Podczas gdy Putin oraz inni wysocy kremlowscy urzędnicy deklarują gotowość do odbudowy stosunków z USA, w rosyjskich mediach pojawiają się fałszywe doniesienia o powstających w Kazachstanie amerykańskich laboratoriach z groźnymi patogenami. Jak wskazują eksperci, uderzenie w przyszłego partnera rozmów ma kilka celów.


Jak w rozmowie z PAP przypomniał dr Jerzy Rohoziński z Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego, ta kłamliwa narracja nie jest nowa, natomiast nieprzypadkowo zostaje odgrzana właśnie teraz.
„Fake news o 30 amerykańskich biolaboratoriach na Ukrainie pojawia się od 2022 r. W 2023 r. zaczęły docierać doniesienia, że Amerykanie rzekomo przenoszą je na teren Kazachstanu, a Kazachowie mieli się zgodzić na powstanie takich placówek na swoim terytorium w zamian za amerykańską pomoc. W 2025 r., czyli teraz, miało rzekomo powstać w obwodzie żambylskim, przy granicy z Kirgistanem laboratorium o poziomie biosafety 4, czyli zarezerwowane dla najgroźniejszych patogenów” – wymienił ekspert i zwrócił uwagę, że w najdrastyczniejszej formie te fałszywe doniesienia zawierały twierdzenie, że w amerykańskich placówkach ma być produkowana broń biologiczna, która posłuży do unicestwienia narodów byłego Związku Sowieckiego.
Kazachskie instytucje państwowe wielokrotnie dementowały te informacje. Po co zatem Kreml odświeża je i serwuje ich rozwinięcie w czasie, gdy zarówno ze strony USA, jak i Rosji, padają deklaracje o gotowości do resetu wzajemnych stosunków?
Jak wskazał Jerzy Rohoziński, właśnie to, że narracja ponownie wypłynęła w czasie negocjacji administracji Trumpa z Ukrainą i Rosją, pozwala przypuszczać, że to element targu, zawierający aluzje wysuwane przez Rosję w kierunku krajów Azji Centralnej. „Fakt, że laboratoria zostały rzekomo przeniesione z Ukrainy sugeruje, że to pomysł administracji prezydenta Bidena. Stanowi więc aluzję, że Amerykanie mieliby się całkowicie wycofać z tego rejonu, w którym choć nie za duże, to jednak jakieś wpływy mają. Tu należy zaznaczyć, że pojawiały się doniesienia o podobnych laboratoriach także w Uzbekistanie i Tadżykistanie” – podkreślił rozmówca PAP.
W jego ocenie może to być również preludium do propozycji podzielenia się wpływami w Azji Centralnej, a także pogrożenie palcem Kazachstanowi. „Musimy mieć na uwadze, że granica Rosji i Kazachstanu ma 7 tys. km i w kraju tym żyje dość liczna mniejszość rosyjska” – przypomniał Rohoziński.
Ekspert zaznaczył, że nie należy zapominać o jeszcze jednym, dość ważnym aktorze – Chinach. „Te, ze wszystkich mocarstw, mają obecnie największe wpływy w Azji Centralnej. Rosja, próbując zasugerować Chinom, że jakiś +szkodnik+ działa na ich podwórku, może chcieć wciągnąć je do gry” – wskazał.
Zdaniem Marcina Popławskiego, analityka ds. Azji Centralnej w zespole Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej Ośrodka Studiów Wschodnich, głównym adresatem tego działania kremlowskiej propagandy jest społeczeństwo Kazachstanu.
„60 proc. Kazachów nie popiera ani Rosji, ani Ukrainy. W pozostałej grupie jest przewaga trzymających stronę Ukraińców. Dotyczy to głównie osób młodszych, posługujących się językiem kazachskim i czerpiących informacje z internetu, a nie z telewizji” – zauważył analityk OSW w rozmowie z PAP, przekonując że straszenie amerykańskimi patogenami przeniesionymi z Ukrainy ma zwiększyć odsetek Kazachów zorientowanych bardziej prorosyjsko.
Ekspert zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie mamy w tym zakresie do czynienia z rosyjskimi zabiegami o znacznie bardziej drastycznym charakterze niż kolportowanie fałszywych informacji o laboratoriach.
„W połowie lutego pojawiły się doniesienia, że Ukraina przeprowadziła atak dronowy na rurociąg, którym kazachska ropa, największe bogactwo tego kraju, jest tłoczona do terminala w Noworosyjsku na Morzu Czarnym. To dla Rosji narzędzie kontroli nad kazachskim eksportem, bowiem sprzedaż ropy to dla Kazachstanu 55 proc. dochodów budżetowych. Uszkodzenie miało ograniczyć o 30-40 proc. możliwość transferu ropy, która trafia między innymi do Europy.
„Stratni mieli być też Amerykanie, bowiem złoża wykorzystujące zniszczony ropociąg to w 75 proc. własność Chevron i ExxonMobil” – powiedział Marcin Popławski i zaznaczył, że choć w pierwszych dniach po ataku Ukraińcy nie dementowali tych doniesień, później pojawiła się opcja, że Rosja przeprowadziła sabotaż za pomocą własnego drona.
Jak zauważył rozmówca PAP, kazachska administracja i elity władzy nie wymagają „urabiania” przez Rosję: „Mają świadomość, że koniec wojny jest blisko, a deal będzie premiował Rosję. To znaczy ta nie przegra. Dlatego uważają, co jest zresztą z ich strony racjonalne, że dalej będą musieli robić politykę z Rosją, a ta będzie w stanie odpowiadać na potrzeby tego kraju, np. w zakresie rosnącego zapotrzebowania na gaz. Pamiętajmy też, że właśnie Rosja jest faworytem w zakresie budowy kazachskiej elektrowni jądrowej. Wreszcie ma znacznie silniejsze niż Europa czy Chiny instrumentarium nacisku w postaci znajomości i kontaktów w kazachskich elitach, które wciąż są powiązane siecią zależności z Rosją” – podkreślił Marcin Popławski. (PAP)
gru/ mhr/