Podczas gdy w Katowicach trwa COP24, globalne forum poświęcone polityce klimatycznej, prezydent Kenii zapowiada, że chce, aby w jego kraju do 2020 roku 100 proc. energii pochodziło ze źródeł geotermalnych.


Uhuru Kenyatta ogłosił, że planuje uczynić Kenię jednym z najbardziej ekologicznych państw na świecie. W tym celu zamierza rozwijać sieć elektrowni opartych na źródłach geotermalnych, którymi są gorące skały pod powierzchnią ziemi. Taka forma energii kolosalnie zredukuje emisje dwutlenku węgla, do czego zawzięcie dąży Nairobi. O tych odważnych planach afrykańskiego kraju poinformowała Al Jazeera.
Już teraz geotermia odpowiada za ponad 40% kenijskiej energii. Resztę pokrywa się przede wszystkim ze spalania węgla drzewnego. Paliwo uzyskane w ten sposób jest bardzo mało kaloryczne, w związku z czym Kenijczycy zmuszani są do wycinki dużych połaci lasów.
Jest to o tyle niekorzystne, że Kenia nie posiada zbyt dużych zasobów drzewnych, bowiem spore połacie kraju zajmują suche sawanny, które nie są obfite w roślinność. Dodatkowo spalanie drewna przyczynia się do zwiększonej emisji dwutlenku węgla, którego flora kraju nie jest wstanie wchłonąć i przetworzyć.
KS