same nazwiska. Bogusław Cupiał, Leszek Czarniecki, Aleksander Gudzowaty, Jan Kulczyk czy Ryszard Krauze to bez wątpienia przodownicy polskiego biznesu. Postaci znaczne i znaczące. Różni ich niemal wszystko – od sposobów dojścia do pierwszego miliona i strategii biznesowych do postępowania z mediami czy stosunku do rzeczywistości społecznej. Inne dziedziny działania i różnorodne biografie, a podobne pieniądze oraz wiek (jedynie Gudzowaty jest nieco starszy).

Uderzenie wyprzedzające

Obiegowe twierdzenie, że wielkie biznesowe fortuny mają swoje korzenie w bałaganie lat 90., jest tylko w części prawdziwe. Wyżej wymienieni panowie w okres transformacji wchodzili mając już doświadczenie, wiedzę, pomysły, środki finansowe i… własne firmy, gotowe przypuścić atak na rodzący się wolny rynek. Jako pierwszy uderzył Ryszard Krauze. W 1990 roku jego istniejący od czterech lat Prokom sprzedał swój oryginalny produkt kopalniom węgla kamiennego. Rok później zajął się obsługą wyborów parlamentarnych. Firma zatrudniała już wtedy kilkaset osób i miała niepodważalną markę.

Założony za pieniądze ojca Interkulpol Kulczyka istniał jeszcze wcześniej, od 1981 roku, a tuż przed Okrągłym Stołem został oficjalnym dealerem Volkswagena w Polsce. Była to doskonała baza dla dalszych inwestycji.

Leszek Czarniecki od połowy lat 80. pracował w spółce robót hydrodynamicznych TAN. Powoli przejmował nad nią kontrolę i pod koniec dekady był już głównym udziałowcem.

W tym samym czasie Aleksander Gudzowaty, zbrojny w doświadczenia i kilkaset milionów złotych (starych oczywiście) premii, wyszedł z centrali handlu zagranicznego by założyć własne przedsiębiorstwo – Garo. Jedyna najprawdopodobniej firma w naszym kraju, której nazwa pochodzi od imienia psa – ukochanego bernardyna Gudzowatego.

Najpóźniej zaczął Bogusław Cupiał, jego Tele-Fonika została założona dopiero w 1992 roku, jednak przemysłowiec miał już wtedy na tym polu niezłe doświadczenia – przez kilka lat zajmował się produkcją i dostawą drutu na szkielety do sztucznych choinek. Szybki rozkwit tych biznesów nie wziął się jedynie ze sprzyjającej interesom atmosfery, nie wcisnął się też na parkiet giełdy przez dziury w prawie młodej III RP. Jego podwaliny zostały położone wcześniej i były konsekwentnie rozwijane.



Mika zamienia się w złoto

Na początku były więc przedsiębiorstwa, a na ich czele ludzie, którzy zobaczyli dla siebie wolne miejsce na tworzących się rynkach usług i produkcji. Sprawne zarządzanie i odpowiedni dobór kadr zapewniły im, jak wielu innym, początkowy sukces, jednak dalszy dynamiczny rozwój był możliwy jedynie dzięki wykorzystaniu szans, jakie dawało powstawanie w Polsce rynku finansowego. To on oddzielił „tylko” dobrych managerów od gigantów biznesu. Czarniecki sprzedał przynoszącą zyski, ale bardzo wyspecjalizowaną spółkę robót podwodnych, by w krótkim czasie stać się potentatem leasingu, zarabiającym po 100 milionów na rok. Krauze i Kulczyk dzięki wejściu na giełdę zebrali środki potrzebne do szeroko zakrojonego rozwoju swoich przedsięwzięć. Pierwszy zajął się komputeryzacją większości urządzeń państwowych w Polsce, drugi zebrał w ręku udziały w ogromnej ilości rozmaitych interesów – od importu samochodów, poszukiwania i wydobywania surowców w egzotycznych krajach, po warzenie piwa. Zyski ze świetnie sprzedających się kabli Bogusław Cupiał przeznaczył na spłacenie wspólników i dalszą intensyfikację produkcji. W nowe milenium wchodził jako jeden z największych ich producentów na kontynencie. Tą samą drogą poszedł Gudzowaty – środki z handlu barterowego wykorzystywał do powiększania energetycznego imperium. Lata 90. były dla najlepszych okresem rozwoju, który zmienił ich skromne z początku projekty w prawdziwe finansowe giganty. Nie był to jednak czas łatwy, co dobitnie pokazuje „sprawa Kluski”. Oprócz biznesowego instynktu, musieli mieć jeszcze szczęście.

Wartość człowieka

Prywatne życie i kontakty prominentnych biznesmenów postrzegane są również jako element ich działalności. Niezależnie od tego, czy jest to prawda, ocenia się ich również pod tym względem. Taka już natura biznesu, że jego czempioni są przedmiotem nie zawsze zdrowego i uczciwego zainteresowania ze strony mediów, polityków, instytucji kontroli państwowej, mniej efektywnej konkurencji czy nawet zwykłych, szarych obywateli. Rynki zaś szybko reagują na podawane do wiadomości publicznej informacje i plotki. Rozwód, wezwanie przed komisję śledczą, lustracyjne oskarżenia, kontrole fiskusa i NIK-u czy nawet posiadanie niebezpiecznego hobby potrafią kosztować firmy dziesiątki punktów procentowych – to ogromne sumy. Osoba biznesmena jest częścią wartości przedsiębiorstwa. Często niemałą – istnieją wyliczenia analityków wskazujące, że dana firma bez swojego szefa zostałaby wyceniona na sumę nawet 30% niższą. Wybitny biznesmen ma swoją wartość rynkową.

Finansowy potentat, który nie był nigdy oskarżany o nieuczciwość, to w naszym kraju rzecz rzadka. Nawet jeśli był uczciwy, nie ustrzeże się przed insynuacjami i podejrzeniami, bo to, jak zarobić „pierwszy milion”, dla większości ludzi jest tajemnicą, którą rozwiązują chodnikowym powiedzonkiem, że po prostu „trzeba go ukraść”. Traci na tym wizerunek oskarżanego biznesmena, więc każdy ważny człowiek interesu musi dbać o swój image. Cupiał wprowadził polską drużynę do 1/8 pucharu UEFA, Kulczyk zajmuje się ekologią, Czarniecki funduje stypendia, Krauze komputery dla niepełnosprawnych dzieci; dobroczynność jest także elementem biznesu. To akurat, niezależnie od motywacji stojących za filantropijną działalnością najbogatszych, wychodzi wspomaganym na dobre.

W ostatnim roku najzamożniejsi Polacy bogacili się średnio dwa razy szybciej niż reszta społeczeństwa, jednak, czemu trudno się dziwić, mają też większe wydatki…

Tekst Maciej Krawczyk
Źródło:

Do pobrania

biznesowe1jpgbiznesowe1jpg
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (4)

dodaj komentarz
~C\zesław
Tak się jakoś dziwnie składa, że prawie wszyscy ci najbogatsi mają swoje korzenie w " Liście Wildsteina"
~bari
Biznes p.Kulczyka i Krauzego powstał głównie dzięki układom z urzędującymi politykami. Trzeba przyznać, ze Kulczyk dobrze to wykombinował z TPsą, jak sprywatyzować za nie swoje i natychmiast sprzedać Francuzom. Jego nie winię, bo skorzystał z możliwości, ale politycy powinni ponieść odpowiedzialność karna za takie Biznes p.Kulczyka i Krauzego powstał głównie dzięki układom z urzędującymi politykami. Trzeba przyznać, ze Kulczyk dobrze to wykombinował z TPsą, jak sprywatyzować za nie swoje i natychmiast sprzedać Francuzom. Jego nie winię, bo skorzystał z możliwości, ale politycy powinni ponieść odpowiedzialność karna za takie prywatyzacje.
~postcom
artykuł w pewnych momentach delikatnie mija się z prawdą tylko tyle albo aż tyle....każdy ocenia sam
~Kris from Sydney
http://www.forbes.com/lists/2006/10/C0VW.html

...Leszek Czarnecki...pochodze z Wrocka, ale mimo, ze opuscilem to miasto kosztem pieknego Sydney to pamietam imie i nazwisko swojego zioma lepiej niz autor artykulu :-)

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki