O 13:40 czerwony kolor przeważał na wszystkich głównych rynkach Europy. Spadki sięgały od 0,3% w Mediolanie przez 0,6% w Londynie, Frankfurcie i Paryżu po 1,6% w Madrycie. Nieznacznie pod kreską znalazły się też kontrakty terminowe na indeks S&P500, zwiastując ochłodzenie na początku sesji w Nowym Jorku.
Sceptycyzm inwestorów nie dziwi, jeśli spojrzeć na rynek długu. Rentowność 2-letnich obligacji Hiszpanii podskoczyła do blisko 4%, choć jeszcze przedwczoraj wynosiła 3,5%. Tanieją też papiery 10-letnie, których rentowność znów dobija do progu 7%. Maleją więc szanse na to, że Madryt pozostanie wypłacalny bez zewnętrznej pomocy. Zwłaszcza że w czerwcu hiszpańska produkcja przemysłowa spadła aż o 6,3% i był to 10. miesiąc recesji w sektorze wytwórczym.
Widmo recesji zagląda w oczy już nie tylko Południu, ale praktycznie całej strefie euro. Produkcja spada już nawet w Niemczech, gdzie w czerwcu była o 0,9% mniejsza niż w maju i o 0,3% mniejsza niż rok wcześniej.
Coraz gorsza kondycja europejskich gospodarek ma już przełożenie na zyski spółek. Dziś wynikami rozczarowała grupa ING. Nie był to jednak wyjątek. Według danych Bloomberga połowa z 228 europejskich korporacji z indeks Stoxx600 rozczarowała wynikami za drugi kwartał.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl