

Kolejne placówki medyczne rozglądają się za inwestorami. Partnera szuka m.in. szpital w Sandomierzu.

Inwestorzy z rynku szpitalnego znowu mają w czym przebierać. Po trudnym 2014 r., kiedy z powodu wyborów niewiele szpitali poszukiwało partnerów z kapitałem, rynek znowu się ożywił.
"Rzeczywiście widać rosnące zainteresowanie samorządów. Nareszcie nie mają w głowie kampanii wyborczych, no może oprócz tych jego przedstawicieli, którzy szykują się do jesiennych wyborów" - zastrzega Marcin Szulwiński, współwłaściciel Grupy Nowy Szpital (GNS).
Według Agnieszki Szpary, prezes sieci EMC Instytut Medyczny, samorządów poszukujących inwestorów dla szpitali jest więcej.
— Z tego co wiem, dzisiaj toczy się kilka procesów — informuje Agnieszka Szpara. Dodaje, że najczęstszym impulsem do poszukania inwestora są problemy z bieżącą działalnością szpitala, takie jak trudności ze spłatą zobowiązań i niezrealizowane inwestycje, bez których szpital nie będzie mógł dalej działać. Część samorządowców do podjęcia decyzji zniechęcają dotychczasowe, również te ostatnie, nieudane publiczno-prywatne mariaże. W Giżycku samorząd wypowiedział umowę GNS, a sprawą zajął się sąd. W Opatowie rozwiązano umowę prywatnej spółce, po tym, jak ta wpadła w poważne tarapaty. Kilka dni temu ofertę jej dzierżawy złożył nowy inwestor. Marcin Szulwiński zastrzega, że kłopotliwych sytuacji można by uniknąć.
— Podam przykład. Samorząd wybiera ofertę inwestora, który oferuje bardzo wysoki czynsz za dzierżawę szpitala. Przedsięwzięcie z założenia jest skazane na niepowiedzenie. Szpitale to niskomarżowy biznes, więc wysoki czynsz płacony samorządowi odbije się na kondycji szpitala. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko — uważa Marcin Szulwiński.
Czytaj więcej w dzisiejszym "Pulsie Biznesu"